Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81527

przez ~Kruz1702 ·
| było | Do ulubionych
Na fali opowieści o lekcjach Wf dodam też swoją. Ostrzegam, będzie trochę długo.

Musicie wiedzieć, że już od urodzenia mam pewne problemy z większością kości np. w udach mam za grube kości, w lewej ręce mam bardzo cienką, przez co moja lewa ręka jest za słaba do robienia większości ćwiczeń, w zewnętrznych bokach stóp moje kości były po prostu wygięte (na szczęście teraz jest już lepiej i mogę nosić normalne buty), a w kręgosłupie w odcinku klatki piersiowej też mam coś ruchomego, przez co nie mogę robić pompek.

Od małego chodziłam do wielu lekarzach, większość to zlewała i twierdziła, że jestem prosta jak struna. Nigdy nie dostałam żadnych zwolnień z ćwiczeń gimnastycznych. Moja mama w końcu tez zaczęła to olewać, mniej więcej wtedy gdy skończyłam chodzić na basen korekcyjny (musieli go zamknąć). Pomimo bólu wykonywałam wszystkie ćwiczenia przez cała podstawówkę, ale w niektórych sportach po prostu nie mogłam dać z siebie więcej np. serwowanie piłki lewą ręką w siatkówce. Moja wf-uistka i tym samym wychowawczyni tylko na mnie krzyczała. Przez to czułam się gorsza i byłam tą sierotą wybieraną na końcu.

W gimnazjum w końcu zaczęłam się buntować, gdy, tym razem facet, też zaczął wymagać ode mnie czegoś co było dla mnie nie do zrobienia. Szczególnie pamiętam sytuacje, gdy wszystkie miałyśmy przeskoczyć przez kozła, a ja przez swoją wadę nie mogłam się podeprzeć już na koźle aby go przeskoczyć, więc tylko na niego skoczyłam. Pod koniec lekcji usłyszałam, że mam to poprawić, bo aktualnie mam jedynkę. Gdy wytłumaczyłam mu mój problem, stwierdził, że to są wymysły i powinnam bardziej ćwiczyć (jakbym tego nie robiła). Podczas grania w kosza lub siatkówkę specjalnie uciekałam gdzieś w bok i czekałam tylko na serw, żeby zejść z boiska (Zasada była taka, że ta która zepsuje serw schodzi i wchodzi inna). Na nieszczęście facet kazał nam serwować tylko z otwartej dłoni i to najlepiej lewej, bo czemu by nie. Przez takie sytuacje znowu zostawałam na końcu podczas wybierania drużyn. W drugiej klasie prawie cały czas pisałam sobie lewe zwolnienia albo uciekałam z lekcji, przez co o mało co byłabym nieklasyfikowana. Facet do tego stopnia obrzydził mi sporty drużynowe jak i gimnastykę, że teraz jak tylko widzę, że moi znajomi chcą grać w siatkówkę albo w kosza, ja od razu uciekam na drugi koniec boiska albo krzyczę, że będę sędzią.

W liceum sytuacja się trochę poprawiła. Kobieta była wspaniała, rozumiała moje problemy i pozwoliła mi nie robić niektórych ćwiczeń. Wtedy jeszcze jak już musiałam, to grałam w siatkę, ale przez pierwsze tygodnie wciąż czułam, że jak coś mi nie wyjdzie to zaraz zacznę być wyśmiewana lub będą na mnie krzyczeli. Dziewczyny z klasy mnie wiele razy próbowały mnie przekonać, że tak nie będzie, ale to nie pomagało, więc znów po niedługim czasie tylko sędziowałam.

W moim starym liceum była też opcja chodzenia na basen. Ja niechętnie powiedziałam o tym mamie, a ta z zachwytu zapisała mnie od razu bez gadania. Zresztą piekielne sytuacje z moją mamą to też opowieści bez końca. Przez pierwsze baseny czułam się niepewnie, czasami się wykręcałam, ale jakoś tak w grudniu w pierwszej klasie liceum, się w końcu przemogłam i zaczęłam chodzić na basen coraz chętniej, pomimo zmęczenia po i tak długich lekcjach. Pewnego dnia naszej ukochanej pani instruktorki nie było i przyszła jakieś wredne babsko, które tylko krzyczeć i narzekać na młodzież potrafi. W połowie zajęć kazała nam ćwiczyć najpierw nogi do delfina, potem ręce, a potem cały styl. Jak nogi wychodziły mi dobrze, to ręce już nie za bardzo. Powiedziałam o tym tej kobiecie, a ta stwierdziła, że mam chociaż spróbować. Basenów mieliśmy przepłynąć osiem, a ja po przepłynięciu pierwszego nie miałam już siły, podczas płynięcia drugiego złapał mnie ogromny skurcz w stopie, tam gdzie miałam wygięte kości. Od razu podpłynęłam sobie na murek i usiadłam na nim, rozmasowywując sobie stopę. Gdy babsko tylko to zobaczyło, podbiegło do mnie i zapytało się, czemu nie pływam, no to mówię jej, że złapał mnie skurcz. Ta spojrzała na bolące miejsce i stwierdziła, że to nie możliwe, bo tu jest kość, nie ma mięśnia. No to jej mówię, że w moim przypadku jest to możliwe, bo mam przesuniętą kość i w tym miejscu jest mięsień, który powinien być parę centymetrów dalej. Ta dalej mi nie wierzyła i stwierdziła, że wpiszę mi jedynkę za lenistwo, bo przecież ja po coś chodzę na ten basen. Nie wiesz co, moi rodzice ot tak sobie wydają prawie pięć dych co miesiąc, żebym mogła pooglądać pływających ludzi.

Przez takie sytuacje, jestem zrażona do wf. A jeżeli czyta to jakiś nauczyciel tegoż przedmiotu, to uwierzcie swoim uczniom, jeżeli mówią, że coś ich notorycznie boli podczas któregoś z ćwiczeń. Ja przez takie sytuacje, teraz jestem pięknie poskręcana i nie mogę wykonywać niektórych rzeczy, które mogłoby się wydawać są lekkie i proste.

wf szkoła

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -1 (25)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…