Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81534

przez ~Kejtipyra ·
| było | Do ulubionych
W szkole uwielbiałam WF. Byłam dobra w wielu dyscyplinach. Moi rodzice zawsze stawiali na ruch, często graliśmy w siatkówkę czy koszykówkę. Regularnie uczęszczaliśmy na basen czy korty tenisowe. W szkole podstawowej nauczycie zauważyli moje predyspozycje i zaczęły się zawody. Dziś bieganie w zawodach międzyszkolnych, jutro pływanie w zawodach powiatowych, a w środę wspinanie na palmy w RPA. Cały czas coś. Wiadomo jak chcesz robić coś dobrze to chodzisz jeszcze na SKS. Zawsze uczyłam się dobrze, a wtedy nie miałam siły ani na naukę ani na zabawę ze znajomymi. Rodzice poszli do szkoły, wszyscy zrozumieli. Zawody ograniczyliśmy do tego co lubiłam i z czego były fajne wyniki. Tragedia zaczęła się w gimnazjum trafiłam na nawiedzona kobietę która wiedziała o moich osiągnięciach. Zaczęło się to samo, tu nie pomogły moje sprzeciwy, ani pielgrzymki rodziców. Gdy przestałam jeździć na zawody stałam się kozłem ofiarnym co wszystko robi najgorzej. Źle biega, źle pływa i źle oddycha. Byłam przezywana i wyśmiewana. Znienawidziłam to co kiedyś kochałam. Rodzice stali murem ale dyrektorka miała nas gdzieś. Wytrzymałam. W liceum trafiłam na nauczyciela anioła. Nie tylko Ci co nie mają predyspozycji narzekają na lekcje WF. Myślę że za mało jest nauczycieli z powołania. Jednym albo się nie chce a u drugich występuje przerost formy nad treścią.

Szkoła

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (0)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…