Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82122

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Druga z trzech historyjek, które dziś napisałem.
Nie wiem czy powinienem to tu opisywać. Będzie o rodzinie mojej Dziewczyny (dalej: D).
D nie miała w życiu lekko. Gdy była malutka jej rodzice się rozwiedli, a ona i jej brat zostali z matką. Matką, która prowadziła się dość frywolnie, a wszelką złość wyładowywała na dzieciach. Głównie na D. Z ojcem i jego rodziną D miała bardzo słaby kontakt - wszelkie próby utrudniała matka. Dość powiedzieć, że gdy babka od strony ojca (dalej: babka) chciała dać dla D prezent na komunie to zrobiła to na szybko pod kościołem. Prezent został natychmiastowo skontrolowany przez matkę. Matka miała kilku partnerów i jeden kiedyś dobierał się do D, ta poszła do matki, a matka stwierdziła, że D jest winna i chciała jej odbić faceta. W pewnym momencie życia, gdy D już była w liceum stwierdziła, że z matką żyć nie będzie. Udało jej się skontaktować z ojcem, ten założył sprawę i wygrał - D trafiła do ojca.
Tam jednak też lekko nie miała. Ojca więcej nie było niż był (prowadził biznes, który kiepsko prządł, a później wyjeżdżał do Niemiec do roboty), a macocha wykorzystywała D do opieki nad domem i dwójką dzieci. Były też jakieś machlojki finansowe (wzięcie na D kredytu pod groźbą "jak nie podpiszesz to wypad"). Ojciec bardziej wierzył żonie niż D dlatego D postanowiła uciec z tego toksycznego środowiska. Zamieszkaliśmy razem i sobie skromnie żyliśmy. Po zachowaniu D było widać to, co przeszła w życiu. Rozmowy z kimś obcym sprawiały jej trudność. Nawet zadzwonienie do urzędu w jakiejś sprawie było problemem, bo "a co jeśli będą krzyczeć?" - tak ją matka z macochą stłamsiły i zaszczuły. W pewnym momencie życia los rzucił nas do jej rodzinnej miejscowości. Tam D odnowiła kontakt z babką i ciotką - siostrą ojca (dalej: ciotka). Przez kilka lat to była właściwie jej jedyna rodzina. To u nich się żaliła, szukała porady, ale w zamian i my im pomagaliśmy - a to jakieś zakupy się zrobiło, a to drzewo przewiozło czy zawiozło do większego miasta (ani babka ani ciotka - rozwódka - nie miały samochodu). D załatwiła dla syna ciotki pracę wakacyjną w Holandii. Tu warto zaznaczyć, że ze względu na jakieś dawne zaszłości ojciec D nie utrzymywał kontaktu ze swoją matką, a z rodzeństwem jedynie okazjonalny (i to raczej z braćmi niż siostrami).
W międzyczasie my się przeprowadziliśmy na własne mieszkanie i chcieliśmy w nim wymienić lodówkę, ale, że ja chwilowo byłem bez pracy (zaraz miałem rozpocząć nisko płatną służbę przygotowawczą), a D zarabiała minimalną to nie było nas stać. Raty nie wchodziły w grę, bo dla D nikt ich nie chciał dać, a nie chcieliśmy ładować się w jakieś czaple, podskoki czy inne parabanki. Moi rodzice dali mi darowiznę na mieszkanie i remont więc ich nie chcieliśmy prosić, ale babka się zgodziła - ona weźmie raty na siebie, a my mamy je spłacać. Dla nas bomba. Babka była też tak miła, że spłaciła pierwszą ratę w ramach prezentu. Raty na 36 miesięcy udało nam się spłacić w nieco ponad rok.
