Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#82477

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Chciałabym opisać jeden z piekielnych efektów 500+
Nie wiem czy był już poruszany, bo nie czytam 100% tekstów, ale ciągle chodzi mi po głowie i muszę się uzewnętrznić.

Mam dzieci. Dzieci, jak to dzieci, szybko wyrastają z ciuchów, zmieniają zainteresowania i zabawki, którymi sie bawią, więc mam całe sterty rzeczy już nie potrzebnych, których na różne sposoby próbuję się pozbyć. W rodzinie nie mam dzieci młodszych od moich, więc rzeczy w dobrym stanie próbuję sprzedać, a te w nieco gorszym oddać potrzebującym.
No właśnie - próbuję, bo to wcale nie jest łatwe.
Sama kupuję większość rzeczy z drugiej ręki, a sprzedaję jeszcze taniej np. kupuję koszulkę dla syna za 6zł (nowa kosztuje 10-30zł) potem sprzedaję za 3zł. Sprzedaję rzeczy sezonowo - letnie ciuchy pod koniec wiosny itd.
Ja na każdy rozmiar na 1 dziecko wydaję ok 400-500zł, więc nowa wyprawka na pewno kosztuje grubo ponad 1000zł, a dzieciaki zmieniają rozmiary nawet 2-3 razy w roku. Zabawki i inne akcesoria to kwoty jeszcze większe.
Na urodziny czy święta od lat tłumaczę dziadkom i chrzestnym, że nie mam nic przeciwko temu, żeby kupowali zabawki używane. Nie dociera. Tylko z 1 kuzynką mam układ, że oni nam dają prezenty używane, my im też. Dzięki temu ostatnio w budżecie 100zł chrześniak dostał 4kg oryginalnych klocków lego zamiast pudełeczka, z ktorego ledwie da się coś zbudować.

Jeszcze 2 lata temu praktycznie wszystko, co wystawiałam sprzedawało się prawie od razu. Teraz mam problem, żeby sprzedać cokolwiek. Czasem stopniowo obniżam cenę kilka razy i po wielu miesiącach cośtam się udaje.
Zaczęłam wstawiać rzeczy do komisów, ale pracownik jednego z nich poinformował mnie, że w ostatnim roku sprzedaż spadła im o 90%, więc nic nie obiecuje. Komisy i ciuchlandy upadają jeden o drugim. Aktualnie w miarę dobrze funkcjonuje w okolicy tylko jeden, w którym przyjmują tylko i wyłącznie markowe ciuchy bez najmniejszych śladów użytkowania i drogie zabawki i akcesoria.

Ta sytuacja dotyczy też rzeczy, ktore chcę oddać za darmo! Wystawiam ogłoszenie na kilku portalach i nie ma chętnych na dresy ze śladami prania lub małą plamką. Nikt nie chce zimowej kurtki, w ktorej brakuje kaptura ani skórzanych butów, które mają zdarty czubek. Nie przyjmują tego osoby prywatne, domy dziecka, domy samotnej matki ani fundacje. Mogę co najwyżej wyrzucić do kontenera, z którego trafi to od razu do przerobienia na czyściwo przemysłowe. A przecież to są ciuchy, w których moje dzieci chodziły do samego końca, aż wyrosły. Po domu, do piaskownicy... Ale ja mieszkam w domu prywatnym, trochę na odludziu i mam spoko sąsiadów.
Oddać udało mi się ostatnio 2 paczki ciuchów, które na własny koszt wysłałam na jakieś malutkie wioski. I sama znalazłam chętnych, nie oni mnie. Osoby naprawdę potrzebujące często nie mają internetu.

Rozmawiałam ostatnio z kumpelą, która sama ma 3 dzieci, w tym nowonarodzone bliźniaki. Pożyczyłam jej cały bagażnik ciuchów po moich dzieciach, których od dawna nie mogę sprzedać. Powiedziała mi, że ona wie dlaczego tak jest. Sama nie odważy się nałożyć swoim dzieciom do piaskownicy pod blokiem ubrania z najmniejszą plamką czy butów ze zdartym czubkiem, bo sąsiadki natychmiast lecą na skargę do MOPSu i opieki społecznej, że dzieci zaniedbane, a ona na pewno przepija 500+.

Tak więc zamiast inwestować w edukację lub wakacje albo oszczędzać na dobry start w dorosłość, rodzice kupują dzieciakom sterty nowych ciuchów, rowerków i zabawek. Nie da się później odzyskać nawet części wtopionych pieniędzy, małe lokalne biznesy upadają i produkujemy sterty rzeczy, których szkoda wyrzucić, a chętnych na używane brak. Brawo!

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (39)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…