Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81942

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem świeżo po wizycie Pani z opieki społecznej :) W sumie mogłam wypaść jeszcze gorzej, ale całe szczęście Pani była miła i życiowa i machnęła ręką na bałagan w domu, stertę niepozmywanych naczyń i ogrom zebranego prania :)

A zaczęło się od tego, że ostatnimi czasy gorzej się czuję, raczej nie wstaję z łóżka. Dogadałam się ze znajomą, że będzie moje dzieci odwozić do szkoły i żłobka. Ja jej daję na paliwo, plus tygodniowo 50 zł na jakieś śniadanie i sok dla starszego do szkoły (ostatnio już dzieciak nie chce kanapek z domu, woli pączki, drożdżówki itp. jakoś mi nie przeszkadza, bo w szkole dostaje obiad dwudaniowy, w domu też jest codziennie zdrowy obiad i kolacja).

Ostatnimi czasy zepsuł nam się jeden z samochodów. Naprawa bardzo kosztowna i niestety czasochłonna, ale mąż podjął się sam to naprawić wieczorami, przez co niestety nie ma czasu, żeby ogarnąć dom. No ale zawsze to oszczędność, bo ponosimy tylko koszty części, robocizna odpada :) Okazało się, że starszy syn ma wycieczkę, dość kosztowny wyjazd, ale dogadałam się z nauczycielką, że syn pojedzie, a ja zapłacę dzień przed wyjazdem, bo z racji tej naprawy niestety jesteśmy trochę pod kreską. Nauczycielka nie miała żadnych "ale", w tej sytuacji więc myślałam, że wszystko załatwione. Niestety ale chyba ktoś się doszukał jakiegoś zaniedbania z mojej strony.

Przyszła Pani z opieki, bo wpłynęło zgłoszenie, że dzieci zaniedbane, że ja się domem nie zajmuję, że sąsiedzi dzieciom jedzenie kupują itp.
Zaskoczyło mnie to bardzo, bo staramy się z mężem jak możemy, ostatnio nawet mąż zmienił pracę na lepiej płatną kiedy ja już nie mogłam pracować żeby dzieciakom niczego nie brakowało.

Wyjaśniłam zaistniałą sytuację, powiedziałam szczerze jak się sprawy mają i że nasze problemy finansowe trwały raptem tydzień, a to jedzenie dzieciom jest kupowane za moje pieniądze. Kobietka popatrzyła na mieszkanie, na te wyprane ciuchy w misce, lodówka była pełna, więc stwierdziła, że w sumie nie za bardzo ma się do czego przyczepić.

A kiedy zapytałam, kto złożył ten donos to kobietka powiedziała tylko tyle, że to już nie pierwszy donos od tej osoby w naszej sprawie. Zagadka się rozwiązała. To kochana szwagierka, kolejny raz wykręciła mi taki nr... Kiedyś miałam już wizytę opieki społecznej w sprawie tego, ze narkotyzuję dziecko... Żyć nie umierać.

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 165 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…