Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82571

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam wszystkich Piekielnych.

Portal poczytuje regularnie, kiedyś dodałem jedną historię, która zginęła w czeluściach Piekielnych.

Dziś opowiem wam historię, która przydarzyła mi się trzy dni temu. Będzie ona o „Madce”, ruchu drogowym i jak że popularnym „bo mi wolno bo mam dziecko”. Ubolewam niestety nad tym, iż ta historia przydarzyła się właśnie mojej osobie.

Piątkowe południe. Pomijając perypetie dotychczasowe feralnego piątku, zmuszony byłem pojechać do siedziby firmy, którą mam zaszczyt godnie (jak mniemam) reprezentować. Sytuacja wymagała abyśmy udali się tam razem z moim współpracownikiem dwoma różnymi samochodami, co zostało nam obwieszczone dwie minuty przed wyjazdem. Mus to mus. Jedziemy.

Kolega troszeczkę odskoczył do przodu, gdyż planował jeszcze zatankować na trasie, nie tracąc czasu. Będąc prawie u celu naszej wyprawy, ostatnie skrzyżowanie z ostatnią prostą prowadzącą do siedziby prezesa. Niestety, czerwone światło.
Szybki rzut sytuacyjny.

Droga którą dojechałem zjazd z trasy szybkiego ruchu do ronda ze światłami, dwa pasy. Prawy na którym stoję ja moim Lupo bolidem, z którego, jaśnie wielmożny ustawo dawca (świeć Panie nad tym umysłem), przewidział możliwość jazdy na wprost, skrętu w lewo i zjazdu na stację benzynową po prawej stronie. Obok mnie pas lewy, dla którego przewidziano jedynie skręt w lewo lub objechanie ronda.

W tej samej aorcie dolotowej na godzinie ósmej znajduje się jeszcze dojazd do tych dwóch pasów, obarczony znakiem STOP oraz nakazem skrętu w lewo.

A więc stoję na tych światłach na pasie prawym, obok mnie na lewym jakiś samochód. Jeden, drugi, za mną tak samo. Jak to na drodze w południe w okolicach dzielnicy przemysłowej. Widzę, że ze wspomnianego bocznego dojazdu, wykorzystując czerwone światło i pozostawione miejsce, wjeżdża samochód ciężarowy tak zwana „solówka”. Ma miejsce proszę bardzo zwłaszcza że stoję.

Po chwili zapala się upragnione zielone światło. Rusza ciężarówka ja za nią w jej tempie. Koncentrując swoją uwagę na pojeździe poprzedzającym, pamiętając że w połowie ronda są następne światła które lubią złapać w pół manewru. Solówka skręca w lewo, tak jak ja.

Skręciła za tuż za nią…. I miało być pięknie. Ale wtem jak z lewej mi nie (bardzo dynamicznie nawiąże kontakt bezpośredni) auto jadące w tym momencie lewym pasem. Kierownica wyrwana z rąk, bo już skręcałem i dostałem w koło, głową w boczną lewą szybę, dym, smród poduszki. (panna lekkich obyczajów), ktoś mi (bardzo dynamicznie nawiązał kontakt bezpośredni).

Zza oparów poduszek widzę, zielona strzała zza zachodniej granicy koncernu dla ludu. Wysiadam z auta, żeby zobaczyć czy drugiemu uczestnikowi nic nie jest i czy moje auto nadaje się do zjechania w miejsce nie tamujące ruchu. Drugi kierowca (DK) macha rękoma, coś wykrzykuje, przez uchylone okno w jej samochodzie mówię jej tylko że zjedziemy na bok i tam porozmawiamy. Jak powiedziałem tak zrobiliśmy.

Po zjechaniu wysiadam po raz kolejny z mojego bolidu i pierwsze moje pytanie. Jak pani to zrobiła? I to był mój BŁĄD.

(DK) – Jak co ja k***a zrobiłam? Ja? Ty żeś mi p*******ł i co ja zrobiłam? Nie widzisz j******o kierunkowskazu?

Szybka konsternacja. Będzie kolorowo. Zaparło mi dech w płucach, co zdarza się rzadko.

(DK) – Ja jechałam tam z dołu jeden mnie wpuścił, a Ty jak k***a, jak taki burak na drodze. Nie widzisz, że z chorym dzieckiem jadę.

Tu już przerażenie, dziecko. Może faktycznie coś się stało, jedzie z dzieckiem do szpitala kobieta, a tu jeszcze coś takiego. Ale patrzę do auta siedzi, około trzynastoletnia dziewczynka, jak na moje okaz zdrowia.

(Ja) – może wezwać karetkę, jak Pani z dzieckiem i to chorym to może będzie potrzebna.
(DK) – Karetka to chyba tobie potrzebna, nie widzisz ze ona ma 37 stopni gorączki?
(Ja) – Nie, nie widzę. Piszemy oświadczenie czy wzywamy policję?
(DK) – Bierz kartkę i k***a pisz, że nie ustąpiłeś mi pierwszeństwa.
(Ja) – Ja?!?!
(DK) – A kto k***a? Ja wjeżdżałam za tą dużą ciężarówką co jechała przed tobą.

Przypominam ciężarówka wyjechała z pod znaku Stop i nakazu skrętu w lewo wykorzystując pozostawione miejsce.

