Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81674

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie ma to jak pograć sobie w gry wideo z rodziną.

W ciepły, wakacyjny dzień, siostra powiadomiła nas że wpadnie po południu z mężem i córką. Ja, mama i tato ucieszyliśmy się, że spoko, zrobimy grilla, przygotujemy jakieś zabawki do wody (mieliśmy wtedy nadmuchiwany basen, zawsze jak przyjeżdżali, to basen był główną atrakcją dla najmłodszej, poza zabawą w chowanego).

Jednak kiedy państwo już przyjechało, zaczęły zbierać się chmury i wkrótce rozpoczęła się ulewa (uroki lata, co?).
Tak więc wszyscy zebraliśmy się w domu i zamiast grilla były drobne przekąski.

Gdy tak padał deszcz, zdaliśmy sobie sprawę, że prędko to on nie odejdzie, więc trzeba znaleźć sobie jakąś inną rozrywkę. Wtedy siostra zaproponowała, żebym podłączył Pegasusa i włączył Mario. Oznajmiłem że mam tylko jeden kontroler, a na to odpowiedziała, że to nic - zrobimy zawody, po kolei wszyscy będziemy grać, dopóki nie stracimy ostatniego życia i porównamy wyniki. Kto będzie miał najwięcej punktów - wygrywa, każdy gra po razie.

Pomyślałem, że taka wspólna, rodzinna rozrywka przy grze wideo to fajna sprawa, więc szybko poleciałem po sprzęt i wkrótce Marian zawitał na ekranie.

Kamilcia - bo tak ma na imię nasza sześcioletnia bohaterka dzisiejszej historii, dosłownie trzęsła się z entuzjazmu na myśl, że ona będzie grać w grę, wciskać przyciski, skakać, ratować księżniczki.

Poprzez losowanie ustaliliśmy kolejność - mama, szwagier, siostra, ja, Kamilka, tato.
No i się zaczęło.

Dałem mamie kontroler do ręki, wytłumaczyłem co który guzik robi i tak dalej. Wiedziałem, że mama raczej daleko nie zajdzie, ale i tak przeczuwałem, że głównym celem całej tej zabawy jest chwalenie Kamilki jaka to ona nie jest najlepsza.
Mama zaczęła grać - Kamilka podbiegła i z płaczem wyrwała pada z ręki.

Zdenerwowany zapytałem:
- Co ty robisz, teraz babci kolej!
- ALE JA CHCĘ BYĆ PIERWSZA, PIERWSZA, PIERWSZA!

Chciałem zainterweniować, żeby jej pokazać, że tak się nie robi i tak nie wolno. Już sięgałem po przycisk na konsoli, żeby zrestartować grę, ale szwagier mocnym głosem warknął:
- NIECH GRA.

Zauważyłem że patrzy na mnie i jest strasznie sfrustrowany moim zachowaniem, więc usiadłem na kanapie.
Oczywiście młoda zginęła na pierwszym przeciwniku i miała zaledwie kilkaset punktów (dla niezaznajomionych z grą powiem, że 200 punktów zdobywa się za zbicie jednego przeciwnika). Game Over.

No to przyszła kolej na mamę. Ku naszemu zdziwieniu, przeszła jeden poziom, ale trzy razy skuła się na tym podziemnym. Punktów miała już kilka, bądź kilkanaście tysięcy. Widząc to, Kamilka skuliła się na kanapie i zaczęła dosłownie skomleć. Nie wiem jak to inaczej nazwać. Mama, by ją udobruchać, powiedziała jej, że następnym razem pójdzie jej lepiej.

Potem zagrał szwagier, poszło mu nieźle. Potem była kolej siostry, jej też nie poszło gorzej. No i do ręki pada wziąłem ja.
- O, znawca gier gra. Cicho, lepiej nie rozmawiajmy, bo tu poważny gracz teraz będzie się skupiał i lepiej mu nie przeszkadzać. Najlepiej to chodźmy wszyscy do innego pokoju - namawiał szwagier. Nie wiem czemu, ale zawsze miałem wrażenie, że ten człowiek zwyczajnie mnie nie znosił.

Prawie przeszedłem grę, zginąłem na ostatnim poziomie. Oczywiście, szwagier, siostra nie patrzyli, bo to oczywiste, że będę miał tam miliony i w takim razie można mnie olać, bo ja i tak przy tych grach siedzę 24/h (tak, to też usłyszałem). Rodzice byli natomiast zajęci szykowaniem innych przekąsek i tak dalej.
Jedynie kto oglądał, to Kamilka.

Gdy oznajmiłem wszystkim, że skończyłem grać, wszyscy wrócili na miejsca. Teraz, logicznie, byłoby, gdyby teraz grał tato. Ale Kamilka wyczytała listę i wykrzyczała:
- Juhuuuuu! Teraz ja gram, słyszycie, teraz ja gram! Wy graliście raz, a ja będę grała dwa razy! Słyszycie mnie? Bo ja grałam i teraz znowu będę grać!
- Ale Kamilko- zwróciłem się do niej - ty już grałaś, to znaczy, że wykorzystałaś swoją kolejkę. Teraz będzie grał dziadek, bo to jego kolej.
- Ale ja chcę grać! TERAZ TERAZ TERAZ! - skakała w miejscu.
- Ale to by było niesprawiedliwe dla nas.

Wtedy z automatu spuściła głowę w dół, obróciła się na pięcie i szybkim krokiem poszła do mojego pokoju, gdzie zanosiła się płaczem. Siostra od razu poleciała do niej, żeby ją uspokoić.
- No to wspaniale żeś to zrobił. - odezwał się szwagier.
- Ale o co chodzi?
- Wspaniały, zawodowy graczu, tak żeś tą swoją SPRAWIEDLIWOŚĆ wywalczył...
- Ale serio, nie dość że zabrała mamie pada, to jeszcze teraz drugi raz chciała grać, a my wszyscy po razie...
- ALE TO JEST JESZCZE DZIECKO - wydarł się wniebogłosy.

No tak, to jest prawdopodobnie najlepszy argument jaki mógłbym kiedykolwiek usłyszeć. To tłumaczy wszystko.
- CHODŹ- zwrócił się do mojej siostry - IDZIEMY DO DOMU. TU NIE MA ZABAWY, BO GŁUPIE GRY SĄ TRAKTOWANE ŚMIERTELNIE POWAŻNIE.

Tato nie zdążył zagrać, bo obrażone państwo kazało wyłączyć i schować te "zabawki", żeby młoda nie widziała i żeby znowu nie wpadła w histerię. Wzięli Kamilkę, jakoś ją udobruchali, wyszli z domu, gdy padał obfity deszcz.

Na odchodne szwagier jeszcze rzucił mi
- IDŹ GRAJ TAM SOBIE W GRY, WYJDZIESZ NA LUDZI, BURAKU.

I poszli.
Ponieważ sam się już w tym wszystkim pogubiłem - możecie dla mnie wskazać, kto w tej historii był najbardziej piekielny?

gry wideo

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (226)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…