Ktoś tu ostatnio pisał o (nie)sprzątaniu po psach.
Idę sobie z moim gamoniem po osiedlu, trochę się nam spieszy, bo akurat się rozpadało, a mój pieseł nie znosi deszczu. Z pewnej odległości widzę sąsiadkę ze swoim psem. Jak tylko mnie zobaczyła, szarpnęła smyczą i zwiała, udając, że mnie nie widzi. Po chwili dotarłam do tegoż miejsca i niewiele brakowało, a zaliczyłabym upadek. Tak, poślizgnęłam się na ogromnej, leżącej idealnie na środku chodnika kupie.
Ja naprawdę potrafię zrozumieć, że różnie bywa, że psu może się zachcieć w dziwnym miejscu. Ale żeby dorosła baba uciekała z „miejsca zbrodni” (czyli może jednak rozumie, że tak się nie robi?), zamiast po prostu użyć woreczka – tego nie jestem w stanie ogarnąć.
Idę sobie z moim gamoniem po osiedlu, trochę się nam spieszy, bo akurat się rozpadało, a mój pieseł nie znosi deszczu. Z pewnej odległości widzę sąsiadkę ze swoim psem. Jak tylko mnie zobaczyła, szarpnęła smyczą i zwiała, udając, że mnie nie widzi. Po chwili dotarłam do tegoż miejsca i niewiele brakowało, a zaliczyłabym upadek. Tak, poślizgnęłam się na ogromnej, leżącej idealnie na środku chodnika kupie.
Ja naprawdę potrafię zrozumieć, że różnie bywa, że psu może się zachcieć w dziwnym miejscu. Ale żeby dorosła baba uciekała z „miejsca zbrodni” (czyli może jednak rozumie, że tak się nie robi?), zamiast po prostu użyć woreczka – tego nie jestem w stanie ogarnąć.
Ocena:
84
(100)
Komentarze