Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82303

przez ~janusz12345678900 ·
| Do ulubionych
Opowiem wam dziś historię o moim sąsiedzie i jego mieszkaniu, a raczej tym, co z tego mieszkania zostało po jego rządach. Uprzedzam, że może to być nieco przydługa historia.

Zacznijmy od rzeczonego sąsiada i na potrzeby opowiadania nazwijmy go Janusz. Imię jak najbardziej adekwatne (jeśli chodzi oczywiście o stereotypy jego dotyczące). Janusz jest bowiem żywcem wyjętym bohaterem wszystkich nosaczowych memów. Gruby, gburowaty, ubrania jak z lat 80. ubiegłego wieku i uważa się za geniusza biznesu oraz życia. Brakuje jeszcze tylko tego, aby jeździł passatem. Posiada on żonę, nazwijmy ją Halina, oraz córkę i syna (z tego samego małżeństwa). No, może jeszcze tym się różni ta rodzina od tej memicznej, że dzieci to nie Brajan, Dżesika, Karyna czy Pjoter. Mają raczej "standardowe" imiona.

Przejdźmy do historii właściwej. Jakiś czas temu Janusz z rodziną kupili uroczy dom na przedmieściach. Oczywiście zaciągnęli taki kredyt, że jeszcze dzieci będą go spłacać, ale teraz nie o tym. Chodzi o to, że wcześniej mieszkali w mieszkaniu w kamienicy w jednej z typowych szarych, ponurych i niebezpiecznych dzielnic. Mieszkanie miało całe zawrotne 30 metrów kwadratowych i nieremontowane było od około tylu właśnie lat. Możecie więc sobie wyobrazić, że rodzinka z chęcią się stamtąd wyrwała i przeprowadziła do domku z ogrodem. Wszyscy spodziewali się, że Janusz (na niego bowiem tylko było mieszkanie, gdyż kupił je jeszcze przed ślubem, a potem narzucił Halinie intercyzę) sprzeda mieszkanko, jednak ten zadziwił cały świat i postanowił zatrzymać tę klitkę.

Po co? "Bo dobrze jest być właścicielem ziemskim" - jego autentyczna odpowiedź. Halina prosiła, groziła rozwodem i błagała, żeby sprzedał to mieszkanie, jednak on ani myślał. Za każdym razem, gdy powracał ten temat, żona słyszała, że jest "głupią kur*ą", a on prawdziwym posiadaczem imperium nieruchomości. Żeby chociaż chciał to mieszkanie wynająć, ale nie! Zamknął na cztery spusty, pozamykał okna, zrobił z całego mieszkania graciarnię i zapomniał o nim na blisko pięć lat.

Dokładnie tak, pojawiał się tam jedynie sporadycznie. Kamienica znajduje się dość blisko stadionu, więc jeździł tam tylko wtedy, gdy był jakiś mecz i z miasta zjeżdżali się kibice. Nazywał to "stróżowaniem", bowiem mieszkanie mieściło się na jednym z niższych pięter i parę razy się zdarzyło, że jakiś sebix rzucił w okno butelką czy kamieniem. Więc gdy tylko w telewizji ogłaszano mecz rozgrywany w naszym mieście, Janusz pakował się do swojego auta, jechał do mieszkania i zostawał nim na góra półtora dnia, aby żaden kibol niczego nie uszkodził. Tylko wówczas klitka powracała z zapomnienia.

Lata mijały, mieszkanie pustoszało, na ścianach pojawiał się ponoć grzyb, gdyż Janusz z sobie tylko wiadomych powodów pozakręcał grzejniki. Armatura w łazience zardzewiała, a stare łachy pozostawione w szafach zatęchły i stały się pożywką dla moli. Nie trzeba było długo czekać, aby osiedlowi muszkieterowie zorientowali się, że mieszkanie stoi puste i się włamali. Powynosili wszystko, co nie rozpadało się w rękach, a Janusz został sam z ogołoconym mieszkaniem. Wtedy właśnie skonkludował, że może faktycznie trzeba je sprzedać, ale jak sprzedać.

On, Halina i rzeczoznawca pojechali do mieszkania celem wyceny. Było ono w takim stanie, że ekspert stwierdził, że jeśli Janusz otrzyma za nie 100 tysięcy, to będzie cud. I wiecie, co zrobił Janusz? Zażądał za 30 metrów kwadratowych... 800 tysięcy. Właśnie tak. Jeszcze raz to napiszę - 800 tysięcy, bo "to jest sentyment, historia rodzinna i dziedzictwo". Chciał chyba też tym sposobem spłacić kredyt na dom. Rzeczoznawca nie wytrzymał i parsknął śmiechem, na co Janusz kazał mu "wypie*dalać z jego domu" i zamknął mieszkanie na kolejnych wiele miesięcy.

