Chodziłam do bardzo miłego i kompetentnego fryzjera, powiedzmy pana Mariusza. Z usług fryzjerskich zbyt często nie korzystałam, ale dwa razy do roku się zdarzyło.
Pewnego razu postanowiłam, że zafunduję włosom saunę - tak więc telefon w dłoń i dzwonię do zakładu fryzjerskiego, w którym pan Mariusz pracował. Odebrała kobieta, właścicielka zakładu, którą widywałam w czasie wizyt tam - zwykle obsługiwała inną klientkę na drugim fotelu.
Przywitałam się i powiedziałam, że chciałabym się umówić do pana Mariusza na saunę i... Wtedy się zaczęło. Pani jaśnie właścicielka zaczęła na mnie krzyczeć przez słuchawkę, pamiętam, że padły m. in. słowa: "Jest pani stałą klientką, czy nie?!" - wydźwięk całości był ogólnie taki, że pan Mariusz już tam nie pracuje od jakiegoś czasu i co ja sobie myślę, dzwoniąc i pytając o niego.
Nie wiem, co chciała osiągnąć wrzeszcząc na mnie, ale na pewno jedno jej się udało - teraz nie jestem jej klientką w ogóle.
Pewnego razu postanowiłam, że zafunduję włosom saunę - tak więc telefon w dłoń i dzwonię do zakładu fryzjerskiego, w którym pan Mariusz pracował. Odebrała kobieta, właścicielka zakładu, którą widywałam w czasie wizyt tam - zwykle obsługiwała inną klientkę na drugim fotelu.
Przywitałam się i powiedziałam, że chciałabym się umówić do pana Mariusza na saunę i... Wtedy się zaczęło. Pani jaśnie właścicielka zaczęła na mnie krzyczeć przez słuchawkę, pamiętam, że padły m. in. słowa: "Jest pani stałą klientką, czy nie?!" - wydźwięk całości był ogólnie taki, że pan Mariusz już tam nie pracuje od jakiegoś czasu i co ja sobie myślę, dzwoniąc i pytając o niego.
Nie wiem, co chciała osiągnąć wrzeszcząc na mnie, ale na pewno jedno jej się udało - teraz nie jestem jej klientką w ogóle.
fryzjer
Ocena:
170
(176)
Komentarze