Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81402

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od prawie ośmiu lat jestem klientem Orange, cztery lata temu przedłużyłem umowę, nie wiedząc, że za niespełna miesiąc wyjadę za granicę, dokładnie do Wielkiej Brytanii.

Miłym zaskoczeniem okazało się, że mój dostawca wyposażył mnie w pakiet minut w roamingu, za który nie musiałem dodatkowo płacić, tylko z racji dosyć wysokiego abonamentu miałem je gratis. Co miesiąc mogłem wydzwaniać 400 minut do naszej kochanej ojczyzny.

Założyłem sobie, że rozwiążę umowę po jej zakończeniu z racji braku pakietu internetowego poza granicami Polski, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie opłacałoby mi się płacić za same minuty.

Było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, kiedy dowiedziałem się, że w czerwcu 2017 roku opłaty roamingowe zostaną zniesione, a stawki za internet staną się konkurencyjne do tych, które można wykupować w innych krajach na miejscu. Skuszony możliwością zachowania numeru oraz nielimitowanymi minutami, ponadto jakimś skromnym pakietem megabajtów, przedłużyłem umowę z zapewnieniem, że takowe "dobra" otrzymam.

Nacieszyłem się tym niespełna pół roku, ponieważ "kochane" Orange powiadomiło mnie, że jeśli przez następne 14 dni moja karta sim nie będzie logowała się do polskiego nadajnika, to zostaną mi naliczone dodatkowe opłaty za wykonywane połączenia i korzystany internet...

Zgodnie z "Polityką uczciwego korzystania”, o której nie ma nic w umowie, ten pomarańczowy barbarzyńca nalicza mi opłaty za każdą minutę, sms-a oraz megabajt.

Po spędzeniu paru ładnych godzin na infoliniach owej sieci i odsłuchiwaniu co najmniej sześć razy całej "Polityki uczciwego korzystania”, natrafiłem na jedną dobrą duszę. Pana, który nakierował mnie, co mam zrobić, by rozwiązać mój problem.

Otóż salon, w którym podpisałem umowę stacjonarnie przez niepoinformowanie mnie o możliwości naliczania takich opłat musi złożyć reklamację w moim imieniu, ponieważ moja indywidualna skarga z automatu zostałaby odrzucona.

Logiczne się wydaje, że gdybym wiedział o takich kosztach, umowy bym nie podpisał, wziąłbym sobie jakiś abonament w Wielkiej Brytanii albo zwykłą sim z tanimi minutami do Polski, lecz pani doradca w salonie chciała pchnąć kolejną umowę i przez przypadek mnie o tym nie poinformowała, mało tego, włączono mi usługę, która początkowo po wykorzystaniu pakietu danych automatycznie naliczała mi opłatę 5 zł za 10 Mb internetu, a następnie kolejne 45 zł za następne 90 Mb, nie trzeba być bardzo w temacie, żeby sobie wyobrazić, jak to działa. Uruchamiasz smartfona, łączysz się z internetem, odpalasz jakąś pierdołę na YT i nie ma 10 Mb oraz 50 zł.

Starałem się to wyłączyć przez aplikację, ale po paru dniach walki z aplikacją Mój Orange dałem sobie spokój i włożyłem do telefonu angielską kartę, by nie robić sobie horrendalnych rachunków.
Sumując wszystkie dodatkowe pakiety, których sobie nie życzyłem oraz minuty, które wydzwoniłem, zanim się zorientowałem, że za nie płacę, w przeciągu 2 miesięcy Orange zarobiło na mnie ekstra 400 zł.

Jakim trzeba być ograniczonym umysłowo, by po rozmowie z klientem, który na stałe przebywa za granicą wprowadzić go w błąd i nie poinformować o dodatkowych opłatach, o których nie ma słowa w umowie, tylko jest na jednej z setek stron regulaminu ogólnego?

Chciałem być lojalny i zostać przy polskim dostawcy, skoro taka możliwość była, ale nie rozumiem, czemu w taki sposób oszukuje się klientów.

Newport

Skomentuj (34) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 64 (128)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…