Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82225

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu słyszałam w radio, że drogówka wytypowała na podstawie jakichś swoich „badań” trzy czynniki wpływające na niezadowolenie kierowców z uczęszczania po drogach w dużych aglomeracjach miejskich:

1. Stan dróg.
2. Oznakowanie niemające zastosowania.
3. Brak uprzejmości między kierowcami.

Co drogówka z tym zrobi - nie wiem, a ja o tej uprzejmości chciałam.

Mamy duże miasto.

Równolegle do siebie są dwie strategiczne arterie, między którymi są uliczki raczej osiedlowe, wszystkie jednojezdniowe dwukierunkowe. Na jednej z nich prawy pas przez niewielki odcinek swojej długości jest również parkingiem, który przecina też WYJAZD (wjazdu zabrania znak) z osiedla. Naprzeciw parkingu jest oczywiście lewy pas tej drogi, a za lewym pasem wysokie krzaki, oddzielające bloki od jezdni ORAZ niewielkie skrzyżowanie, z możliwością skrętu wyłącznie w lewo.

Moment zbiegnięcia się parkingu i lewoskrętu jest także momentem, kiedy kierowca wykonujący manewr omijania rzeczonego parkingu może już swobodnie minąć się z jadącym z naprzeciwka. Na skrzyżowaniu pierwszeństwo nie jest określone żadnymi znakami.

Jak więc powinni zachować się kierowcy na opisanym odcinku drogi? Logicznie, czyli jadący prawym pasem, zbliżający się do przeszkody (parkingu), sprawdza, czy z naprzeciwka bądź z lewej strony nie wjeżdża na swój pas auto. Jeśli wjeżdża, to przepuszcza, jeśli nie wjeżdża, to przejeżdża na tyle szybko i sprawnie, by przestrzegać przepisów oraz nie utrudniać ruchu jadącym z naprzeciwka.

A co w sytuacji, kiedy już jest w trakcie wykonywania manewru i z lewej strony wyjeżdża auto? Ano lewa strona czeka, chyba że na parkingu jest akurat jak zjechać, to kierowca, który powinien jechać prawym pasem „uprzejmie chowa się” na tym miejscu, lewa strona przejeżdża, prawa kontynuuje manewr.

Od lat poruszam się tym odcinkiem i zdarzyło się, że ktoś z jednej czy drugiej strony się zagapił, zdarzyło się, że auto podczas manewru omijania parkingu musiało się zatrzymać, bo wbiegł pieszy i wtedy auta będące na swoim pasie czekały dłużej. Zdarzyło się, że ktoś parkował i sytuacja szybko się zmieniła, trzeba było uciekać z jednej czy drugiej strony. Chyba jednak wszyscy mamy nowego sąsiada od kilku dni.

Wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju pan burak, którego gościmy na naszych uliczkach od kilku dni, robi następujący manewr: wyjeżdża z lewej na pełnym gazie, bez sprawdzenia sytuacji na odcinku parkingu i pruje do skrzyżowania z główną arterią. Nie zdążyłeś wjechać między zaparkowane samochody, a krzaki i go przepuszczasz - twój fart. Jesteś w trakcie wykonywania manewru, hamuje z piskiem (tylko czekam na czołówkę), zaczyna darcie japy i blokuje auta. Kończy się to różnie. Już słyszy się na osiedlu głosy, że wielu kierowców zaliczyło z nim starcie.

Wczoraj rano ja wyjeżdżam do pracy. Jadę drogą jednokierunkową, której wyjazd przecina parking. Staję na wylocie i sprawdzam lewą i prawą stronę, czysto. Wyjechałam, przejechałam dwa metry i przód mojego auta jest na równi z wyjazdem z lewoskrętu. Przytulam się do prawej, bo już można się ze mną minąć, a za pół metra już całkiem będę na swoim pasie. Nagle jednak muszę się zatrzymać, bo z lewej strony wprost na mnie wbija się ON. Z piskiem opon zahamował 20 cm przed moją maską, stanął ukosem i mnie blokuje. Szyba w dół i zaczyna się drzeć: „COFAJ SIĘ! COFAJ SIĘ!”.

Ja nic, bo z lewej krzaki, z prawej zaparkowane auta, za mną wyjazd z jednokierunkowej, której wylotu nie widzę, nie wiem, czy jest już tam jakieś auto, więc uśmiecham się i pytam: „GDZIE?!”.

ON: COFAJ SIĘ, COFAJ SIĘ, WYP**DALAJ! Ty ścierko, ty prostytutko, cofaj się, wyp****dalaj z mojego pasa!

JA: Jestem w trakcie wykonywania manewru, nie mam gdzie zjechać, ty mnie zablokowałeś, wyprostuj auto to się miniemy.
ON: COFAJ SIĘ, COFAJ SIĘ *UWA! MÓJ PAS!

Nie odezwałam się, tylko z uśmiechem podjechałam te 20 cm i stoję, mam czas, za nim żadnego innego auta, nikt poza nim nie ucierpi, a cofać się 300 metrów, żeby stanąć przed parkingiem i księcia przepuścić nie mam zamiaru, no bo z jakiej okazji.

Zauważył, że nie mam zamiaru się cofać, więc nadal drze się „COFAJ, COFAJ”, ale auto prostuje i spokojnie się mijamy, co mogliśmy zrobić od samego początku, gdyby tylko wyjechał normalnie, a nie jak furiat. Oczywiście kiedy zrównał się ze mną, nadal rzucał ścierkami i prostytutkami, a ja przez moment obawiałam się, że specjalnie mnie zarysuje, jednak wyzywanie mnie mu wystarczyło.

Wróciłam z pracy i zaczepia mnie sąsiad, mówi, że widział rano moje starcie z panem burakiem, i że jemu kilka razy też już się przytrafiło to samo, a jakiemuś innemu sąsiadowi zajechał drogę nawet wtedy, kiedy za sąsiadem jechało jeszcze kilka innych aut. Ponoć szykują dla niego prezent. Mówił, że bardzo śmierdzący prezent. Obawiam się jednak, że zanim prezent „dojrzeje”, to będzie nieszczęście.

To tyle na temat uprzejmości kierowców.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 74 (112)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…