Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#9688

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie zoologiczo-wędkarskim, a że jestem dość młoda i niekoniecznie brzydka, to panowie i panie przychodzący robić do mnie sklepu niejednokrotnie biorą mnie za kompletną blondynkę. Oto w jaki sposób potrafią to robić:

Pan, gdzieś po 50-tce. Przyszedł i zaczął się wymądrzać na temat pływających w akwariach rybek, a jako że miałam ojca akwarystę, a do tego już dłużej w swoim fachu pracuję znałam się lepiej niż taki co miał-kiedyś-akwarium-lata-temu. Pan na chwilę wyszedł, a potem wrócił uśmiechając się i wskazał na klatkę z myszkami.
[Klient] A kto u pani częściej kupuje te myszki? Chłopcy, czy dziewczynki?
[Ja] (przesłodzonym głosem) Właściciele węży.
[K] (obruszony) I tak beztrosko o tym pani mówi?!
[J] Ależ proszę pana, takie są prawa natury.
[K] A jakby tak ktoś tu przyszedł i mnie zabił?! To by było w porządku!?
[J] Ale węże zabijają tylko żeby zjeść, nie robią tego tak jak ludzie bez powodu.
[K] A jakby przyszedł tutaj wampir?! I chciał mi wypić krew? Przecież on też musi jeść!
Westchnęłam widząc że klient uparł się by udawać mądrzejszego, więc z pogodą ducha spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
[J] Ależ proszę pana, coś takiego jak wampiry nie istnieje. Ale gdyby wpadł tu tygrys, i by pana zjadł, to byłoby w porządku.
Facet zdębiał i wyszedł bez słowa.

sklep zoologiczno-wędkarski

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 409 (545)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…