Kojarzycie takich mechaników samochodowych, którzy wciskają klientowi kit, że ma w aucie mnóstwo rzeczy do naprawy i to na już, bo jak nie, to auto mu się całkiem posypie? Ja ostatnio trafiłem na dwoje takich dentystów. Co ciekawe, oboje w Warszawie.
Mieszkam gdzieś tam, a służbowo spędzam w Warszawie łącznie 1/4 roku. Zęby robię u swojej zaufanej dentystki u mnie w mieście, już od dobrych 15 lat. Pani ta jest świetna i ma taką renomę, że trzeba się umawiać z naprawdę dużym wyprzedzeniem. Kto robił zęby, ten wie, że dobry dentysta to skarb, a w tym zawodzie nie brakuje naciągaczy.
W zeszłym roku, akurat będąc w Warszawie, zauważyłem ubytek w zębie i wiedząc, że u siebie będę dopiero za kilka tygodni, postanowiłem iść tutaj do dentysty. Poradziłem się znajomego i poszedłem do podobno dobrej dentystki. Na dzień dobry dowiedziałem się, że mam 11 rzeczy do zrobienia, z czego 8 pilnie, bo jak nie, to będzie kanałowe albo rwanie, bo jest tragicznie. Zdziwiłem się i trochę przestraszyłem, że kupę kasy wydam. Zrobiła mi dwa zęby, wybuliłem srogo i już obliczam ile jeszcze wybulę.
Przyszedł czas powrotu do mojego miasta, więc umówiłem się do swojej dentystki zrobić kolejne zęby. Pani zagląda i mówi, że widzi tu tylko jedną rzecz do zrobienia i na upartego jeszcze jedną, ale to już nie tak pilnie. Powiedziałem, że dentystka w Warszawie mówiła, że mam 11 rzeczy do zrobienia, a obecnie 9, bo dwie zrobiła. Pani się uśmiechnęła i powiedziała, żebym więcej tam nie chodził.
W zeszłym tygodniu znów musiałem wybrać się do dentysty w Warszawie, tym razem do innego, może dla odmiany trafi się uczciwy. Niestety. Zajrzał do gęby i od razu zaczyna wyliczać, że do zrobienia jest, to, to, to, tamto i sramto. 7 rzeczy naliczył.
Miałem ochotę mu nawrzucać i wygarnąć, że jest naciągaczem i nie różni niczym od pospolitego janusza cwaniaczka, ale co by to dało? Powiedziałem tylko, że jednak nie skorzystam z jego usług i wyszedłem.
Mieszkam gdzieś tam, a służbowo spędzam w Warszawie łącznie 1/4 roku. Zęby robię u swojej zaufanej dentystki u mnie w mieście, już od dobrych 15 lat. Pani ta jest świetna i ma taką renomę, że trzeba się umawiać z naprawdę dużym wyprzedzeniem. Kto robił zęby, ten wie, że dobry dentysta to skarb, a w tym zawodzie nie brakuje naciągaczy.
W zeszłym roku, akurat będąc w Warszawie, zauważyłem ubytek w zębie i wiedząc, że u siebie będę dopiero za kilka tygodni, postanowiłem iść tutaj do dentysty. Poradziłem się znajomego i poszedłem do podobno dobrej dentystki. Na dzień dobry dowiedziałem się, że mam 11 rzeczy do zrobienia, z czego 8 pilnie, bo jak nie, to będzie kanałowe albo rwanie, bo jest tragicznie. Zdziwiłem się i trochę przestraszyłem, że kupę kasy wydam. Zrobiła mi dwa zęby, wybuliłem srogo i już obliczam ile jeszcze wybulę.
Przyszedł czas powrotu do mojego miasta, więc umówiłem się do swojej dentystki zrobić kolejne zęby. Pani zagląda i mówi, że widzi tu tylko jedną rzecz do zrobienia i na upartego jeszcze jedną, ale to już nie tak pilnie. Powiedziałem, że dentystka w Warszawie mówiła, że mam 11 rzeczy do zrobienia, a obecnie 9, bo dwie zrobiła. Pani się uśmiechnęła i powiedziała, żebym więcej tam nie chodził.
W zeszłym tygodniu znów musiałem wybrać się do dentysty w Warszawie, tym razem do innego, może dla odmiany trafi się uczciwy. Niestety. Zajrzał do gęby i od razu zaczyna wyliczać, że do zrobienia jest, to, to, to, tamto i sramto. 7 rzeczy naliczył.
Miałem ochotę mu nawrzucać i wygarnąć, że jest naciągaczem i nie różni niczym od pospolitego janusza cwaniaczka, ale co by to dało? Powiedziałem tylko, że jednak nie skorzystam z jego usług i wyszedłem.
dentysta
Ocena:
132
(136)
Komentarze