Historia opowiedziana dzisiaj przez kumpla w pracy.
Kończy mu się umowa na telefon. Udał się więc do salonu swojego operatora, by wybrać coś nowego. A że lubuje się w smartfonach, to szukał czegoś z wyższej półki. Co za tym idzie, w koszta zamierzał też wrzucić dodatkowe ubezpieczenie telefonu. By nie martwić się na przyszłość.
Typ umowy miał mniej więcej upatrzony. Nowy telefon również. Jego uwagę przykuła natomiast umowa dodatkowego ubezpieczenia. A dokładniej, odstępstwa w niej wymienione: kradzież, zalanie, uszkodzenie mechaniczne ciężkim przedmiotem (nie wiem, na jakiej podstawie mieliby to stwierdzać), uszkodzenia wynikające z przegrzania, zwarcia, bądź działania kwasów/zasad.
Krótko mówiąc, dodatkowe ubezpieczenie miało w zasadzie te same wykluczenia, co zwykła gwarancja producencka. A kosztowało 850zł.
Niestety kobitka w salonie nie potrafiła mu powiedzieć, co to dodatkowe ubezpieczenie obejmuje. Niemniej jednak, zanim kolega się zorientował w sytuacji, bardzo usilnie próbowała mu ten pakiet wcisnąć...
Kończy mu się umowa na telefon. Udał się więc do salonu swojego operatora, by wybrać coś nowego. A że lubuje się w smartfonach, to szukał czegoś z wyższej półki. Co za tym idzie, w koszta zamierzał też wrzucić dodatkowe ubezpieczenie telefonu. By nie martwić się na przyszłość.
Typ umowy miał mniej więcej upatrzony. Nowy telefon również. Jego uwagę przykuła natomiast umowa dodatkowego ubezpieczenia. A dokładniej, odstępstwa w niej wymienione: kradzież, zalanie, uszkodzenie mechaniczne ciężkim przedmiotem (nie wiem, na jakiej podstawie mieliby to stwierdzać), uszkodzenia wynikające z przegrzania, zwarcia, bądź działania kwasów/zasad.
Krótko mówiąc, dodatkowe ubezpieczenie miało w zasadzie te same wykluczenia, co zwykła gwarancja producencka. A kosztowało 850zł.
Niestety kobitka w salonie nie potrafiła mu powiedzieć, co to dodatkowe ubezpieczenie obejmuje. Niemniej jednak, zanim kolega się zorientował w sytuacji, bardzo usilnie próbowała mu ten pakiet wcisnąć...
Ocena:
175
(183)
Komentarze