(DK) – Poza tym ja miałam pierwszeństwo, ja jestem kobietą, matką chorego dziecka i miałam włączony kierunkowskaz w prawo.
Teraz moje o (panno lekkich obyczajów)
(Ja) – moim zdaniem to jest pani ewidentna wina. Jechała pani pasem na którym jest nakaz skrętu w lewo. Pani chciała jechać na wprost, powinna pani okrążyć rondo i wtedy jechać w wybranym kierunku.
(DK) – Ciebie chyba p******o, ja mam 10 lat prawo jazdy, ja wiem co mogę na drodze. Kim ty jesteś, żeby mnie uczyć.
(Ja) – Ja mam prawo jazdy 9 lat i nikogo nie mam zamiaru uczyć. Wzywam policję.

Wsiadłem do samochodu, zamknąłem drzwi, 112, szybkie zgłoszenie i czekamy. Naglę patrzę po kieszeniach, nie mam portfela. Dokumenty. Trudno będzie i 150 dla mnie, ale z babą się nie dogadam. Ciąg dalszy feralnego piątku w całej okazałości.

Pamiętacie, że mój kolega odskoczył do przodu tankować, a po prawej od ronda była stacja? Wybrał właśnie tą stację. Słyszał, widział moment uderzenia. On jak i kamery na stacji. Słyszał również drącą się kobietę. Podszedł i udał postronnego świadka zdarzenia.

Kobieta pobladła, myślałem przez chwilę, że zemdleje. Wysiadłem, a ona zaczęła odciągać kolegę na bok. Z jego późniejszych opowieści wiem, że proponowała mu ze trzy różne formy korupcyjne, żeby tylko powiedział, że ja zrobiłem to specjalnie. Bo, UWAGA, ona straci zniżki i nie będzie jej stać na utrzymanie samochodu. Kolega w dalszym ciągu się nie ujawniał że się znamy, ale nie uległ propozycjom.

Po około trzydziestu minutach przyjechał patrol drogówki.

Nasza druga bohaterka zaczyna zgrywać pokrzywdzoną i opowiada wersję jak powyżej, ja natomiast swoją jak powyżej. Kiedy policja wypytywała kobietę jak normalnie rozmawiałem z kolegą o pracy, nie ukrywając, że się znamy.

W pewnym momencie jeden z policjantów zapytał się o naszą znajomość. Zgodnie z prawdą odpowiedzieliśmy, że się znamy i pracujemy razem w jednej firmie. Kolega potwierdził, że widział całe zdarzenie bo tankował swój samochód na stacji obok. Kobieta jak to usłyszała wybuchła.

(DK) – A wiec to tak… Oni są mafią wyłudzającą państwowe pieniądze z ubezpieczeń. Do tego jeszcze je****mi zboczeńcami. Ten drugi proponował mi sex i obiecywał, że zezna że to wina tego drugiego…

Policjanci powstrzymywali się od śmiechu, zachowali się profesjonalnie starali się uspokoić kobietę. Ustalili moje dane, bo jak pisałem wcześniej ruszyłem bez dokumentów, poinformowali o mandacie dla mnie za brak dokumentów 50 PLN za każdy dokument (tj. prawo jazdy, dowód rejestracyjny i polisa OC) razem 150 nie moje. Mandat przyjąłem. Teraz czas na jurną panią.

Policjanci poinformowali ją, że widzą jej pełną winę. Nie zastosowała się do znaków nakazu skrętu w lewo jadąc prosto, chora córka i kierunkowskaz nie daje jej pierwszeństwa na drodze. Zaproponował jej 300 PLN mandatu i 6 pkt karnych.
I nastał Armagedon.

(DK) – P*******e psy co wy wiecie o przepisach? Ja mam was wszystkich w d***e. Ja wiem co mogę nic nie podpisuje…

I tak dalej na tej nucie.

Pojawił się w między czasie pracownik wspomnianej stacji benzynowej. Poinformował policjantów, że całe zdarzenie idealnie widać na ich kamerach i jeśli zachodzi potrzeba to zapraszają na seans.

Jeden z policjantów poszedł na dziesięć minut z pracownikiem stacji. Pod jego nieobecność kobieta cały czas się nakręcała. Ubliżając mi, mojemu koledze, pozostałemu policjantowi.

Po powrocie policjanta, panowie mundurowi (PP) chwilę porozmawiali w radiowozie. Po chwili zawołali mnie i panią bliżej radiowozu i oznajmili.

(PP) – Proszę państwa są ślady na ulicy, samochodach, wasze zeznania o dziwo dość spójne, zeznania świadków i nagranie z kamer. Wszystko to daje nam jednoznaczny obraz pani winy w tym zdarzeniu. Jeszcze raz pytam panią czy przyjmuje pani mandat 300 PLN i 6 pkt karnych.

(DK) – Was chyba po****ło, ja miałam pierwszeństwo! Czy wy tego nie rozumiecie ja z chorą córką jadę...

Pan policjant stwierdził, że kieruje wniosek do sądu o rozpatrzenie zaistniałej sytuacji. Dołącza zeznania świadka materiał z kamer i dokumentację zdjęciową. Ode mnie panowie wzięli numer telefonu do mandatu dołączyli wezwanie na komisariat, koledze wręczyli pakiet gratisowy w postaci samego wezwania. I polecili organizować sobie transport samochodu, bo do jazdy się nie kwalifikował.

Jako smaczek dodam tylko, że pani zostało również zatrzymane prawo jazdy za (jak to powiedział policjant) „brak fundamentalnej znajomości przepisów ruchu drogowego”. Podobno uprawnienia też będzie rozstrzygał sąd.

Przykre jest tylko to, że nie mam AC i do czasu rozstrzygnięcia przez sąd nie bardzo mogę naprawić swoje auto. Stare, bo stare, ale przydatne.

A w sądzie jeszcze może być ciekawiej.

ulica madka

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (184)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…