Babka żaliła się niejednokrotnie dla nas - mnie i D - że ciotka ją kiedyś oszukała. Mieszkali wtedy na wsi w domu, którego właścicielką była babka. Babka postanowiła dom przepisać na ciotkę, a ta wraz z mężem go sprzedała kupując dla babki jakąś kawalerkę. Dla babki było to nie na rękę, bo została sama, ma trudności z poruszaniem się, a tu trzeba palić w piecu i jeszcze się samemu ze skromnej renty utrzymać. Dom zaś był piękny z sadem, chyba też jakimiś pomieszczeniami czy budynkami gospodarczymi. Widać było, że starszej kobiecie było przykro i czuła się oszukana przez córkę - przecież miały tam nadal mieszkać. Ciotka z rodzeństwem była dogadana tak, że ze sprzedaży każdy miał dostać trochę kasy (bo gdyby babka umarła to przecież wszyscy byliby spadkobiercami). Nie wiem, kto dostał kasę, ale wiem, że ojciec D nie dostał ani grosza.
Wszystko zmieniło się trochę ponad rok temu. Do Polski przyjechał ojciec D. Przez ciotkę zaproponował spotkanie. Widziałem ile D nerwów kosztuje podjęcie decyzji o spotkaniu. Wiedziałem też, że tęskni za ojcem, ale i boi się spotkania. Zgodziła się. Na spotkaniu było emocjonalnie. Ojciec przeprosił i w ramach przeprosin dał sporą ilość kasy - "masz córcia, chociaż tak ci mogę wynagrodzić te lata, gdy nic ci nie dawałem". Było tego kilka tysięcy złotych. Proponował też, że znajdzie córce samochód w Niemczech (bo tam osiadł już na stale i ma nową partnerkę), że na prawo jazdy da dla D. Na urlop zaprasza. Ciotka również dostała propozycje "siostra, jak chcesz to i tobie auta poszukam - prawko masz, samochód ci niedrogi znajdę", ale ciotka nie chciała, bo jej nie stać ani na kupno ani na paliwo, ubezpieczenie czy części jakby się zepsuł. Ona pracuje za trochę ponad minimalną i jej nie stać.
Po paru dniach D dostała zdjęcia samochodu i wiadomość "ładny?". Jak przyszły teść dowiedział się, że ładny to napisał "to dobrze, bo kupiłem go dla ciebie. Kiedy przyjedziecie? Wystarczy, że umowę z Niemką podpiszecie, bo już zapłacone". Więc wybraliśmy się do Niemiec na kilka dni i stamtąd wróciliśmy Focusem. Może i nastoletnim, ale zadbanym z małym przebiegiem sprawdzanym w ASO (bo tylko tam Ford był serwisowany) i kilkoma płytkimi ryskami, które była właścicielka spowodowała na parkingu. Samochód w Polsce zarejestrowany na mnie jako właściciela i na D jako współwłaścicielkę - byłby tylko na D, ale ona nie ma prawka i przez to OC byłoby horrendalnie drogie. Na dwutygodniowy urlop do ojca D pojechaliśmy Fordem. Po powrocie i babka i ciotka przepytywały D: a z kim ojciec żyje? A skąd ona? A dzieci mają? A ona pracuje? A ojciec pracuje? A czym jeździ? A gdzie mieszka? A dużo zarabia? D za dużo nie mówiła, bo i generalnie nie rozpowiada takich rzeczy, a i ojciec prosił, by za dużo nie mówić.
Na jesieni pokłóciliśmy się z D i to ostro. Wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i wyjechała do babci. Następnego dnia przyjechała busem z ciotką i zabrały samochód i prawie wszystkie rzeczy. Zabierając samochód ciotka chciała żebym napisał jej upoważnienie, że ona może poruszać się nie swoim samochodem - pierwszy raz o takim kwicie słyszałem i wkurzył mnie. Dla mnie był jak stwierdzenie "uważam, że zgłosisz, że ukradłam samochód", ale cóż - de facto samochód nie był mój, a D - niech ma ten kwit. Zaproponowałem, że samochód odkupie, ale uzyskałem odmowę, bo ciotce się przyda. Któregoś dnia dostałem od D informacje, że ciotka przyjedzie po resztę rzeczy, a ona jedzie do ojca, bo tam robotę znajdzie lepszą. Trudno, nadal próbowałem walczyć o jej powrót, ale nie dała się przekonać i wyjechała. Nadal miałem z nią kontakt, nadal próbowaliśmy dojść do porozumienia, ale każda rozmowa kończyła się kłótnią o to samo. W międzyczasie przyjeżdża ciotka i daje mi umowę kupna sprzedaży samochodu. D już podpisała, widzę, że jej podpis jest autentyczny więc i ja podpisuję. Ciotka w międzyczasie mówi, że ona się z D dogadała, że żeby nie robić mi problemu (jakby gdzieś przywaliła to moje zniżki idą się paść) to ona na razie Forda odkupuje, a później jak coś to samochód wróci do D. No okej - ich sprawa.
