Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Odważyłam się w końcu coś napisać, bo dotąd to tylko czytałam. Napiszę o moim koledze z pracy, może ktoś to przeczyta i zastanowi się.

Mój kolega jest informatykiem w niewielkiej firmie. Powiedzmy, że na imię ma Michał. Jest jednym z niewielu, którzy w tej firmie traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Zresztą informatyka dla niego to także pasja. Michał nie jest "typowym informatycznym nudziarzem", nie przemęcza swoimi techno wytłumaczeniami, stara się raczej każdemu wytłumaczyć jak najprościej rozwiązanie problemu. Czasem zamięsi słownie, ale tylko jak ktoś okazuje skrajny przykład debilizmu. Nawet w dołujące dla wszystkich dni w pracy potrafi sypnąć jakimś żartem aby rozładować sytuację.

Jest też jedną z dwóch osób w firmie, która zawsze odbiera telefony na komórkę służbową po pracy. A telefonów służbowych mamy 8, tylko że nie wszyscy poczuwają się w sytuacjach awaryjnych do odbioru telefonu poza godzinami pracy.

Ostatnio jednak został zaskoczony przez niby swoją najlepszą koleżankę w pracy. Powiedzmy, że nazywa się ona Renata. Zadzwoniła ona, po godzinach pracy, z problemem dotyczącym oprogramowania, do którego Michał nie ma uprawnień. Michał uczciwie jej odpowiedział, że nie zna rozwiązania jej problemu, ale podał Renacie numer telefonu do serwisanta, który wdrażał to oprogramowanie w firmie. Tylko tyle mógł pomóc, a koleżanka powiedziała, że wystarczy.

Na drugi dzień Michał dostał potężną zjebkę od kierowniczki Renaty, iż źle doradza, a jak się nie zna, to lepiej żeby nie odbierał telefonów! Michał wytłumaczył kierowniczce jak to było i powiedział, że uważa sprawę za zakończoną. Powiedział też, że zastanowi się, jeśli takie sytuacje będą się powtarzać, czy po pracy odbierać telefony i chyba lepiej jakby ktoś mu maile wysłał jak będzie miał problem. Sprawa przycichła.

Michał, pragnąc ze swojej strony wyjaśnić sytuację, zadzwonił do serwisanta, którego numer podał Renacie i zapytał się jak to wyglądało. Z informacji, które uzyskał wyglądało, iż Renata popełniła kilka błędów przy wprowadzaniu danych do oprogramowania, ale powiedziała w rozmowie telefonicznej serwisantowi tylko o jednym. Do serwisanta dzwoniła też kierowniczka Renaty, gdy Renata nie mogła sobie poradzić mimo podpowiedzi serwisanta i zadzwoniła z żalem do swojej kierowniczki.

Po 2 dniach Michał przypadkiem usłyszał jak w pokoju socjalnym Renata żali się ile to miała niedogodności, że Michał jej nie pomógł. Że musiała zostać w pracy całe 30 minut dłużej. Michał wściekł się, ale nie dał po sobie znać, że to wie. Po tygodniu Renata słodko zwróciła się do Michała, czy nie mógłby jej pomóc. Na to Michał jej odpowiedział, że owszem ale najpierw musi zrobić to o czym zapomniała. Zdziwiona Renata zapytała się - O co chodzi? Na to Michał jej odpowiedział, że zapomniała choć powiedzieć jedno słowo - sorry - za to co się stało. Za to, że dzięki jej błędom dostał zjebke.

A co zrobiła Renata? Powiedziała choć słowo przepraszam? Nie! Rzuciła dokumentami, które miała w ręku, na podłogę w pokoju Michała i trzaskając drzwiami wyszła z fochem. Foch zresztą trwa już cały miesiąc. Kto był piekielny? Michał? Renata? Czy też wyścig szczurów, który dotarł niestety do naszej firmy?

czy warto pomagać?

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…