Wspólna kuchnia w pracy dzielona z innymi działami na piętrze to temat rzeka.
Ciągły syf w zlewie to nie tylko zgromadzone brudne naczynia. Czasem resztki jedzenia, saszetki z herbaty, czy fusy z kawy.
[Uwaga teraz mniej delikatna część historii dla bardziej wrażliwych, tym bardziej w trakcie spożycia posiłku]
W czasie majówki coś niemiłosiernie zaczęło śmierdzieć. Stwierdziliśmy, że może w koszu jest coś wydzielającego fetor zdechłego sera, ale okazało się, że źródło jest całkiem gdzie indziej.
Smród wydobywał się z odpływu zlewu. Poranna, pomajówkowa interwencja kierownika w asyście pani sprzątaczki zakończyła się chwilowym powodzeniem, bo popołudniu znów odpływ "ożył".
Koleżanka uznała, że boi się nawet tam iść, bo to żadna przyjemność robić kawę w asyście tego smrodu. Zostało nam oznajmić, że w kuchni straszy skoro dziewczyna boi się do niej wejść.
Hitem całego zdarzenia było to, że bez zapowiedzi w ten sam dzień zajrzał przejazdem dyrektor wszystkich dyrektorów. Zamiast godnego powitania chlebem i solą, było powitanie kretem i żmijką.
Na razie jest spokój i obyło się bez karteczek przypominających o utrzymaniu czystości we wspólnie użytkowanych miejscach. Zostaje jednak pokręcić głową nad kulturą w miejscu pracy...
Ciągły syf w zlewie to nie tylko zgromadzone brudne naczynia. Czasem resztki jedzenia, saszetki z herbaty, czy fusy z kawy.
[Uwaga teraz mniej delikatna część historii dla bardziej wrażliwych, tym bardziej w trakcie spożycia posiłku]
W czasie majówki coś niemiłosiernie zaczęło śmierdzieć. Stwierdziliśmy, że może w koszu jest coś wydzielającego fetor zdechłego sera, ale okazało się, że źródło jest całkiem gdzie indziej.
Smród wydobywał się z odpływu zlewu. Poranna, pomajówkowa interwencja kierownika w asyście pani sprzątaczki zakończyła się chwilowym powodzeniem, bo popołudniu znów odpływ "ożył".
Koleżanka uznała, że boi się nawet tam iść, bo to żadna przyjemność robić kawę w asyście tego smrodu. Zostało nam oznajmić, że w kuchni straszy skoro dziewczyna boi się do niej wejść.
Hitem całego zdarzenia było to, że bez zapowiedzi w ten sam dzień zajrzał przejazdem dyrektor wszystkich dyrektorów. Zamiast godnego powitania chlebem i solą, było powitanie kretem i żmijką.
Na razie jest spokój i obyło się bez karteczek przypominających o utrzymaniu czystości we wspólnie użytkowanych miejscach. Zostaje jednak pokręcić głową nad kulturą w miejscu pracy...
Ocena:
98
(138)
Komentarze