zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Reedycja wpisu, tym razem podzielona na przygody. Podział zainspirowany strukturą pewnego dzieła fantastyczno-naukowego. Nawiasem mówiąc zarówno autor pochodził z Krakowa, jak i odrestaurowany egzemplarz takiego pojazdu, jak z tej powieści, po mieście tym jeździ.
Wynajem mieszkań w mieście filmowym, akademickim srutututu, kłębek drutu i dzikie węże...
Przygoda pierwsza:
Jak wiecie, często przy wynajmie mieszkań organizowane są przeglądy kandydatów, zwane wg nowomowy "castingami". Myślicie, że historia potępia ideę? Pudło!
Sposób realizacji w płynącym mieście - najgorsza dzicz by się nie powstydziła.
Kandydat umawia się, trafia na miejsce. Ogląda lokum. W mieszkaniu siedzi właścicielka oraz pośrednik. Padają pytania o status - tego się mógł spodziewać, no nie? (Kandydat to nie był robotnik, a na pewno nie zagraniczny).
O nałogi itp. - też normalka, prawda?
Jeżeli uznamy powyższe pytania za normalne, to zapraszam do gwoździa programu, czyli najlepszych "kwiatków":
- Kandydat ma umowę o pracę na okres próbny - już pośredniczka (p. H. - jak pewna bohaterka "Czterech Pancernych") kręci nosem. Nie rusza jej, że najprawdopodobniej zostanie w tej pracy na dłużej. **)
- Kandydat melduje, że posiada brytyjskie referencje i pyta czy wystarczą anglojęzyczne e-maile od poprzednich wynajmujących. Liczył, że doda mu to punktów. Niestety, nie w tym królewskim kraju! A na pewno nie w tym mieście. Pośredniczka na to z niewyrafinowanym sarkazmem, że tłumacz musi być przysięgły i posiadać licencję pośrednika nieruchomości.
- Inna właścicielka każe... sobie... zaśpiewać piosenkę! I jeszcze foch, bo tego artysty nie lubi (Jak w kawale "a ty znowu bez czapki")
A tego można wymieniać na pęczki.
Przygoda druga:
(Jakich kandydat przeszedł wiele)
Jak wiecie, warto się umówić i obejrzeć mieszkanie osobiście. To jest towar, jak każdy inny. (Chowanie towaru pod ladę jest obecnie zakazane prawem - czy dotyczy to także mieszkań?)
Oglądanie umówione. Kandydat przybywa.
A tu...
Zgadliście, ZONK!
Otwiera typ lub babsztyl i mówi, że...
Już wynajęte!
Nosz urwał nać! To nawet SMS-a nie wyślesz, wypurku?
Ewentualnie przybywa na miejsce, a tam telefon i domofon wyłączone.
Przygoda trzecia:
Mieszkanie niedrogie, lokalizacja dobra. Nie jakaś rewelacja, jest w miarę. Gdzie piekielność?
- Pośrednik (dyskretnie) popędza podczas spisywania protokołu przekazania. Drobiazgowy najemca sprawdza wszystko w detalach. W końcu musi wpłacić kaucję itd.
- Nieproszeni goście w szafie. Kulturalny *) e-mail do biura. Z wyjątkiem automatycznej odpowiedzi, zero odzewu.
- Brak kluczyka do skrzynki, spęczniałej zresztą od korespondencji. I próba załatwienia go od 2 tygodni... tutaj miła pani na poczcie poinformowała najemcę, że zarząd nieruchomości takie kluczyki wydaje. Nie urząd.
Z premedytacją: Biuro nazywa się podobnie, jak ma na nazwisko Nana, grecka piosenkarka.
I potem płacze i lamenty, że miasto wygrało plebiscyt na najgorsze do życia w Polsce! Na pewno nie przez meneli i kiboli.
*) Kulturalny, tj. propozycja profesjonalnej dezynsekcji lub spisania z nimi oddzielnych umów najmu, co by się do czynszu dorzucali. Pomogły środki owadobójcze. Źródłem był odkurzacz.
**) Poniższe stwierdzenie Zachód dawno odkrył, ale Polska, jak zwykle, jest o 1200 lat wstecz. Warunki poza pracą, w tym mieszkalne, bardzo wpływają na jej wyniki. Dobre lokum to nawet i 20 lat wynajmu!
