Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#88051

przez ~Bati ·
| Do ulubionych
Przeglądając losowe historie trafiłam na taką która mówi aby nie złościć się na obcokrajowców nie znających języka kraju w którym mieszkają i pracują. Nie do końca się zgadzam z tamtą tezą, a w każdym razie nie w odniesieniu do jednej narodowości (trzęsienie ziemi) Ukraińców. Nie zrozumcie mnie źle nie mam nic do wielu z nich, ba paru nawet jest moimi dobry przyjaciółmi, jednak to co opiszę ma zastosowanie u 90% tych których spotykam.

Pracuję w dość dużej firmie produkcyjnej, takiej z typu multi kulti (żółci, biali, czarni i wszelkie inne odcienie tęczy). Bariery językowe występują i będą występować, no cóż takie życie, jednak gdy próbuje się porozumieć z Koreańczykiem, Chińczykiem, czy też Hindusem jak nie po angielsku to da radę na jakieś „migi”, czy też translatorem.

Jednak gdy sytuacja zawodowa zmusza mnie do kontaktu z Ukraińcem jest o wiele gorzej. Po polsku ni ponimaju, po angielsku ni ponimaju, na migi tez ni ponimaju, translator tutaj ostatnią deską ratunku. Nie chodzi tu o brak znajomości języka a o brak jakiegokolwiek zaangażowania w próbę nawiązania wymaganej przez pracodawcę wymiany informacji.

Mam wrażenie, iż takie osoby myślą, że jak będą nawijać głośniej w języku którego nie znam i nie mam obowiązku znać to zrozumiem, bądź się „odczepię”. To samo na stołówce czy magazynku roboczym. My (Polacy) mamy zrozumieć po ichniemu, że oni chcą na obiad kotleta, lub pobrać koszulkę roboczą bez jakiejkolwiek podpowiedzi (np. wskazanie palcem).

Mam wrażenie, iż jest to nowa odmiana „dej mi, mam horom curke” w wersji „ni ponimaju”.

Naprawdę nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic do Ukraińców, ale takie zachowanie jak na razie zauważyłam w tej grupie.

ni ponimaju

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 196 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…