Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81773

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem ostatnio na weselu. Było to pierwsze wesele po paru latach „posuchy” i skład gości trochę inny niż zazwyczaj. I, nietypowo dla mnie, oglądałem je zza stołu, gdyż na początku zostałem „uziemiony” przez odnowioną kontuzję kolana. Historia będzie o zachowaniu gości, ludzi niby na poziomie, wykształconych.

Goście siedzieli po kilkanaście osób przy prostokątnych stołach. Sąsiadów siedzących po lewej oznaczam L1, L2, po prawej - R1, R2, naprzeciwko - P1, P2, a z sąsiednich stołów - S1, S2.

1. Goście schodzą się powoli i siadają na swoich miejscach zgodnie z rozpiską. Kelnerzy czekają z szampanem na resztę gości i młodych. Na stołach stoją dzbanki z sokami. L1, L2 nalewają sobie lemoniadę do szklanek w umiarkowanej ilości. P1, P2 wybierają największe szklanki i nalewają sobie po brzegi, więc dla pozostałych zostaje symboliczna ilość, a dla nas (mnie i żony) brakuje. Ponieważ nie smakuje mi sok pomarańczowy, a jabłkowy toleruję, więc na razie zadowalam się tym ostatnim.

2. Kelnerzy roznieśli zupę. Nagle P1 przesuwa się w moją stronę i napiera na mnie ramieniem. Patrzę, co się dzieje, a to P2 zaczął jeść swoją zupę. Muszę przyznać, że pierwszy raz widziałem taką pozycję. P2 siedzi zgarbiony, ręce oparte łokciami (tak, dobrze napisałem – łokciami) o brzeg stołu w ten sposób, że dłonie są na godzinach 11 i 1, a łyżkę ma skierowaną do siebie. Brodę trzyma ok. 10 cm od powierzchni zupy, którą szufluje łyżką do gęby nie przesuwając rąk. Oczywiście oba łokcie ma 20 cm od tułowia, więc nie dziwię się, że P1 napiera na mnie.

3. Ciasteczka. Podane elegancko na tacach, na każdej łopatka (do ciasteczek z kremem) i szczypce (takie zgrabne, w sam raz do nakładania ciastek bez kremu). P1, P2, P3, P4, R2 nakładają ciastka (nawet te z kremem) na swoje talerze łapami. To co z tego, że palce się pobrudzą – można je przecież oblizać (jakby nie było serwetek przy stole). Jeden z P nie wziął nawet talerzyka deserowego, tylko wpieprzał ciastka z ręki.

4. Zimna płyta. Podana na osobnym stole. Na tacach z wędliną leżą kostki sera pleśniowego. Przy stole byłem na początku – sądząc po ubytkach wędlin mogłem być 5-7 osobą. Na sery się już nie załapałem, bo stojąca przede mną S1 pozbierała wszystkie (na talerzyku miała ponad 20 kawałków sera).

5. P1, P2 z pkt 1 dalej siedzą przy pełnych szklankach lemoniady. P1 łapie buteleczkę wody mineralnej, otwiera, pije dwa łyki z gwinta, zakręca butelkę i odstawia na środek stołu. Bufet z czystymi szklankami, uzupełnianymi na bieżąco, był w odległości 3m od naszego stolika. Od tej pory nalewałem sobie napoje wyłącznie z butelek, które sam otwierałem.

6. Gorąca kolacja. Podana na środku w podgrzewaczach. Każdy nakłada sobie ile chce (i wg mnie tyle, ile jest w stanie zjeść). P1, P2, P3, P4 przychodzą z pełnymi talerzami golonki w kapuście + kaszanka lub smażona kiełbasa. Po kilku kęsach jak jeden mąż zostawiają prawie wszystko na talerzach, które wkrótce kelnerzy zbierają ze stołu. Sąsiedzi P zgodnie oświadczają, że nie są w stanie już nic zjeść.

7. S2 podchodzi do naszego stołu i zaczyna rozmawiać z R1. Czuję, że moja marynarka, która do tej pory spokojnie wisiała na oparciu krzesła, ożyła i zaczyna się wiercić. Nie, to nie przypadek ożywienia materii nieożywionej. To tylko S2 oparła się ręką na mojej marynarce i kręci nią nerwowo w lewo i prawo. A było fajnie, bo oparcie zwieńczone gałeczką, więc aż korci by kręcić. Zwracam uwagę raz, drugi. Nie skutkuje. Wstaję (S2 musi odejść od mojego krzesła) i zaczynam rozmawiać z L1 stojącą akurat obok. Staję w ten sposób aby zablokować S2 dostęp do mojej marynarki. Po ok. 30 sekundach czuję pod żebrami łokieć S2, która znowu pieści moja marynarkę. Jedynym ratunkiem było założenie marynarki na siebie i poczekanie aż zagrożenie ze strony S2 minie.

8. Tort. No właśnie. Nie można dopuścić, aby taki pyszny, weselny tort się zmarnował. Wszyscy P proszą o duży kawałek dla każdego. Męczą się z tym ok. 15 min. No jednak nie mają drugich żołądków więc okazuje się, że oświadczenia z pkt. 6 były prawdziwe. Prawie nietknięte torty zabierają kelnerzy.

9. P1, i P2 oddają kelnerom pełne szklanki z pkt 1.

10. Zimna płyta podana na stoły. Podchodzi do nas S3, nawet nie przysiądzie, żeby porozmawiać, rzuca tylko „O, macie fajną szyneczkę” i łapie za widelec z półmiska, i podbiera wędliny, i zajada na stojąco rozmawiając z S4. Po kilku kęsach odkłada widelec na półmisek. Podaję więc S3 ten widelec mówiąc „To jest twój widelec”. Widelec natychmiast wraca na półmisek. Wkładam go znowu do ręki S3 i mówię „To jest twój widelec”. Sytuacja się powtarza. Podaję S3 widelec ponownie i mówię „To jest twój widelec, jadłaś nim, to go weź”. S3 odchodzi od naszego stołu odkładając przedtem widelec na półmisek z wędlinami. Widelec położyłem na brudnych talerzach i z bufetu (odległego 3 m) przyniosłem czysty. Od tego czasu zawsze przed nabraniem potraw brałem czyste sztućce.

O dobiegających zewsząd odgłosach mlaskania i siorbania nie warto nawet wspominać.

wesele kultura przy stole

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (221)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…