Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80955

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia Iksowate skłoniła mnie do napisania swojej.

Jestem opiekunką do osób starszych w Niemczech. Nie mam jeszcze "swojej" podopiecznej, jednak jeżdżenie za każdym razem do nowej osoby zaowocowało w mnóstwo piekielnych historii, ze strony rodzin jak i opiekunek. Dzisiaj zajmę się tą drugą stroną.

Kupowanie mnóstwa niepotrzebnych rzeczy, bo za pieniądze "niedobrych Niemców". Ja wiem, że zakupy są ograniczone czasowo, nie zawsze można tak sobie wyjść i dokupić rzeczy których się zapomniało, ale cholera jasna, raz w ciągu prawie 1,5 rocznej kariery zdarzyło mi się nie wyrzucić czegoś z lodówki po zmianie.

Najczęściej zastaje się zepsute szynki, sery, twarożki, wszystko zawsze najlepszych marek, w ilościach przekraczających możliwości zjedzenia tego przez dwie osoby. O ile rozumiem, że ok, nowy kraj, chce się czegoś nowego spróbować, ale można kupić jedno opakowanie jakiejś fikuśnej szynki, a nie 3 od razu. A potem płacz, bo ja wydałam 50€ w tygodniu, a druga opiekunka 90-100€.

Druga sprawa to kupowanie rzeczy dla siebie. Wyobraźcie sobie sytuację, nie możecie się zaopiekować swoją matką/babcią, przyjeżdża pani oferując swoją pomoc, dajecie jej pieniądze na zakupy, po tygodniu przychodzicie w odwiedziny i co? Lodówka prawie pusta, ale za to pani pachnie jakoś inaczej, a jej kosmetyczka wydaje się jakoś bardziej wypchana niż zawsze.

Swoją drogą raz zmienniczka pokazała mi swój "haul zakupowy", z metkami rzędu 30/40€ (oczywiście nie za swoje, z czego pani była niezmiernie dumna). Czy ktoś to sprawdza? Czasem tak, czasem nie. Ja zawsze spinam wszystkie paragony razem, do tego karteczka z rozliczeniem - czyli tak jak agencja przykazała.

Przyłapałam zmienniczkę na próbie wyrzucenia owego rozliczenia, do mojego wyjazdu (czyli jakieś 6h jeszcze) nosiłam wszystkie kwitki przy tyłku. Kradzieże są na porządku dziennym. Nie dziwi mnie już fakt, że przyjeżdżając w nowe miejsce rodzina patrzy mi się na ręce, a przy zmianie jakoś bardziej skupiają się na walizce, niż na mnie. A kradzione jest wszystko, od biżuterii po pościele, zastawę kuchenną, ubrania, leki.

Piekielne są też same w sobie opiekunki dla podopiecznych. Jakkolwiek smutna nie byłaby historia polsko-niemiecka, tak to do cholery jest praca. I strasznie denerwują mnie sytuacje, w których podopieczny grzecznie prosi o pomoc, a opiekunka wyskakuje z krzykiem, żeby tylko ugrać sobie parę minut wolnego czasu. Okropne jest uczucie, kiedy staruszka zaczyna płakać i całować (dosłownie) po dłoniach, bo byłam tak dobra i zmieniłam jej pościel, która pamiętała jeszcze święta Bożego Narodzenia (był maj).

Ugotowany obiad, postawiony przed podopiecznym. Pan ledwo trzyma widelec w dłoni, opiekunka stoi nad nim i krzyczy, że ma jeść szybciej bo jej się zaraz przerwa zaczyna. Pani śpi w jednej pidżamie przez 3 tygodnie? Zmienię przed przyjazdem, żeby się zmienniczka nie zorientowała. Babcia przecież nic nie powie (niee, no bo niby skąd o tym wiem?).

Nie chcę ubliżać tutaj wszystkim opiekunkom, bo spotkałam również te kochane, z prawdziwego zdarzenia i choć czasem ta praca potrafi zszargać nerwy, tak do takiego zawodu potrzeba niezliczonych pokładów cierpliwości i empatii.

Podopieczni i ich rodziny również mają swoje za uszami, jednak zostawię to może na inną historię. :)

Niemcy opieka

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 122 (130)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…