Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82688

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z pamiętnika fotografa - hobbysty.

Wydawałoby się, że fotografia to takie spokojne hobby. No bo co się może stać, żeby cię zdenerwować podczas robienia zdjęć?

Makro. No i udało ci się znaleźć tego jednego jedynego kwiatka w parku. Żadnych przebarwień, uszkodzonych płatków, otoczony ładną zielenią. Ustawiasz aparat, nakładasz filtry, usuwasz kilka pożółkłych listków, zdmuchujesz muszki i gotowa do boju pochylasz się nad roślinką...

- Kwiatek! - słyszysz piskliwy wrzask i w tym momencie mała pulchna łapka, na oko cztero- lub pięcioletniego potwora zaciska się na łodydze wybranego przez ciebie okazu i zrywa go sprzed twojego nosa.

Wzruszasz ramionami i idziesz szukać dalej.

I nadarza się prawdziwa gratka - na kwiatku siedzi piękny ogromny motyl. Gorączkowo ustawiasz aparat, nachylasz się do zdjęcia, powtarzając w głowie "nie odlatuj, nie odlatuj…", obraz wyostrzony... palec prawie na spuście migawki…

- Motilek! - słyszysz rozdzierający wrzask za swoim uchem (aż się zastanawiasz, czy masz jeszcze całe bębenki), a w polu widzenia obiektywu pojawiają się znajome pulchne łapki, machające na wszystkie strony...

Znalazłaś świetne miejsce na zachód słońca. Wprawdzie ponad pół godziny samochodem w jedną stronę, do tego około 20 minut stromego spacerku w górę, ale warto. Przecinka w drzewach, obniżenie pomiędzy dwoma wzgórzami. Jedno jedyne miejsce, by ustawić aparat -precyzja co do kilku centymetrów, inaczej w obiektywie widzisz gałęzie. Jeździsz kilka dni z rzędu  (bo niebo bez chmurki, bo zbyt zachmurzone, bo wietrznie i gałęzie latają na wszystkie strony, bo droga zablokowana i przegapiłaś TEN moment). Ale w końcu jest. Idealna ilość chmurek baranków, bajkowe niebo, kolory, krajobraz... Pewnie ustawiasz statyw, nakładasz filtry, ustawiasz światło. 

Nie wzięłaś jedynie pod uwagę, że malownicza okolica przywabi na romantyczny spacer zakochaną parkę.

Co robi zakochana parka by zamanifestować światu swą miłość? Selfiki. A gdzie najlepiej zrobić selfika? Pewnie w miejscu, które wybrał sobie fotograf z aparatem jak armata. Wygląda profesjonalnie, to się pewnie zna.

Więc biegną i ustawiają ci się na wprost obiektywu. I strzelają sobie selfika za selfikiem, dziobek za dziobkiem. Światło ucieka, a za późno, by przestawiać statyw i szukać nowego miejsca.

Słońce zachodzi, parka odchodzi, szczęśliwa, że ma aż tyle zajebistych dowodów miłości, a ty zostajesz z potężnym wku..em.

Pejzaż, widok na ruiny starego opactwa. Aparat na statywie, czekasz cierpliwie, aż przejdą wszyscy spacerowicze. I jest pusto. Wprawdzie nadchodzi z naprzeciwka rodzinka, ale jest wystarczająco daleko, by być poza polem widzenia aparatu. Spokojnie nachylasz się do aparatu i zamiast opactwa widzisz latorośl rodziny skaczącą na wprost aparatu. Rodzinka zaśmiewa się na całego. Siadasz i odpalasz Facebooka na telefonie, czekając, aż im się znudzi. W końcu mijają cię z pretensjami "przecież to tylko dziecko". Dziecko w międzyczasie próbuje kopnąć statyw.

Znowu pejzaż. Idzie pani ze szczuropieskiem na rozciągniętej smyczy. Przymierzasz się do zdjęcia, sprawdzasz ustawienia. Piesek obwąchuje statyw, w pewnym momencie podnosi przy nim tylną łapkę w celu wiadomym. Z przekleństwem podrywasz statyw z aparatem do góry, płosząc zwierzę, które zaczyna na ciebie jazgotać. "Przecież to pies, musi się wysiusiać" - słyszysz równie nieprzyjemny dla ucha jazgot właścicielki. Ale dlaczego na twoją własność, do ciężkiej chole...

Siedzisz w przestrzeni piknikowej, sama przy stoliku. Czekasz na swojego, który poszedł po kawę. Zmieniasz obiektyw, bo wiesz, że w następnej części wycieczki będzie parę okazji do fotografii natury. Na chwilę odkładasz obiektyw na stół i nagle widzisz sięgające na stół brudne łapki jakiegoś dzieciaka. Łapiesz za obiektyw i warczysz "nie dotykaj".

"Przecież to tylko dziecko, chciało się pobawić”. Sorry, ale nie nowym obiektywem za twoją tygodniową wypłatę.

Ta sama historia, ale tym razem nie obiektyw, a filtry. Próbujesz je posegregować po całodziennym wymienianiu i wrzucaniu do torby na chybił trafił. Tym razem ci się nie udaje i kolorowe szkiełko ląduje w ubabranych lodem, piachem i czekoladą łapkach. Filtr do wyrzucenia. Rodzice nie widzą problemu, no bo "przecież to tylko dziecko".

Wracasz z kolejnej wyprawy, zasiadasz w ulubionym fotelu ze szklanką piwa/wina/koniaku/spirytusu i obiecujesz sobie, że od dziś makro tylko we własnym ogródku, a pejzaże albo po przeprowadzce na bezludną wyspę, albo po tym, jak apokalipsa zombie wykończy 99% ludzkości (chociaż boisz się, że pozostały jeden procent nadal właziłby ci w obiektyw).

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 145 (245)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…