Sprzedaję samochód. I przy okazji krew mnie zalewa jeśli chodzi o potencjalnych kupujących. Nie sądziłem, że czytanie ze zrozumieniem jest w dzisiejszych czasach tak deficytową umiejętnością.
Ogłoszenie wystawiłem na otomoto. Opisałem w nim chyba wszystko co się dało. Każdą jedną naprawę, usterkę, wymianę, dodałem ze 20 zdjęć. Jest nawet podany numer VIN, by można było sprawdzić samochód w rządowej bazie danych. Cud, miód i orzeszki, bo w teorii powinny dzwonić osoby, które chcą się umówić na oglądanie samochodu. Dla własnej wygody napisałem, by w sprawie ogłoszenia kontaktować się ze mną pon-pt: 17-21, w weekendy w zasadzie cały dzień. Gdybym nie odbierał, nagrać się, a oddzwonię. Tyle teorii. W praktyce, tak słodko nie ma.
Rozumiem sytuację, gdy ktoś dzwoni, bo pewnej kwestii nie rozumie, bądź chce się w jakimś stopniu doinformować. Ale pytania o przebieg, pojemność, moc silnika, rocznik, wyposażenie, czy inne rzeczy, które są szczegółowo opisane, niektóre nawet sfotografowane, to zakrawa na lekką ignorancję. A najgorsi w tym wszystkim są ludzie, którzy dzwoniąc w moich godzinach pracy, a)potrafią cię zwyzywać, gdy chcesz do nich oddzwonić w bardziej pasujących ci godzinach; b)domagają się, byś to ty przyjechał do nich na oglądanie samochodu, często gęsto kilkaset kilometrów; c) chcą, byś sprzedał im samochód za połowę ceny, a najlepiej to jeszcze oddał za darmo, bo przecież są biedni/mają chore dzieci/ty jesteś bogatszy/inny powód.
W tym momencie więc, gdy widzę dzwoniący do mnie obcy numer, zanim odbiorę, muszę wziąć 3 głębokie wdechy na uspokojenie, bo na 99% jest to kolejny potencjalny kupujący.
PS. Rozważałem sprzedaż do komisu, ale ceny, jakie mi proponowali, były, delikatnie mówiąc, śmieszne…
Ogłoszenie wystawiłem na otomoto. Opisałem w nim chyba wszystko co się dało. Każdą jedną naprawę, usterkę, wymianę, dodałem ze 20 zdjęć. Jest nawet podany numer VIN, by można było sprawdzić samochód w rządowej bazie danych. Cud, miód i orzeszki, bo w teorii powinny dzwonić osoby, które chcą się umówić na oglądanie samochodu. Dla własnej wygody napisałem, by w sprawie ogłoszenia kontaktować się ze mną pon-pt: 17-21, w weekendy w zasadzie cały dzień. Gdybym nie odbierał, nagrać się, a oddzwonię. Tyle teorii. W praktyce, tak słodko nie ma.
Rozumiem sytuację, gdy ktoś dzwoni, bo pewnej kwestii nie rozumie, bądź chce się w jakimś stopniu doinformować. Ale pytania o przebieg, pojemność, moc silnika, rocznik, wyposażenie, czy inne rzeczy, które są szczegółowo opisane, niektóre nawet sfotografowane, to zakrawa na lekką ignorancję. A najgorsi w tym wszystkim są ludzie, którzy dzwoniąc w moich godzinach pracy, a)potrafią cię zwyzywać, gdy chcesz do nich oddzwonić w bardziej pasujących ci godzinach; b)domagają się, byś to ty przyjechał do nich na oglądanie samochodu, często gęsto kilkaset kilometrów; c) chcą, byś sprzedał im samochód za połowę ceny, a najlepiej to jeszcze oddał za darmo, bo przecież są biedni/mają chore dzieci/ty jesteś bogatszy/inny powód.
W tym momencie więc, gdy widzę dzwoniący do mnie obcy numer, zanim odbiorę, muszę wziąć 3 głębokie wdechy na uspokojenie, bo na 99% jest to kolejny potencjalny kupujący.
PS. Rozważałem sprzedaż do komisu, ale ceny, jakie mi proponowali, były, delikatnie mówiąc, śmieszne…
Sprzedaż samochodu
Ocena:
177
(187)
Komentarze