Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81617

przez ~KittyBio ·
| Do ulubionych
Czytając tak te wszystkie historie, chciałam się "pochwalić" swoją niedawną piekielnością i głupotą.

Otóż jestem posiadaczką psa - kundla wielkości owczarka niemieckiego. Pies niestety wzięty ze schroniska i rzuca się na inne psy, toteż chodzi w metalowym kagańcu (bo w skórzanym obciera pysk)i zazwyczaj na krótkiej smyczy.

Notorycznie się zdarzają przypadki, gdzie właściciel minipsa (no wiecie - taki wielkości dużego królika), informuje, że jego Pusia/Niunia chce się tylko pobawić i nie gryzie. Zdarza się, ze jakiś dzieciak podleci bez pytania i dostanie kagańcem w brzuch, a zbulwersowana matka nagle przypomina sobie, że ma dziecko. No ale pies na krótkiej smyczy, więc za bardzo siły nie ma.

Tak więc więc wracam sobie z tym swoim kundlem, już nieco wkurzona (bo znowu przed chwilą opierniczyłam pana ze swoim pinczerkiem bez smyczy) i nagle idzie dwójka dzieci z małym, włochatym psem na automatycznej smyczy. 5 m obchodzić ich nie będę, drogi nakładać też nie, bo przypominam, że już mam zły humor. Mój coś tam sobie warknął, trochę włosa zjeżył, ale się minęliśmy, bo mop na 4 nogach był zajęty wąchaniem trawnika. Za chwilę mamusia dzieci (tak sądzę), krzyczy z balkonu, co by Fifi spuścić ze smyczy (jakby 5m to za mało). No i urocza Fifi nieszczęśliwie znalazła się przy moim bydlęciu, a ja zła jak osa, nie złapałam psa za obrożę jak mam to w zwyczaju robić, by oszczędzić minipieska.

Fifi najpierw została uderzona metalowym kagańcem, a potem przygnieciona łapą i jeszcze raz uderzona metalowym ochraniaczem na pysk. Mało tego, jeden dzieciak zaczął wyć, a drugi chciał zabrać Fifi (no tylko, że moje bydlę, większe od niego było), ale na szczęście posłuchał mnie i nie podszedł do mojego psa. Z trudem zabrałam swoje bydlę z ich Fifi (niestety nie podniosła się sama) i kulturalnie się pytam czy mogą mamę zawołać, bo pies do veta koniecznie iść musi.

Mamusia przyszła i od razu poleciała sobie z całym słownikiem (wiecie ile jest synonimów do panny lekkich obyczajów?!) niecenzuralnych słów, a pies dalej leży. No to skończyło się na wezwaniu straży miejskiej, która dotarła szybko - raptem 20 min <ironia> (mop zaczyna charczeć, wstał, ale zatacza się na boki). No i tłumaczę co i jak, sąsiedzi z balkonów potwierdzili wersję zdarzeń, co zajęło w sumie ponad 1 godz.

Pani dostała mandat (pies nie na smyczy - jej wina) i panowie pojechali. Na następny dzień dowiedziałam się, że mop na 4 nogach został uśpiony.

Mam do dziś wyrzuty sumienia, ale drodzy posiadacze psów - to że Wasz Ciapek nie gryzie, wcale nie oznacza, że to on nie będzie pogryziony/poturbowany. A Wy drogie matule naszej narodowej przyszłości, pilnujcie Waszych pociech, bo podbiegnięcie do psa bez pozwolenia, może się skończyć szwami i bolesnymi zastrzykami dla dzieci.

Skomentuj (158) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 170 (242)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…