Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81179

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o kierowcach karetek, a konkretniej o jednym, który dość często przejeżdża przez moje okolice. Aby uprzedzić pytania/komentarze i wyjaśnić, dlaczego znam temat z dwóch stron, muszę wspomnieć, że swego czasu pracowałem jako kierowca pojazdów uprzywilejowanych (prywatna firma zajmująca się transportem medycznym), a obecnie jestem strażakiem ochotnikiem, więc często mam okazję obserwować jazdę "na bombach" z wnętrza wozu strażackiego, a czasem nawet zza jego kierownicy.

Ale do rzeczy.
Otóż wspomniany na wstępie pan kierowca pomylił chyba uprawnienia wynikające z jazdy "na sygnale" z kodem na nieśmiertelność w grze-ścigance. Z przepisów jasno wynika, że kierowca pojazdu uprzywilejowanego (czyli mający włączone JEDNOCZEŚNIE sygnały świetlne i dźwiękowe) ma prawo nie stosować się do przepisów pod warunkiem, że nie stworzy zagrożenia w ruchu drogowym (np. jak wjeżdża na czerwonym świetle, to ma się upewnić, że wszyscy go widzą i ustąpią pierwszeństwa - jak zderzy się kimś jadącym na zielonym, to będzie jego wina).

Dziś po raz kolejny (już wcześniej widziałem jego ekscesy) byłem świadkiem szaleńczej jazdy owego pana kierowcy. A, zapomniałem dodać, że porusza się on karetką przewozową, więc nie jeździ do wypadków, z reguły nie wozi też pacjentów w stanie zagrożenia życia. Pan kierowca najwyraźniej uważa, że jak włączy "dyskotekę" i "gwizdki", to samochody przed nim magicznie znikną. Normą w jego wykonaniu jest wiszenie pół metra za zderzakiem pojazdu, który nie ma gdzie uciec (krawężnik 25 cm, rów, mostek z barierkami itp.) i napie*dalanie dodatkowo klaksonem. Wyprzedzanie na trzeciego NA ZAKRĘCIE bez widoczności, ewentualnie na skrzyżowaniu czy przejściu dla pieszych - też norma. Ogólnie "god mode on", koko dżambo i do przodu.

Dziś na moich oczach prawie skasował wysepkę ze znakami i rozpieprzył dwa normalnie jadące auta, a chwilę wcześniej omal nie wbił się czołowo pod ciężarówkę. Ja rozumiem, że możliwość pozapie*dalania sobie na publicznej drodze może niektórych przyprawiać o niezdrową ekscytację, ale ten chłop prędzej siebie albo kogoś zabije niż komuś pomoże.

Wszystkim, którzy napiszą, że "przecież on się spieszy na ratunek", przypominam, że to karetka transportowa, nie ratunkowa. A nawet gdyby, to chyba lepiej dojechać do pacjenta kilkadziesiąt sekund później, niż wcale - w razie wypadku nie dość, że pacjenta nie będzie miał kto ratować, jak taki kierowca-geniusz rozpieprzy karetkę, to jeszcze do rozbitej załogi potrzebny będzie kolejny zespół ratowników.

Przy okazji mała rada dla wszystkich kierowców "zwykłych" aut: jeśli wisi wam na ogonie karetka, straż czy jakikolwiek inny pojazd uprzywilejowany, a nie macie możliwości ustąpienia mu drogi (bo np. jest zbyt wysoki krawężnik, nie ma pobocza lub jest zawalone śniegiem itd.), to nie zwalniajcie! Przyspieszcie, żeby pojazd za wami jechał jak najszybciej. Zjedźcie z drogi dopiero, jak będzie na to bezpieczne miejsce. Nie panikujcie, nawet jak kierowca takiego pojazdu będzie wam napie*dalał klaksonem czy trąbami - albo jest niedoświadczony, albo narwany, ale poniosła go adrenalina. Nie pomożecie, jeśli zatrzymacie się w wąskim miejscu i zablokujecie mu drogę.

Aha, fotoradarami w takich sytuacjach też się nie przejmujcie - jadąc przed pojazdem na sygnale, nie bójcie się przekroczyć prędkości czy wjechać na czerwonym (upewniając się, że nie wjedziecie komuś pod koła!), bo fotoradar oprócz was zarejestruje także pojazd uprzywilejowany i spokojnie unikniecie mandatu.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (101)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…