Kolejnych parę lat upłynęło pod znakiem może pięciu meczy i jeszcze jednego włamania. Tym razem gagatki uciekły z drzwiami i prawie całą porcelaną z łazienki (sedes, umywalka itp.). Janusz ponownie powrócił do tematu sprzedaży i postanowił zbić cenę do "zaledwie" 700 tysięcy. Samemu zamieścił na wszystkich możliwych stronach ogłoszenia, ale nikt nie upadł na głowę, aby skorzystać z tej "okazji". Janusz po około pół roku usunął więc ogłoszenia i postanowił, że mieszkanie chyba do grobu ze sobą zabierze. Jednak nie było mu to dane.

Nastał czas kolejnych rozgrywek, więc w auto i do mieszkania. I co Janusz zastał w środku (drzwi kupił nowe)? Pijacką melinę. Kilku bezdomnych i to tych z gatunków najbardziej zdegenerowanych i upodlonych znalazło sobie lokum. Sterty puszek po piwie, jabolach, wódzie, czarno od papierosowego dymu i smród taki, że Janusza aż odrzuciło po otworzeniu drzwi. W przeciwieństwie do drzwi, sedesu nie kupował, wobec czego panowie pijaczkowie, kolokwialnie mówiąc, srali po prostu w pozostały po nim otwór w podłodze. Dodatkowo jakiekolwiek rzeczy, jakie jeszcze tam pozostały zostały wyniesione przez żuli w celu pozyskania funduszy na ich spółki alkoholowe. Janusz przezwyciężył smród, wszedł do środka, wpie*dolił menelom i wyrzucił z kamienicy. Następnie uprzątnął resztki mieszkania, co polegało na tym, że wszystkie butelki, śmieci, pety i produkty przemiany materii (nakupił w pobliskim sklepie rękawiczek gumowych, worków foliowych i odświeżaczy powietrza) po prostu, jak to Janusz, powyrzucał z balkonu na wspólne podwórko lokatorów kamienicy i tak zostawił. Następnie wypsikał wszystkie kilkanaście odświeżaczy, aż na podłodze zrobiło się mokro od propelentu (niewiele ponoć pomogło) i jednak nie zdecydował się zostać w mieszkaniu na czas trwania meczu (szczęśliwie nic się z tego tytułu nie stało, ale najgorsze miało dopiero nadejść). Doszedł też do wniosku, że nie odzyska straconych mebli, więc postanowił jedynie zabezpieczyć się na przyszłość.

I po takim doświadczeniu co zrobił Janusz? Porządnie uprzątnął, sprzedał, wynajął? Nie! Kupił dodatkowy zamek, zamontował przy drzwiach i ponownie zapieczętował komnatę. Kolejnych kilka miesięcy później oglądała w domu rodzinka kanał regionalny i co pojawiło się w wiadomościach? "Wybuch w kamienicy na ***. Trwa akcja ratunkowa". Janusz rozpoznał swoje "dziedzictwo", które teraz było tylko kupą gruzu i czym prędzej cała rodzinka pognała na miejsce, zobaczyć, co się stało.

Dojście do przyczyn wybuchu trochę zajęło, ale w końcu wszystko wyjaśniono. Otóż przyczyną katastrofy był wybuch gazu w Januszowym mieszkaniu, a co było przyczyną wybuchu gazu? Uszkodzona instalacja gazowa. Nikt szczęśliwie nie zginął (godziny raczej południowe, a praktycznie cała społeczność kamienicy to byli ludzie pracujący), za to jedna osoba, która była tam w momencie wybuchu wszystko opowiedziała. Tą osobą był jeden z żuli. Po długiej rehabilitacji w szpitalu wszystko wyznał. Co się okazało?

Jakiś czas po porządkach Janusza i wyrzuceniu ekipy pijaków z mieszkania, ponownie udało im się tam dostać i znaleźć swoją mała ojczyznę, widząc, że mieszkanie dalej stoi puste. Już uprzednio niemal wszystkie stare meble wyprzedali na alkohol, więc teraz zabrali się za kuchnię. Postanowili opchnąć kuchenkę gazową i przez przypadek doprowadzili do ulatniania się gazu. Przy najbliższej okazji zapalenia papierosa, jedna iskra z zapalniczki wystarczyła, aby zdmuchnęło pół kamienicy. Taki był kres Januszowego "dziedzictwa".

Nie było ono ubezpieczone od ładnych paru lat, wobec czego Janusz może spodziewać się kłopotów prawnych z tytułu niedopatrzenia i pośredniego narażenia wielu osób na utratę zdrowia lub życia (zdrowie ileś z nich faktycznie straciło). Oto, jaki z niego "geniusz życia”. Prawdopodobnie do comiesięcznych rat kredytu za dom dojdą dodatkowe koszty. Wiem też, że nie układa mu się za dobrze od czasu wybuchu z Haliną. Nie mam pojęcia, czy ta rodzina jeszcze się pozbiera finansowo i życiowo, bowiem dzieci też mają pretensje do ojca o to, co się stało.

Wiem, że historia może wyglądać na nieprawdopodobną, ale stało się to naprawdę. Jak to mówią słowa pewnej piosenki, co może odnosić się do Janusza - "I've never seen a man like that before".

sąsiad

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (188)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…