Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82195

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W tym roku znowu pracowałam jako instruktorka, toteż kilka piekielności z nart, tym razem z samej wypożyczalni/szkółki. I, gdyby ktoś przypadkiem pamiętał moje historie z zeszłego sezonu, zaznaczę, że pracowałam w innym miejscu – już nie jedna jedyna ośla łączka, a duży ośrodek, wyciągi na przestrzeni kilku kilometrów, w tym kilka „naszych” (tak tylko się zabezpieczam, jakby się komuś okoliczności nie zgadzały :P).

1. Ja nie mogę stracić pieniędzy z własnej winy, ale wy – wciąż z mojej – tak!

Płatność za lekcję – do 30 minut przed rozpoczęciem nauki. Co to oznaczało w praktyce? Że płacisz z góry przy zapisach bądź (jeśli masz ochotę lub rezerwujesz termin telefonicznie) musisz pojawić się odpowiednio wcześniej. Dlaczego? Wcześniej część zapisanych osób po prostu się nie pojawiała, a przy wypełnionym po brzegi grafiku odpadało znalezienie kogoś na ich miejsce (znaczy o 10:15 orientujesz się, że X jednak się nie zjawi, a następna lekcja na 11:00, więc siedzisz bez sensu na tyłku przez godzinę), z kolei te pół godziny to aż nadto, żeby pojawił się ktoś, kto życzy sobie instruktora na już, teraz, natychmiast.

Większość z tym problemu nie ma – najczęściej sami przy zapisach chcą płacić, żeby mieć pewność, że nikt na ich miejsce nie wskoczy. Jest jednak też druga grupa, która na informację o płatnościach zaczyna wydawać dzikie okrzyki skupiające się wokół „a co, jeśli nie będę mógł przyjść?!” – i tej grupy najwybitniejszym przedstawicielem był pewien tatuś chcący zapisać synusia, a że akurat wypadało na mnie, czułam się mocno zaangażowana. :P

W dialogu pojawiły się wszystkie ukazane niżej elementy, aczkolwiek mogłam pomieszać ich kolejność.

Tatuś zaczął w swoim mniemaniu, sądząc po minie, przebiegle:
- A co, jeśli dziecko się rozchoruje? Wie pan, to jest DZIECKO.
- Odwoła pan lekcję do 30 minut wcześniej i przyjdzie odebrać pieniądze. Ewentualnie zostawi pan płatność na ten dzień, na te pół…
- I mamy stać pół godziny na mrozie? Przecież jeżeli się zapisujemy, to znaczy, że chcemy przyjść.
- Więc chyba płatność z góry nie jest problemem, skoro i tak państwo przyjdziecie?
- No nie, ja nie zapłacę z góry, bo to jest dziecko. Może mu się odwidzieć. Może zachorować. Ja nie będę stratny.

I tu uznałam za stosowne się wtrącić:
- Ja pana nawet rozumiem, ale proszę też zrozumieć mnie – ja też nie chcę być stratna.
- No właśnie, no właśnie! Dlaczego ja mogę, a pani nie?
- Bo jeżeli lekcja się nie odbędzie, to z pana winy, a nie mojej? Zapisałby się pan na lekcje, słysząc, że instruktor może się zjawi, a może nie?
- To by nie była niczyja wina! Dziecko może być chore, może zmienić zdanie, może…

Tu koordynator chyba miał dość.
- Chce pan, żeby konsekwencje niezdecydowania czy choroby poniosła instruktorka i ogólnie szkoła, a tak nie będzie. Zapiszemy pana, ale jeżeli pan się nie pojawi pół godziny wcześniej, najprawdopodobniej lekcja przepadnie.

Facet coś pomarudził, ale w końcu przystał na to i odmaszerował. Kilka dni później zamiast 30 minut pojawił się jakieś 3 minuty przed i zaserwował awanturę, bo jak ja mogłam zbierać się właśnie do lekcji z kimś innym. Chciał inną godzinę, ale dowiedziawszy się, że musiałby czekać cztery czy pięć, poszedł szukać innej szkółki. Potem podobno wrócił, już jakby grzeczniejszy, bo wszędzie było tak samo albo gorzej. Usłyszał, że miejsc już nie ma. Ups.

A podobna, jeśli nie zabawniejsza sytuacja, była z wypożyczaniem gogli. Ludzie często zapominali, że je wypożyczyli, wiadomo, na kasku, nie myśli się o tym tak, jak o komplecie sprzętu, więc jeśli ktoś brał tylko gogle, wypożyczalnia pobierała kaucję. A ile było fochów, że jak to tak, to jak on nie odniesie, to nie dostanie pieniędzy? Czyli co, jemu się tylko zapomni i od razu ma płacić? No skandal po prostu.

