Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9131

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia, która zdarzyła mi się przeszło rok temu. Postanowiłam opisać po lekturze postu reiko http://piekielni.pl/9122#comment_20762

Jechałam autobusem z uczelni na stancję - odległość nie była gigantyczna, ale tak się składa, że osiedle położone jest na uboczu i niestety w pewnym momencie chodnik się urywa, trzeba iść błotnistym poboczem. Przyznaję - nie miałam biletu i jechałam na gapę, złapał mnie kanar (w zasadzie dwóch - kobieta i mężczyzna), nie kłóciłam się, chciałam przyjąć mandat. Należy wspomnieć, że moje doświadczenie w jazdach autobusem było wtedy znikome, bo pochodzę z małej podwarszawskiej miejscowości, gdzie nie ma linii "wewnętrznych". Byłam również dość dobrze ubrana, bo wracałam z kolokwium, miałam na sobie nowy płaszcz i buty.
Pani kanar: To będzie mandat 160 zł, poproszę dowód osobisty.
Ja: Przykro mi, nie mam. (Naprawdę nie miałam, portfel został na stancji, między innymi dlatego nie kupiłam biletu, nie miałam grosza przy sobie)
PK: W takim razie będziemy musieli wezwać policję, by potwierdzić pani dane osobowe.
J: Może być legitymacja studencka? (trzeba ją było okazać przy pisaniu kolokwium, dlatego ją miałam, mimo braku portfela)
PK: Może. (po spisaniu danych i pogadance jak to studenci kantują) Jak mówiłam będzie to mandat 160 zł, może pani należność uregulować u mnie.
J: Przykro mi, nie mam pieniędzy.
Tutaj kontrolerka wybałuszyła na mnie gały, zresztą podobnie jak jej prawie dwumetrowy towarzysz.
PK: Nie ma pani W OGÓLE pieniędzy?!
J: Nie, nie mam. (też pytanie, jak bym miała, kupiłabym bilet)
Zostałam tu obrzucona niemal wściekłym spojrzeniem, tudzież mieszaniną niedowierzania i zawodu.
PK: W takim razie muszę poinformować, że jeżeli wpłaci pani należność dziś lub jutro zapłaci pani 70 zł.
J: W porządku.
Tu nastąpiła minuta ciszy, po czym ponownie usłyszałam:
PK: Może pani zapłacić u mnie... (po zobaczeniu wyrazu mojej twarzy) lub w siedzibie przy ul xxx.
J: Jasne.
Po czym wzięłam kwitek i wysiadłam. Udałam się najpierw do mieszkania po portfel, a potem (już z biletem) na ulicę xxx. Możecie wyobrazić sobie jakie było moje zdziwienie, gdy czekając na swoją kolej zaczęłam czytać wiszący na ścianie regulamin MZK, gdzie jak wół stało, że JEDYNĄ możliwością uregulowania mandatu jest wpłata w siedzibie lub przelew na konto - ergo szanowna pani kontroler nie mogła nawet złotówki ode mnie przyjąć. Po prostu złapawszy dobrze ubraną dziewczynę sądziła, że się "nachapie" i wyłudzi 160 zł (czyli ponad dwukrotną wysokość mandatu), a gdy okazało się, że nie posiadam takiej sumy - zeszła jeszcze z nadzieją na 70, po czym zrezygnowała. Tupet szanownych kontrolerów był tym większy, że w międzyczasie dostałam pogadankę o nieuczciwości studentów jeżdżących bez biletów. Nie speszył ich również fakt, że autobus był pełen ludzi i ktoś mógł wykazać się większą znajomością przepisów niż ja i się wtrącić.

MZK Toruń

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (659)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…