Po niecałych dwóch miesiącach D wraca do mnie - udało się pogodzić. Dowiaduje się, że babka sprawiła D sporą przykrość, bo jak po dwóch tygodniach pobytu w Niemczech i całkowitym braku kontaktu D odezwała się do niej to babki nie interesowało nic poza informacjami o zarobkach i życiu prywatnym ojca D, a jak ta nic nie chciała mówić to babka walnęła focha. D mówi, że będąc u ojca sobie trochę pomyślała i ma pomysł na biznes - dokończy kurs na prawko i samochód w biznesie jej się bardzo przyda. Zadzwoniła więc do ciotki i pyta o zwrot samochodu. Co usłyszała "jaki zwrot? Przecież nic takiego nigdy nie mówiłam". Oczywiście kasy żadnej też dla D nie przekaże, bo przecież jest umowa, a wg niej jest już zapłacone. No i ciotka włożyła sporo kasy w samochód - OC, opony zimowe, sprzątanie (sama nie odkurzyła - ja przed przekazaniem nie miałem czasu - tylko musiała wynająć firmę, bo podobno taki był zasyfiony, co nie jest prawdą, bo jakbym zabrudził wnętrze to D by mi łeb urwała) i musiała go oddać do malowania (pamiętacie jak mówiła, że jej nie stać?). Cóż, prawo jest po jej stronie i to głupota D, że kasy nie wzięła. D próbowała interweniować u ojca i u babki. Ojciec rozmawiał, namawiał, ale nic nie zrobił, a babka? Babka, która wielokrotnie żaliła się na oszustwo związane z domem stwierdziła, że ciotka nic złego nie zrobiła, a poza tym "twojego ojca stać, niech ci drugi kupi". D to strasznie zabolało. Nie dość, że ciotka zabrała jej jedyny prezent jaki dostała od ojca to jeszcze jej ukochana babcia trzyma stronę ciotki.
Kilka tygodni temu spotkaliśmy inną krewną D - tym razem ze strony matki. Ta nas zaprosiła, bo lata już się z D nie widziały więc pojechaliśmy. Tam krewna mówi, że słyszała, że samochód dla ciotki sprzedaliśmy więc opowiedzieliśmy jak to było. Dwa czy trzy tygodnie temu ojciec D był w Polsce na ślubie chrześniaka i tam też swojemu bratu opowiedział jak to było z tym samochodem, a że żona tego brata pracuje z ciotką (i się nie lubią) to na firmie opowiedziała jak to było.
Ciotkę to chyba wkurzyło, bo teraz rozpowiada, że D jest jej winna kasę. Za co? Za lodówkę, którą rzekomo ciotka spłaciła, a nie my. D chciała z nią o tym pogadać - ciotka zablokowała jej numer telefonu i wszelkie fejsbuki czy inne podobne komunikatory. D chciała zadzwonić do babki - ta nie odbiera.
No i teraz D jest rozstrojona psychicznie. Że sobie ciotka wzięła samochód to już prawie przebolała, ale boi się, że ciotka z babką narobią jej złej opinii (mieszkają na tyle blisko, że sporo ludzi ode mnie z miasta pracuje u nich w mieście), a ona właśnie otwiera biznes. Wiadomo jak zła opinia wpływa na biznes, szczególnie nowy biznes bez bazy klientów.

Rodzina

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (58)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…