2. To moje dziecko, więc ja wiem lepiej!

Zmora wypożyczalni? Rodzice wypożyczający buty dla dziecka. Bo dziecko w kwik, że nóżka boli, a rodzic zostawia klamry niemalże poodpinane (próbowaliśmy tłumaczyć, więc to naprawdę nie tak, że kwestia dyskusyjna, ząbek w tę czy w tamtą, tylko np. o 4 za mało… po prostu rozpięty but, tyle że klamra – chwilowo – między ząbkami). Możesz tłumaczyć, że niebezpiecznie, że żaden instruktor by nie wziął dziecka na lekcję z tak zapiętym butem, ale rodzic wie lepiej. I skoro sam bierze dziecko, to nic mu nie zrobisz. Ostatecznie ma prawo wypożyczyć buty i wsadzić je dziecku nawet na uszy, jeśli ma ochotę. I okej, to nie tak, że musi coś się stać, wiadomo, z jaką prędkością takie maluchy jeżdżą, ale… No właśnie. Raz się stało.

W czwartek wpada do wypożyczalni czteroosobowa rodzinka z pięcioma kompletami nart. Oddają. Wszyscy grzecznie, tylko ojciec coś naburmuszony, wreszcie wybucha, że w poniedziałek, w dzień wypożyczenia, ich córka złamała nogę, bo się narta nie wypięła, że musiały być źle ustawione wiązania, za wysoka waga, a teraz dziecko cierpi i dramat. Pan z wypożyczalni zapewnia, że mu bardzo przykro, ale że jest właściwie pewny, że taka sytuacja nie miała miejsca. Bierze narty młodej, prosi o podanie jej wagi i sprawdza. Idealnie. Tatuś na to, że na pewno przestawiło się samo w międzyczasie albo wiązania są zepsute. Napomykamy z kolegą nieśmiało, coby ojca pogrążonego w żalu bardziej nie rozjuszyć, że przecież nie każdy upadek powoduje wypięcie się nart. No nie, ten powinien, bo młoda złamała nogę (…) i but jej się wbił w piszczel. No to ja i C. porozumiewawcze spojrzenia – wszystko jasne.

Może istnieje jakaś nanoszansa na taki wypadek przy dobrze zapiętych butach. Może. Ale za to jest to bardzo częste przy butach zapiętych za luźno – bo przy upadku wyrywa nogę z buta, która wtedy na „kant” buta może opaść i się, hm, nadziać (coś jak z łamaniem kija; jeżeli chcesz złamać go o kolano, łatwiej ci pójdzie z dłuższym niż krótszym), inaczej niż przy bucie ciasno przylegającym do nogi.

A wiecie, co było najlepsze? Nie to, że C. wytłumaczył, a ojciec się zaparł, bo może, nie wiem, trudno rodzicowi przyznać, że z jego winy dziecko cierpi. Nie. Najlepsza była rodzina, która podczas całej tej sytuacji była obecna w wypożyczalni, a dziecku zostawiła niedopięte buty (bo skoro mu za ciasno, to znaczy, że ma wystarczająco zapięte, nieważne, że w klamrę pstrykniesz i lata). Nie omieszkali natomiast poprosić, żeby sprawdzić im jeszcze raz ustawienie wiązań.

3. Bonusik ubraniowy

Nie chciałam powtarzać żadnego z tematów, które poruszałam w zeszłym roku, ale to było takie cudowne… Wspominałam wtedy o rodzicach, którzy mieli pretensje/żądali pomocy czy reakcji, jeśli przyprowadzili dziecko nieodpowiednio ubrane i ono np. przemoczyło wełniane rękawiczki.

W tym roku jedna pani przebiła wszystko. Zrobiła trwającą ponad kwadrans awanturę, że wszyscy jesteśmy nieprofesjonalni, że najwidoczniej się za dużo spodziewała, że już na przyszłość będzie wiedzieć, że nikt jej nie pomoże, nawet jeśli powie, że dziecko pierwszy raz na nartach itd., bo taaaka pogoda (fakt, było około minus dwudziestu stopni, porywisty wiatr i śnieżyca, nic przyjemnego), a my nic, nic nie powiedzieliśmy!

Kiedy udało się wydobyć z niej konkrety (bo już zaczynaliśmy podejrzewać, że ktoś przedszkolaka wziął w krótkich spodenkach na narty albo coś równie epickiego zmalował) okazało się, że „dziecko” nie ma kominiarki, a ona podejrzała na dworze, że inni mają! A dlaczego dziecko w cudzysłowie? Bo jak zapytaliśmy, ile to dziecko ma lat (bo może faktycznie tyle, że samo nie oznajmi, że mu zimno…), usłyszeliśmy: „piętnaście!”, natomiast nasze parsknięcia skwitowane zostały dramatycznym „…ale dopiero na wiosnę!!!”.

PS Awanturka zakończyła się, jak stwierdziliśmy, że nawet jeśli pani ani „dziecko” nie jeździli nigdy na nartach, to chyba zimę i śnieg już widzieli, więc z ubiorem nie powinno być problemu, zawsze też mogli zapytać.

PPS Jak opowiadałam tę historię koledze z kasy, na hasło „piętnaście!” kolega sam dokończył: „ale dopiero na wiosnę!!!”, bo usłyszał to wcześniej jako argument, że temu „dziecku” należą się zniżki na karnet (które obowiązują do 10. roku życia).
PPPS „Dziecko” wróciło z lekcji zgrzane, szczęśliwe i podobno dziękowało instruktorowi za możliwość wyrwania się spod opieki babci. Odmówiło też stanowczo zmiany szkoły na bardziej profesjonalną.

ośrodek narciarski

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (179)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…