Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Szukaj


 

Znalazłem 3 takie historie

#79741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając dzisiejszą porcję "piekielnych", przypomniała mi się historia z wycieczki w Pradze kilka lat temu. Historia jest z serii "Cebulaki za granicą".

Na wstępie zaznaczę, że nie uważam, że jako naród jesteśmy wielce piekielnymi turystami, jednak jak to w życiu bywa, ludzie zwrócą uwagę na buractwo szybciej, niż na normalne zachowanie. Mi ta historia zapadła w pamięć z powodu dwóch absurdów, które bohaterka tej historii nie potrafiła pojąć. Ale do sedna.

Testowaliśmy restauracje polecane w przewodniku, oczywiście te z klasy "ekonomicznej" i trafiliśmy do takiej, gdzie i jedzenie było pyszne i na ludzką, a nawet studencką kieszeń, 200KC za posiłek, którym się można było nażreć. Kelner uwijał się przy stolikach, nie zapominając o nikim, dorzuciliśmy mu ekstra za obsługę, bo naprawdę w tej cenie jedzenia było pysznie, dużo i miło.

No ale nie pisałbym tego, skoro było "tak pięknie".

Stolik obok nas zasiadły 2 pary znajomych, wiek około 50 na moje oko, raczej nie więcej, może troszkę mniej. Było to tym bardziej widoczne, że "lansowali" się na wiecznie młodych. Ubierali się raczej jak 20-latki niż osoby dojrzałe, fryzury na żel u panów, panie tipsy, samoopalacz, full mejkap. Nie mam na myśli, że nie powinni, ale to ich "wyróżniało" z tłumu. Jedna z Pań zamówiła za całą resztę "herbatę owocową", nie po czesku, po polsku. Nasz Kelner zrozumiał, poszedł, przyniósł po chwili 4 zestawy filiżanek, imbryków, herbatek zapakowanych w folijki. Po 10 minutach może, owa Pani woła kelnera i wywiązuje się mniej więcej taka rozmowa:

[P-ani]: Proszę zabrać tę herbatę, zamawiałam "owocową".
[K-elner łamanym Polskim]: To jest herbata owocowa.
[P]: Nie, nie jest.
[K]: To jest herbata cytrynowa.
[P]: No właśnie, nie owocowa.
[K]: Cytryna to owoc.
[P]: Nie, to nie jest owoc.

Tutaj licytowali się jeszcze chwilkę, że cytryna to nie owoc, że pani nie sprecyzowała jaki smak chce, że przyniósł najpopularniejszy z "owocowych" smaków, itp, itd. Nie dało się tego ignorować i nie słyszeć, bo to odbywało się stolik obok, a tę panią cała restauracja słyszała, mimo, że nie krzyczała, lecz raczej "żywiołowo" Kelnerowi tłumaczyła swoje racje. Na koniec przysłowiowy gwóźdź do trumny dostarczył i przybił partner owej pani, odzywając się w te słowa:

- Bo wie pan, my 3 lata temu byliśmy również w Pradze i w restauracji podano nam "herbatę owocową". która mojej <wstaw imię> bardzo smakowała.

Wtedy nauczyłem się, że cytryna to nie owoc, a w każdej praskiej restauracji na hasło "herbata owocowa", powinno się podawać jedną i tę samą magiczną mieszankę, którą owa pani piła 3 lata wcześniej. Piszę "w każdej", bo pan partner nie podał nazwy restauracji ani żadnego potwierdzenia, że to była ta, w której właśnie rozgrywała się akcja tej "opery mydlanej".

Pani wstała i powiedziała, że za tę herbatę nie zapłaci, bo to nie jest ta, która piła wtedy, po czym ubrała płaszcz i wyszła. Nie wiem czy jej partner uregulował rachunek, czy kontynuował tę herbacianą farsę, ale tego już nie doczekaliśmy, plan mieliśmy napięty jak baranie jaja i wyszliśmy przed wielkim finałem. Co nie było takie złe, bo nie przegapiliśmy "pokazu": jakaś pani chodziła nago po spacerniaku i filmowali ją (przypuszczam, że jako wstęp do jakiegoś ślizgacza), więc nie ma tego "złego" co by na dobre nie wyszło.

Edit: Dodam kilka wyjaśnień do komentarzy. Po pierwsze to nie była herbaciarnia, ani w karcie nie było herbat "wymienionych", była po prostu "herbata - różne rodzaje", my również herbatę po obiedzie zamawialiśmy (czasowo wcześniej niż ci państwo), ale pomyśleć nie jest rzeczą trudną, więc zapytaliśmy jakie herbaty Pan Kelner poleca. Piekielnością nie jest nieporozumienie, bo się zdarza, może pani zmęczona była, żeby się domyśleć że jest wiele rodzajów herbat, może ma w swoim słowniku, tylko Liptona, Sagę i Owocową, ale, nie wiem czy "piekielnością", na 100% buractwem było zachowanie Pani.

