Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#90234

przez ~Wspominkiorzykre ·
| Do ulubionych
Historia o piekielnej teściowej, która pojawiła się kilka dni temu, przypomniała mi moje przeboje z moją teściową i jestem w stanie zrozumieć autorkę. Historia ma już chwilę czasu, a mimo złotych myśli teściowej, córka rozwija się super i jest dość kumata jak na swój wiek.

Kiedyś mama mojego męża przyjechała do nas na wakacje na dwa tygodnie pod pozorem pomocy mi z moją dzieciną. Mówiłam, że tego nie potrzebuję, bo dziecko ma już 6 miesięcy i mamy już swój rytm dnia ustawiony, a w kluczowym momencie, gdy rzeczywiście potrzebowałam pomocy, teściowa olała temat. Wykańczaliśmy wtedy z mężem mieszkanie, siedząc na wynajmie i prosiłam teściową, aby przyjechała popilnować dziecka, gdy będziemy jeździć odbierać rzeczy. Powiedziała, że nie ma czasu, więc moja mama wzięła urlop i nam pomogła, gdy teściowa była bezrobotną, wieczną panią domu. Przed przyjazdem się obudziła, że ona chce dziecko poznać, bo nie miała okazji.

Mój normalny dzień z córką wyglądał tak, że poza pobudką w nocy o 1 i o 4 na szybką mini butlę, spała ona do 7. Wtedy dostawała kolejne śniadanie i przerwa do ok. 11-12 gdy zasygnalizowała, że jest głodna. I potem według jej potrzeb, poza amciu przed kąpielą i bezpośrednio przed spaniem. W międzyczasie leżała w swoim łóżku, a ja mogłam na spokojnie zrobić sobie śniadanie i wstawić czy to zmywarkę, czy pranie, a gdy ja skończyłam swoje rzeczy szłyśmy na spacer. Codziennie. Niezależnie od pogody, choćby na 20 minut. Gdy wracaliśmy robiłam z nią ćwiczenia od fizjoterapeuty, a gdy tatuś wracał, on przejmował nad nią opiekę bo to też jego dziecko, niech buduje z nim relacje. Ja wtedy albo miałam czas zrobić obiad, albo chwilę dla siebie.

Nie chciałam też uczyć jej w jakikolwiek sposób zasypiania na rękach, przy bujaniu bo po pierwsze, będąc szczerą, nie mam siły aby w środku nocy wstawiać i bujać dziecko aby usnęło (a koleżanki matki mi się na to żaliły). Metoda moja i męża to trzymanie i głaskanie za rączkę. Starałam się też przedłużać stopniowo okres w którym nie śpi, żeby nie obudziła się w nocy pełna energii, to była pierwsza porada naszej pielęgniarki środowiskowej. Jak najdłużej trzymać bez snu (w granicach rozsądku), a nie zachęcać do spania w dzień.
Wieczorem, przed spaniem, kąpiel i do spanka. Ona szła spać koło 20, a my z mężem mogliśmy posiedzieć sami.

No i ten przysługi wstęp był po to, aby przy okazji wizyty teściowej, moje emocje wzrosły tak bardzo, że kazałam jej wracać do siebie.

Początkowo uwagi na temat tego, że karmimy z butelki (źle, dziecko się nabawi zębów do przodu!), Że dlaczego Córa ma własny pokój, wystarczyłoby łóżeczko u nas (bo w sypialni nie mamy miejsca nawet na legowisko dla kota). Że ona to jak mój mąż był mały, to siedziała i go tuliła i dlatego on jest tak rozwinięty emocjonalnie, a ja przez to że dziecka nie dotykam, to skazuje je na cierpienie w przyszłości.

Budzenie dziecka jak jej się podobało. Babcia wstała o 6 to wnusia też. Jak wnusia już spała, a babcia nie, to następowała idealna pora na łaskotki. Wpychanie jej jedzenia o różnych porach, bo PRZECIEZ ONA WIDZI ZE JEST GLODNA, no sama skórka i kości. Wyzywanie mnie za to, że pada, a ja dziecko ja dwór biorę bo przecież mi zachoruje i smarki będę musiała wyciągać, a tym urządzeniem (zobaczyła odkurzacz) to krzywdę tylko dziecku zrobię. A czemu już pieluchę zmieniam jak nie jest ciężka, a czemu karmię nie gorącym mlekiem, a czemu kąpię ją wieczorem, a nie rano, a czemu...

Do tego niesłuchanie się moich kulturalnych próśb o niebujanie, bo dziecko do tego nie jest przyzwyczajone i tego nie lubi. Przestała Młodą bujać dopiero po tym jak wylądowały na niej wymiociny.

Przez jej cała wizytę musiałam mieć oczy dookoła głowy, bo co chwilę wpadała na genialny pomysł. Potem oczywiście wnuczkę olała ponownie, a przypomniała sobie o niej, gdy jej znajoma wrzuciła na Facebooka informację o tym, że ma u siebie wnusie na weekend i też ona chciała ją na weekend dostać.

Dziecko to nie zabawka i nie jest narzędziem do szpanowania przez babcię, więc oczywiście się nie zgodziliśmy. Cały czas ma do nas pretensje, że wolę Małą podrzucić do mojej mamy (już na szczęście też na emeryturze) niż do niej, mimo że do niej mam 50 km, a do moich rodziców 200.

Dom i dziecko

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 147 (155)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…