Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81952

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam historię użytkowniczki Faerenn o tą: http://piekielni.pl/81947

i taśma mojego życia zaczęła przewijać się przed moimi wewnętrznymi oczami aż zatrzymała się na jednej scenie sprzed niemal 25 lat..
.
Scena ta przedstawia młodziutką Katzen, bladą, zapłakaną, słaniającą się na nogach, zszokowaną i bliską myśli samobójczych.

Zawsze byłam bardzo dobra z języka polskiego, generalnie humanistka. Dla równowagi z matematyki, fizyki itp moje zdolności oscylowały wokół zera absolutnego, jak dostałam trójkę to było święto lasu (skala ocen 2-5, tak dla przypomnienia).

Oczywiście - jak można się domyślać - byłam jedną z ulubienic pani od polskiego. Pożerałam książki (nadal żrę), pisałam wiersze, opowiadania, które przynosiłam mojej ukochanej pani od polskiego, żeby oceniła ich poziom, moje wypracowania wisiały w szkolnych gablotach jako wzór no i te klimaty, wiecie.

Gdy byłam w klasie trzeciej liceum sytuacja uległa zmianie o tyle, że moja pani od polskiego została dyrektorem szkoły.

Matura w tamtych czasach wyglądała inaczej, niż dziś:
egzamin pisemny: język polski + wybrany przedmiot (matematyka, fizyka, biologia, geografia, historia)
egzamin ustny: język polski + ten wybrany przedmiot+ język obcy, którego uczyłeś się w szkole.

I tu właśnie legło sedno problemu.

Starsi z Was pamiętają zapewne obowiązkową naukę języka rosyjskiego, przez większość znienawidzoną i uznaną za niepotrzebną.

Ja miałam obowiązkowy rosyjski i niemiecki. Ponieważ jednak od kilku lat uczyłam się prywatnie angielskiego, co wówczas było furorą, zapragnęłam zdawać maturę z tego właśnie języka. Ówczesne przepisy nakazywały, aby uczeń, który chce zdawać maturę z języka obcego, którego nie ma w programie swojej klasy - zdawał egzamin komisyjny dopuszczający do matury. Złożyłam zatem podanie o taki egzamin.

Solidnie zapoznałam się materiałem, który wszak mógł być inny, niż ten z kursu na który uczęszczałam prywatnie.

I zachorowałam. Nie pamiętam, grypa? Angina? Tak czy owak coś, co wywołało wysoką gorączkę i niezdolność mówienia. I wtedy telefonicznie powiadomiono mnie, że mój "komis" został wyznaczony na jutro na godzinę 8 rano. Zależało mi, powlokłam się. Trawiona wysoką gorączką nie bardzo pamiętałam, jak się nazywam. Starałam się, ale słabość ciała pokonała siłę ducha. Zawaliłam go.

I wtedy rozpętało się. Gdy wróciłam po chorobie do szkoły, wobec całej klasy moja ukochana pani polonistka-dyrektorka darła się na mnie, że zmarnowałam czas jej, pań z komisji itp. Z całej jej długiej tyrady, wygłaszanej przed klasą pod moim adresem zapamiętałam wywrzeszczane dwa słowa (do dziś mi się śnią) "Jesteś dnem!!!"

Nawet robak ma prawo bronić swojej godności. Wiedziałam, ze wypadłam źle, ale od razu "dnem"? Podniosłam zapłakaną twarz, powiedziałam, że "pani nie ma prawa tak do mnie mówić" i wybiegłam z klasy.

Za to oblała mnie na maturze pisemnej z polskiego.

Moja wychowawczyni, złota kobieta (potem się dowiedziałam, że dzięki niej w ogóle mogłam zdawać tę maturę - po oblaniu komisa dyrektorka miała prawo nie dopuścić mnie w ogóle do matury, ale wychowawczyni wybłagała możliwość zdawania z rosyjskiego). Powiadomiła mnie wcześniej telefonicznie o oblaniu przeze mnie matury pisemnej z polskiego, żeby mi oszczędzić upokorzenia dowiedzenia się o tym w obecności całej szkoły. To właśnie z tego momentu pochodzi moje wspomnienie, opisane na początku - gdy się o tym dowiedziałam...

Miałam 18 lat i wydawało mi się, ze oblana matura przekreśla moje życie, że już nic się nie da zrobić, że jestem zerem i że chcę się powiesić...

Podniosłam się dzięki wsparciu mojej Mamy. Maturę zdałam - pół roku później, w Kuratorium Oświaty. Chwila ogromnej satysfakcji, gdy widziałam wyraz twarzy pani dyrektor - jako dyrektor szkoły musiała podpisać moje świadectwo maturalne, wystawione przez Kuratorium - z matura z polskiego (pisemna i ustną) zdaną na 5 - trochę osładza to koszmarne wspomnienie.

(Mogę nie pamiętać wszystkich szczegółów. Minęło prawie 25 lat, a mój stan psychiczny wówczas znajdował się w stanie katastrofy).

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 164 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…