Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81000

przez (PW) ·
| Do ulubionych
I tak znowu, miał być komentarz, ale będzie historia z mojej dawnej pracy.

Tak się złożyło, że swojego czasu pracowałem zarówno w dziennym domu dla osób z chorobą Alzheimera, jak i byłem konsultantem w zakładzie opieki długoterminowej, co sprawiało, że czasem mój podopieczny przechodził z jednej mojej pracy do drugiej. I to właśnie o takiej sytuacji będzie mowa.

Nieszczęśliwą bohaterką będzie Pani Joasia, która z kobiety rzutkiej, aktywnej sportsmenki i wg relacji męża ciepłej i kochanej żony, zmieniła się w wybuchową, niesprawną fizycznie osobę. Miała tego pecha, że Alzheimer skumulował się z udarem niedokrwiennym, który zaatakował mowę i odebrał sprawność w rękach.

Zajęło nam to trochę czasu, ale dzięki współpracy z psychiatrą i neurologiem oraz opiece męża zaczęła się usprawniać i, przy odrobinie cierpliwości, była kontaktowa, uśmiechnięta i na miarę swoich możliwości samodzielna. Niestety zdarzały jej się napady złości, podczas których trudno było nad nią zapanować i podczas jednego z nich, wywróciła się i złamała biodro. Skutkiem tego trafiła na operację i...

Trafiła już do mojej drugiej roboty. Kiedy ją przywieźli, szczęka mi opadła. Pani Joasia była skuta lekami uspokajającymi do tego stopnia, że była sztywna jak deska i ledwo wodziła oczami. Kiedy na następny dzień trochę przejaśniała, próbowałem z nią porozmawiać i choć wyraźnie mnie poznała, to nie była w stanie zrobić nic więcej niż wybełkotać kilka dźwięków i lekko ścisnąć mi dłoń.

Z rozmowy z mężem dowiedziałem się, że na ortopedii odstawiono jej wszystkie leki i choć rodzina uprzedzała, że jest ustawiona przez psychiatrę i bez tego będzie pobudzona, to wszyscy mieli ich informacje głęboko. O ile rozumiem to ze względu na narkozę, to zostawienie jej po operacji bez żadnego leku sprawiło, że wróciły najgorsze objawy otępienia. Joasia stała się agresywna, broniła się przed pielęgniarkami, próbowała bić, więc została spacyfikowana farmakologicznie do wspomnianego poziomu deski. Bez konsultacji z psychiatrą dostała silny neuroleptyk, zamiast choćby próby włączenia jej leków, które na nią działały.

Niestety po takim "leczeniu" nadawała się tylko do opieki długoterminowej. Nasz lekarz tylko pokręcił głową i stwierdził, że się wypłucze i trzeba mieć nadzieję. Niestety nie zdążyła, złamanie, operacja, znieczulenie, a potem dowalenie lekami i kilkanaście dni leżenia plackiem zrobiło swoje...

Zgasła po paru dniach, we śnie.

Szlag...!

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (161)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…