Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82284

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opieka dentystyczna na NFZ.

Istnieje? Istnieje!

I chyba tylko taka jej zasługa, że istnieje.

Mam dane sprzed około 10 lat (po tym czasie wystrzegam się jej jak ognia), więc nie wiem, czy moje informacje są aktualne. Wtedy „za darmo” - czyli za ściągane miesiąc w miesiąc składki - należało się: leczenie zębów przednich od jedynki do trójki (z tym, że plomby tylko „srebrne” – amalgamatowe, które mocno „prześwitywały” i po kilkunastu latach należało je wymienić, a za „białe” się dopłacało) i RWANIE!

Właśnie RWANIE! Moja pani stomatolog, oczywiście prywatna, stwierdziła, że mojej prawej, dolnej siódemki uratować już się nie da, ponadto nie jest mi ona do życia niezbędna, zatem powinnam się z nią rozstać i to szybko. Koszt był wysoki, zatem pogłówkowałam i wykoncypowałam, że skoro płacę już x lat na NFZ, z usług którego do tej pory nie korzystałam to MISIE NALEŻY!

W ramach MISIE NALEŻY zapisałam się do Państwowej Przychodni Stomatologicznej. W umówionym dniu przybyłam na mój MISIE NALEŻY darmowy zabieg wyrwania siódemki.

Siedząc już na fotelu tortur z rozwarciem 100 stopni (buzi, niech nikt sobie nic nie dopowiada :)) ), dowiedziałam się, że za darmo (czyli za moje składki) to dostanę znieczulenie „państwowe”, a jeśli chcę znieczulenie skuteczne, to muszę dopłacić 20 zł za zastrzyk. Suma ogromem nie przerażała - dopłaciłabym, ale tak się składa, że nie używałam (i nadal nie używam) gotówki i nie dysponowałam nią. Od co najmniej 15 lat posługuję się tylko i wyłącznie kartą i nie pamiętam, kiedy miałam w ręku prawdziwy banknot. Tak mam i już. Wtedy też tak było. Nie miałam tej sumy w gotówce. Zaproponowałam zatem uprzejmie, że „ oo aaaa ooczeee do anomatuu (to ja skoczę do bankomatu)” ale nie wyrażono na to zgody, za późno, inni pacjenci czekają.

No cóż, raz kozie śmierć. Przynajmniej nie zaoferowano mi kołysanki „aaa, kotki dwa” lub też „znieczulenia młotkowego” (młotkiem w łeb), zatem „niech się dzieje wola nieba”! Dawaj pan „państwowy” zastrzyk!

Dostałam, a jakże. Nie jeden, lecz trzy. Stomatolog był miłym, uczynnym, młodym chłopakiem. Naprawdę nie miał w planach torturowania mnie. Tyle tylko, że te zastrzyki nie miały absolutnie żadnego działania (przynajmniej na mój organizm) i w rezultacie moja wspaniale ukorzeniona i mocno przywiązana do mojej osoby siódemka opuściła moją osobę na „pełnym żywcu”.

Ten ból porównuję tylko z późniejszym porodem.

Nigdy więcej „darmowej opieki dentystycznej”!!!

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 54 (142)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…