Wynajem mieszkań w mieście filmowym, akademickim srutututu, kłębek drutu i dzikie węże...
Przygoda pierwsza:
Jak wiecie, często przy wynajmie mieszkań organizowane są przeglądy kandydatów, zwane wg nowomowy "castingami". Myślicie, że historia potępia ideę? Pudło!
Sposób realizacji w płynącym mieście - najgorsza dzicz by się nie powstydziła.
Kandydat umawia się, trafia na miejsce. Ogląda lokum. W mieszkaniu siedzi właścicielka oraz pośrednik. Padają pytania o status - tego się mógł spodziewać, no nie? (Kandydat to nie był robotnik, a na pewno nie zagraniczny).
O nałogi itp. - też normalka, prawda?
Jeżeli uznamy powyższe pytania za normalne, to zapraszam do gwoździa programu, czyli najlepszych "kwiatków":
- Kandydat ma umowę o pracę na okres próbny - już pośredniczka (p. H. - jak pewna bohaterka "Czterech Pancernych") kręci nosem. Nie rusza jej, że najprawdopodobniej zostanie w tej pracy na dłużej. **)
- Kandydat melduje, że posiada brytyjskie referencje i pyta czy wystarczą anglojęzyczne e-maile od poprzednich wynajmujących. Liczył, że doda mu to punktów. Niestety, nie w tym królewskim kraju! A na pewno nie w tym mieście. Pośredniczka na to z niewyrafinowanym sarkazmem, że tłumacz musi być przysięgły i posiadać licencję pośrednika nieruchomości.
- Inna właścicielka każe... sobie... zaśpiewać piosenkę! I jeszcze foch, bo tego artysty nie lubi (Jak w kawale "a ty znowu bez czapki")
A tego można wymieniać na pęczki.
Przygoda druga:
(Jakich kandydat przeszedł wiele)
Jak wiecie, warto się umówić i obejrzeć mieszkanie osobiście. To jest towar, jak każdy inny. (Chowanie towaru pod ladę jest obecnie zakazane prawem - czy dotyczy to także mieszkań?)
Oglądanie umówione. Kandydat przybywa.
A tu...
Zgadliście, ZONK!
Otwiera typ lub babsztyl i mówi, że...
Już wynajęte!
Nosz urwał nać! To nawet SMS-a nie wyślesz, wypurku?
Ewentualnie przybywa na miejsce, a tam telefon i domofon wyłączone.
Przygoda trzecia:
Mieszkanie niedrogie, lokalizacja dobra. Nie jakaś rewelacja, jest w miarę. Gdzie piekielność?
- Pośrednik (dyskretnie) popędza podczas spisywania protokołu przekazania. Drobiazgowy najemca sprawdza wszystko w detalach. W końcu musi wpłacić kaucję itd.
- Nieproszeni goście w szafie. Kulturalny *) e-mail do biura. Z wyjątkiem automatycznej odpowiedzi, zero odzewu.
- Brak kluczyka do skrzynki, spęczniałej zresztą od korespondencji. I próba załatwienia go od 2 tygodni... tutaj miła pani na poczcie poinformowała najemcę, że zarząd nieruchomości takie kluczyki wydaje. Nie urząd.
Z premedytacją: Biuro nazywa się podobnie, jak ma na nazwisko Nana, grecka piosenkarka.
I potem płacze i lamenty, że miasto wygrało plebiscyt na najgorsze do życia w Polsce! Na pewno nie przez meneli i kiboli.
*) Kulturalny, tj. propozycja profesjonalnej dezynsekcji lub spisania z nimi oddzielnych umów najmu, co by się do czynszu dorzucali. Pomogły środki owadobójcze. Źródłem był odkurzacz.
**) Poniższe stwierdzenie Zachód dawno odkrył, ale Polska, jak zwykle, jest o 1200 lat wstecz. Warunki poza pracą, w tym mieszkalne, bardzo wpływają na jej wyniki. Dobre lokum to nawet i 20 lat wynajmu!
wynajem_w_mieście_podobno_kultury
Ocena:
-12
(14)
Komentarze