Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82386

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dużym mieście nad morzem, dużo atrakcji dla dzieci i dorosłych. Moja siostra (S) mieszka w podobnym mieście, tyle że w górach. Mamy po dwójce dzieci w tym samym wieku i bardzo często, gdy jest jakieś dłuższe wolne, odwiedzamy się. Dzieciaki mają się z kim bawić i w obu miastach można zabrać je w ciekawe miejsca.

Mamy swoją zasadę, że, jadąc do siebie nawzajem, kupujmy jedzenie dla wszystkich i gotujemy. Wiecie, nie płacimy wtedy za prąd, wodę, to chociaż tak sobie odpłacamy.

Kolejną zasadą jest, że będąc u mnie, ja wszędzie nas wożę, a będąc w górach, siostra. Wiadomo, za paliwo nie wołamy.

No i było tak pięknie już od kilku lat. W tym, niestety, to się zmieniło.

Nie wiemy, jak, ale chyba od naszej mamy, kuzynka (K) dowiedziała się o naszych wyjazdach i w ostatnią majówkę (akurat siostra przyjeżdżała do mnie), postanowiła dołączyć. K mieszka w centrum Polski, więc umówiły się, że S, jadąc do mnie, ją zabierze. K też ma dziecko, wiecie, myślałyśmy, że im nas więcej, tym weselej. O my naiwne.

Przedstawiłyśmy K nasze zasady. Na tę o jedzeniu tylko krzywo się uśmiechnęła i coś bąknęła.

A potem zaczęły się różne mniejsze i większe "sytuacje".

Jedzenie:
Widzimy, że K coś gotuje. Zbliżała się pora obiadu, myślałyśmy, że w związku z naszymi zasadami, ugotuje dla wszystkich. Jednak nie. Dodatkowo zdziwiła się: "Cooo? To ja mam teraz gotować dla aż ośmiu osób? Myślałam, że żartowałyście z tym gotowaniem. Przecież to tyle roboty!”.
(Mąż S nie mógł przyjechać, a mój był akurat na wyjeździe, z którego nie opłacało mu się wracać na kilka dni na majówkę, tak to byłoby aż 10 osób). No ok. S ugotowała obiad dla nas. Następnego dnia S znowu robi obiad, tym razem pierwsza. Nauczona poprzednim dniem, nie zrobiła dla K. I rozkręciła się afera. "Przecież mówiłaś, że gotujemy dla wszystkich! Co my teraz zjemy? No i co z tego, że ja wczoraj nie ugotowałam dla was!".
Jakoś to wyjaśniłyśmy. Do końca pobytu S gotowała dla siebie i dla mnie, K dla siebie.

Zakupy:
K kupowała tylko dla siebie. Niby mogły z S złożyć się po połowie, ale nie chciała. Jeszcze byśmy z S to przeżyły, gdyby K nie zjadała sporej części tego, co kupiła S. To też załatwiłyśmy, ale za to spotkał nas jednodniowy foch ze strony K.

Paliwo:
Była umowa, ja płacę nad morzem. No to jeździłyśmy, a K z nami. Jeździłyśmy naprawdę sporo, K nawet nie zająknęła się co do zrzutki na paliwo, chociaż S często, trochę dla jaj, żeby zobaczyć reakcję K, zaczynała dyskusję na ten temat.

Atrakcje:
Chyba najgorsza część. Stały tekst typu: "No ja jestem w gościach, to mogłybyście za mnie zapłacić", wtedy po postu płaciłyśmy za siebie i wchodziłyśmy, a co K zrobi, to jej sprawa.

Na szczęście nadszedł koniec majówki i K wyjechała.

Piszę o tym teraz, bo przed chwilą dostałam sms-a od K, kiedy jadę do S w góry, bo chętnie się zabierze. To nawet nie było pytanie, tylko oznajmiła, że jak będę znała termin, mam jej dać znać.

Na szczęście, tym razem jadę z mężem, więc nie ma miejsc w samochodzie, a, znając K, sama nie wyda tyle kasy, żeby tam pojechać.

Dla wyjaśnienia, tam gdzie piszę ja/mnie, S lub K, chodzi też oczywiście o dzieci.

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…