Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#89774

przez ~panizlumpeksu ·
| Do ulubionych
Pisałam tu już kiedyś o moich przygodach jako ekspedientka w sklepie z odzieżą używaną. Znowu mi się zebrało i znów się czymś podzielę.
Mianowicie nabawiłam się alergii na bezczelne próby negocjacji ceny.

Dla przypomnienia w sklepie tylko pracuję, nie jestem właścicielką.

Z racji długiego stażu pracy mam przyzwolenie od szefowej czasem lekko komuś spuścić z ceny, ale są to rabaty raczej symboliczne. Wszyscy wiemy, że sytuacja ekonomiczna w kraju nie jest kolorowa, więc rozumiem, że coraz więcej ludzi liczy każdy grosz, ale i koszty prowadzenia sklepu wzrosły, klienci wymagają zrozumienia, że nie maja pieniędzy, ale nie rozumieją, że my też nie możemy rozdawać za darmo. Do takich prób wymuszenia rabatu dochodzi coraz częściej, najczęściej w dniu dostawy. Dla przypomnienia, sprzedajemy zarówno tanie, podniszczone szmatki, jak i naprawdę perełki wysokiej jakości. Każda rzecz ma swoją cenę wyjściową, od której codziennie odejmowane są procenty, aż do wyprzedaży na koniec tygodnia, gdzie wszystko kosztuje 5 zł.

Ostatnio klientka wyszukała sukienkę norweskiej firmy, której cena oryginalna to ok. 800 zł. Trzeba do tego powiedzieć - pani bardzo elegancka, zadbana i uśmiechnięta. U nas sukienka wyceniona na 50 zł. Klientka nie zaczęła standardowo od "opuści pani z dychę?", tylko bardzo uprzejmie:

- Dzień dobry, znalazłam taką sukienkę. Bardzo mi się podoba, ale tak szczerze mówiąc uważam, że 50 zł za używaną rzecz to naprawdę drogo. W ogóle drogo trochę macie jak na używane rzeczy. Naprawdę chętnie bym ją kupiła, ale uważam, że 50 zł to trochę zdzierstwo i nie wiem, skąd tą cenę wzięliście, przecież ta sukienka to nic szczególnego. Ja jestem bardzo dobrze zorientowana w przemyśle modowym, bo kiedyś pracowałam jako modelka i naprawdę taką sukienkę to można za 40 zł w Pepco kupić.

Normalnie powiedziałabym po prostu, że cena nie podlega negocjacji, ale skoro pani grzecznie, to i ja grzecznie. Obejrzałam sukienkę i zwróciłam pani uwagę, że oryginalna cena sukienek tej firmy to ok. 800 zł, sukienka jest w bardzo dobrym stanie i ma w składzie 70% jedwabiu, więc uważam, że 50 zł to i tak bardzo dobra cena. Pani cały czas mi potakiwała, po czym odparła:

- Fajnie, ale gówno mnie to obchodzi - i wyszła trzaskając drzwiami.

To tyle tytułem elegancji tej pani.

Inny typ negocjacji ma miejsce w dniu wyprzedaży. Tu klient zazwyczaj idzie na ilość. Jeśli ma do zapłacenia na przykład 105 zł, to często mówię, że 100 zł będzie ok i wielu klientów po prostu uprzejmie dziękuje, najwyraźniej w ogóle żadnego rabatu się nie spodziewając. Gorzej jak reagują następująco:

- Coooooo?! Tylko tyle? No chyba za takie hurtowe zakupy się jakiś większy rabat należy, nie?

Nie.

Lub tak z grubej rury. Podchodzi klient do lady ze stosem rzeczy, rzuca mi 20 zł i mówi:

- Daję 2 dychy, paragonu nie trzeba - i próbuje opuścić sklep.

Przyznacie chyba, że wesoło mam w pracy.

lumpeks

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 124 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…