Kelner rozmawiał z panią spokojnie, jak już ustalili, że wg pani cytryna nie jest owocem, chciał się dowiedzieć co nim jest. Myślę, że bez problemu przyniósłby inną herbatę, tylko, że pani innej już nie chciała, strzeliła fochem "udowadniając" Kelnerowi, jak On nie zna się na swojej pracy, bo nie podał jej "herbaty owocowej" takiej jaką ona chciała (wiem, że w legendach jest dużo o czeskich czarodziejach i wiedźmach, lecz bez przesady).

Choć nie krzyczała na niego, jak wspomniałem, mówiła podwyższonym tonem i manierą "co to nie ja, jesteś tu by mi służyć" delikatnie mówiąc, taka pani światowa, co jej słoma z butów wychodzi. Jeśli to nie buractwo według części użytkowników Piekielnych, to nie chcę chodzić do tych samych miejsc publicznych co oni.

Praga restauracja turyści

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 127 (203)

#76882

przez ~AllHailKingVarianWrynn ·
| Do ulubionych
Pracuję w herbaciarni.

Herbaciarnia, jak sama nazwa wskazuje, jest miejscem gdzie można napić się przede wszystkim herbaty.

Z klientami na ogół nie ma problemów, niestety jest jeden typ, który trafia się dosyć często. Ja go roboczo nazywam "Kawa".

Do niedawna u nas nie było możliwości zakupu kawy. Było to postanowienie właściciela, który najzwyczajniej nienawidzi zapachu kawy. Nic w tym dziwnego, każdy człowiek ma swoje ulubione zapachy, jak i te znienawidzone. Z tego też właśnie powodu, kawy u nas nie było. I do tego też ma pełne prawo, jest właścicielem i to on decyduje o tym, co będzie serwowane klientom.

No i tutaj oczywiście pojawiały się problemy sprawiane przez klientów "Kawa".
Ja dodatkowe dzieliłem ich na 2 kategorie. "Kawa łagodna" czyli typ, który po usłyszeniu, że nasza herbaciarnia nie serwuje kawy, ze zrozumieniem albo zamawiał herbatę, ciastko lub jakiś napój, lub po prostu wychodził ze zrozumieniem.

Niestety, jest też typ "Kawa ostra" czyli osoba, która nie potrafi przyjąć do wiadomości, że u nas się kawy nie serwuje.

No i tutaj mam dwie historie, jedną zanim nie było u nas możliwości zakupu kawy, a drugą już kiedy taka możliwość była.

No to zaczynamy:

Przyszła do nas rodzina, rodzice oraz dwójka dzieci w wieku późnej podstawówki lub wczesnego gimnazjum.

Głowa rodziny pochodzi do lady i składa zamówienie. Na moje, że można usiąść, a ja za pół minuty podejdę, powiedział, że nie trzeba, bo oni mało czasu mają i mam pisać szybko raz raz.

Cóż, okej, słucham.
PanKawa: 1 czarna mocna kawa, kapuczino i 2 herbaty obojętnie jakie.
Ja: Bardzo mi przykro, ale nasza herbaciarnia nie serwuje kawy, dodatkowo "obojętnie jakie" nie przejdzie, gdyż nasze menu ma 93 mieszanki herbat do wyboru.
PanKawa: Jak to kawy nie ma? To co to za kawiarnia?
Ja: Herbaciarnia.
PanKawa: A co to za różnica? W kawiarniach mają herbaty, to wy powinniście mieć kawę.
Ja: No ale niestety nie mamy, ale może warto spróbować, któryś z naszych naparów? Jeśli szuka pan czegoś mocnego, to gorąco polec...
PanKawa: Herbatę? Toż to dla dzieci jest.
Ja: Jak pan widzi, lokal jest pełny, a jedyne dzieci tutaj to te, który przyszły z państwem.
Ja: Szerze polecam spróbować któreś z naszych herbat, zawsze warto odkrywać nowe smaki.
PanKawa: Panie, pan myśli że ja herbaty w życiu nie piłem?
Ja: Tego nie powiedziałem, ale..
PanKawa: Co to się porobiło, knajpy otwierają, a nawet kawy nie ma. Ale ja wiem, bo to z Warszawy przyjeżdżacie i wymyślacie takie pierdoły, a idź pan w "członka"
Ja: Panie, nie wyrażaj się pan.
PanKawa: A co, może nie mam racji? Stoi taki chudy ciul za ladą, nawet nie wygląda jak chłop, bo herbatki se pije.
Ja: Dobra, wyjdzie pan sam, czy mam wzywać ochronę?
PanKawa: Wyjdę, wyjdę, MIRKA IDZIEMY I MOJA NOGA TU WIĘCEJ NIE POSTANIE!
Ja: Na szczęście...

