Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81582

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
O mentalności ludzi z małych wiosek i tragedii jednostki.

Moja koleżanka została zgwałcona przez "przyjaciela rodziny", a przy okazji pan był bogatym narzeczonym jej kuzynki. Na jaw wyszła sprawa przez to, że matka koleżanki dobrała się do jej pamiętnika. Jedyną przytomną osobą w całej sprawie był ojciec, który dziewczynę zaprowadził na policję.

Sprawa miała miejsce kilka miesięcy wcześniej, więc obdukcja w grę nie wchodziła. Dziewczyna składała zeznania przy obecności wyspecjalizowanego psychologa sądowego, jedynym dowodem był jej pamiętnik.
Zamiast wsparcia otrzymała kolejne ciosy, bo "co ludzie powiedzą", "WSTYT I CHAŃBA BOSKIA", "taka dobra partia, a ty w rodzinie mieszasz", "suka nie da, pies nie weźmie", "trza było gębę na kłódkę zawrzeć, po co policja, po co sądy, nie pierwszy, nie ostatni raz bolca w *** trzymasz". Cytuję jedne z niewielu tekstów które słyszała od najbliższych, matki, brata, siostry, babki... O kuzynostwie nie wspomnę.

Dziewczyna sprawę wygrała. Facet musiał wypłacić odszkodowanie i dostał wyrok w zawiasach (mediacja, płaci kasę, nie idzie do pierdla, dziewczyna kasy potrzebowała, żeby się z tego ciemnogrodu wyrwać, bo do pomocy każdy ostatni).
Teraz żyje, ma się dobrze. Robi to, co lubi. Rodzinkę odcięła.

Tylko ja nie mogę zrozumieć, jakim trzeba być ch**** czy p****, żeby dobro własnego dziecka/wnuczki/siostry, po prostu rodziny, stawiać niżej tego "co ludzie powiedzooo". I w ogóle patrzeć na tego typu sprawę z takim spokojem wewnętrznym, no bo przecież się nic nie stało, nie pierwszy, nie ostatni, he, he, a taka dobra partia przepadła.
Szlag mnie trafia!

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 213 (233)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…