Dialogi spolszczyłem z gwary śląskiej. Cóż, lokal mieści się na Śląsku, ja urodziłem się na Śląsku i cały życie tutaj mieszkam, właściciel tak samo, ale jak zwykle, wszystko to wina goroli :)


Druga historia jest już po zlitowaniu się właściciela nad tymi nieszczęsnymi poszukiwaczami kawy. Został zakupiony niesamowitej jakości sprzęt do przyrządzania tego pożądanego napoju, zwany ekspresem do kawy, za oszałamiające 99 złotych na promocji w jednym ze sklepów AGD. Jak pewnie się domyślacie, możliwości takiej ekspresu kończą się na zaparzeniu najzwyklejszej w świecie czarnej kawy. No, ale nasza wykwalifikowana kadra wychodząc naprzeciw klientom, zapewnia jeszcze klientom kawę Deluxe, czyli z mlekiem.

Teraz historia właściwa.

Przychodzi klientka, od razu leci do lady i na jednym wdechu wydusza:
PaniKawa: Średnie late z mlekiem migdałowym pochodzącym z migdałów u wybrzeży Australii zbierane przez azjatyckie sieroty, które radośnie śpiewają, do tego może pan narysować schemat silnika odrzutowego rosyjskiej produkcji z 1962 roku przez nazistowskich naukowców.

Może nie słowo w słowo, ale jakoś tak to zrozumiałem, chociaż mogłem się troszeczkę pomylić, bo nie jestem pewien czy było to średnie czy duże :)

Ja: Nie ma.
PaniKawa: Nie ma?
Ja: No nie ma, kawa jedynie czarna, ewentualnie z mlekiem.
PaniKawa: Jezuuuuuu, jak nie ma zwykłego late, to daj pan late maciate (czy jakoś tak).
Ja: Przykro mi, ale poza zwykłą czarną kawą, ewentualnie z mlekiem, nic innego nie ma. Ale polecam jedną z naszych mieszanek...
PaniKawa: No jak to kawy nie ma? W KAWIARNI?
Ja: Herbaciarni, proszę pani, herbaciarni.
PaniKawa: A co to za różnica? - (Wierzcie mi lub nie, ale to pytanie pada za często).
Ja: Różnica jest taka, że u nas serwuje się przede wszystkim herbaty, a w kawiarni kawy.
PaniKawa: Jezuuu, to nie możecie kawy sprzedawać?
Ja: Mamy kawę, czarną.
PaniKawa: No ale kto teraz czarną pije jezuu.. i co ja mam teraz zrobić? Bez kawy, jezuu.
Ja: 100 metrów dalej jest kawiarnia, sądzę że tam mają kawę.
PaniKawa: O, to idź pan kup mi, ja poczekam i zapłacę, dam złotówkę więcej za drogę.
Ja: Nie ma takiej możliwości.
PaniKawa: JEZUU... to co mam teraz zrobić?
Ja: No nie wiem, może pani iść na przykład do tamtej kawiarni i wypić tam kawę lub zamówić u nas jedną z herbat.
PaniKawa: No ale tam nie ma wi-fi, to ja wiem. Ja kupię tam i wypiję tutaj, OK?
Ja: Przykro mi, ale to też nie przejdzie, właściciel nie pozwala spożywać własnych produktów na terenie naszego lokalu.
PaniKawa: No jezu, wie pan co, ja muszę kawę wypić, ale wi-fi potrzebuje, no dogadamy się jakoś.
Ja: Wi-Fi jest dla naszych klientów, hasło udostępniamy wraz z zamówieniem.
PaniKawa: No jezu, wie pan co... tak klientów traktować, to jest bezczelność. DO WIDZENIA. Łup drzwiami.


Dodam jeszcze, że nad lokalem wisi ogromny napis "HERBACIARNIA"
Wchodząc do lokalu, wszędzie jest wystrój typowo herbaciany, w karcie do niedawna nie było żadnej kawy, teraz jest tylko czarna i z mlekiem, no ale... co to za różnica? :)

gastronomia

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 349 (373)

#7499

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja z herbaciarni, gdzie serwuje się głównie bardzo wymyślne i egzotyczne herbaty.
Przychodzi[K]lient, niczym nie różniący się od innych, rozsiada się na fotelu przy stoliku. Podchodzi do niego [G]ospodyni.

G: Witam w Herbaciarni X, w czym mogę służyć?
K: Liptona (bez żadnego proszę, dzień dobry)
Gospodyni zdębiała i tłumaczy:
G: Ale my tu nie sprzedajemy zwyczajnej herbaty, proszę zajrzeć do karty i zastanowić się nad wyborem, polecam...
K: Jak to nie ma?! - Przerwał - Co to kur** za herbaciarnia jak, herbaty nie ma?!
G: Ale...
K: Dupa nie ale!
Koleś wstał, wziął kurtkę i na odchodne rzucił:
K: GÓWNO NIE HERBACIARNIA, NIE ZNACIE SIĘ CO TO HERBATA JEST!!

herbaciarnia

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 515 (665)

1