Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

Top historii



#41337

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siedmioletni bratanek mojej żony, który w tym roku rozpoczął edukację w pierwszej klasie, wziął jakoś w zeszłym tygodniu udział w konkursie plastycznym.

Temat brzmiał jakże uroczo: "Moja rodzina za sto lat".
Po dwóch dniach od złożenia pracy rodzice w trybie nagłym zostali wezwani do szkoły; na obrazku bowiem widniały cztery nagrobki.

Chłopcu gratuluję żelaznej logiki.
A organizatorom przemyślanego wyboru tematu.

Szkoła

Skomentuj (90) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2289 (2345)

#31567

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Już rozumiem, dlaczego tak mało ludzi zgadza się świadczyć w sprawach sądowych.

Przed I rokiem studiów - czyli niemal 9 lat temu - byłam świadkiem przestępstwa, jedynym, jak się później okazało. Złożyłam zeznania na policji, w prokuraturze, dostałam wezwanie na rozprawę.
Rozprawa odroczona, oskarżony się nie stawił. 2 tygodnie później kolejna, oskarżyciel posiłkowy się nie stawił. 3 tygodnie później kolejna, odroczona, sędzina dzień wcześniej poszła na L4. 2 tygodnie później sąd ogłosił przerwę, zanim złożyłam zeznania. I tak się to toczyło, przez 9 lat byłam wzywana na rozprawy i nie miałam możliwości złożenia zeznań.

Póki mieszkałam w Krakowie, póty nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, ale po przeprowadzce do Warszawy wezwania co 3, 4 tygodnie, jeżdżenie do Krakowa i dowiadywanie się, że znowu mam wracać do domu - brak prokuratora, obrońcy, oskarżyciela posiłkowego, oskarżonego, sędziego, kogokolwiek, pęknięta rura, zaginięcie akt, itd. - stało się wyjątkowo irytujące.
Wniosek o przesłuchanie przez sąd w Warszawie został odrzucony, bo narusza prawa stron do zadawania mi pytań.

Kiedy zachorowałam, stwierdziłam, że mam tego dosyć.
Napisałam do sądu, że sytuacja jest kuriozalna, naraża mnie na koszty, nieprzyjemności, a w obecnych okolicznościach przyrody, biorąc pod uwagę tempo postępowania, najpewniej zejdę, zanim zdołam opowiedzieć się przed obliczem jaśnie sędziny. Załączyłam zaświadczenie od lekarza, wrzuciłam do koperty i wysłałam.

O dziwo, doczekałam się reakcji. Od tamtej pory wezwania zaczęły przychodzić równo co 2 tygodnie. A ja równo co 2 tygodnie odsyłałam zaświadczenia o kolejnych badaniach, chemioterapii, hospitalizacji. I tak się to kręciło do wczorajszej rozprawy. Na którą zostałam doprowadzona siłą.

Sąd uznał, że to JA opóźniam postępowanie sądowe i wydał nakaz doprowadzenia mnie przez policję. Z Warszawy do Krakowa. Żeby było śmieszniej, panowie czarni zabrali mnie właśnie ze szpitala - mimo protestów lekarzy, w tym mojego onkologa. Ale nie to było najgorsze.
Niestety, zabrali mnie SAMĄ. Nie zgodzili się, żeby jechał ze mną mąż albo brat. Nie ma mowy, nawet oświadczenie ordynatora, że w obecnym stanie nie powinnam pozostawać bez opieki, nie zmieniło ich nastawienia. Bardzo, bardzo niechętnego, a w drodze postarałam się, żeby było jeszcze gorsze, skoro oni nie chcą być ludzcy, to ja też nie muszę.

Udało się zawiadomić moją krakowską rodzinę, żeby zajęli się mną na miejscu, mąż jechał za policjantami przez całą drogę.
A co jest smaczkiem całej sytuacji?
Sędzina na L4, dziecko jej zachorowało. Rozprawa odroczona.

polskie sądy

Skomentuj (81) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2283 (2343)

#6225

przez ~jason ·
| Do ulubionych
Lublinianie dobrze wiedzą, że na Starówce w okresie wiosenno-letnim co krok można natknąć się na osobę rozdającą ulotki. Pewnego dnia co chwila kursowałem od wydziału politologii w stronę Bramy Krakowskiej i z powrotem. Za każdym razem natrafiałem na tą samą, uroczą dziewczynę rozdającą ulotki pewnej firmy z branży finansowej. I za każdym razem z uśmiechem od niej tę ulotkę brałem. Za którymś razem nawet nie spojrzałem, co mi daje do ręki. Zorientowałem się po jakichś kilkunastu metrach, że jest to karteczka z numerem telefonu. To było 6 miesięcy temu, i do dziś jesteśmy razem.

ulotki

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1952 (2312)

#6732

przez ~tytus84 ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu pracowałem "na telefonie". Akurat w tamtym okresie dzwoniliśmy do potencjalnych, również zagranicznych klientów z ofertą hurtowej sprzedaży długopisów. Wyglądało to tak, że najpierw nasza firma wysyłała do delikwenta niewielką (około 20) partię takich długopisów, a po jakimś czasie my mieliśmy do niego zadzwonić i powypytywać się na temat wrażeń z oferowanego produktu i nakłonić do kupna.
Tego feralnego dnia trafił mi się klient z Niemiec. Zazwyczaj ludzie brali te długopisy, a jak nie to po prostu mówili że już maja od kogoś innego, że może w innym terminie, itd. Tymczasem mój klient postanowił, że nie będę miał tak łatwo. Rozpoczęła się litania, wyliczanie że te długopisy im się nie podobają, że mają zły kolor, że nadruk nie taki tylko siaki, że tu jakaś część im odpada... Po kliku minutach takiego wyliczania padło zaś hasło które przełamało już we mnie ostatnią dozę wyrozumiałości, mianowicie klient zaczął narzekać, że te długopisy są ZA CIĘŻKIE. W tym momencie byłem już tylko w stanie spokojnie zapytać się:
- A karabiny to nie były dla was za ciężkie?
Efekt: zwolnienie w trybie natychmiastowym, ale jakie wspomnienie!

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1865 (2309)

#28002

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
W listopadzie siedziałam sobie spokojnie w domu, gdy zadzwonił domofon.
(J)a: Słucham?
(K)toś: Miau...
(J)(raczej nie myśląc, odruchowo): Hau.
I odłożyłam słuchawkę, stwierdzając, że idioci są na świecie. Dosłownie w tej samej chwili zadzwonił mój mąż, poinformować mnie, że zamówił opał i ktoś ma za chwilę podwieźć.

Tak, dobrze się domyślacie, mąż zamówił miał węglowy.
Na szczęście facet pod furtką dostał takiej głupawki, że zdążyłam go jeszcze złapać i przeprosić. Od tego czasu, gdy przywożą mi opał słyszę "dzień dobry, przywieźliśmy opał". :D

w domu

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2249 (2303)

#4709

przez ~M-aciej ·
| Do ulubionych
Jestem osobą która lubi i może bardzo dużo zjeść. Któregoś razu, podczas wizyty w mieście wszedłem z kolegami do Pizza Hut, aby zaspokoić nieco większy, bo całodniowy głód. Jako że chciałem zjeść dużo i dobrze, zainteresował mnie festiwal makaronów. Zamawiasz raz, potem donoszą ci ile chcesz. Przynieśli mi pierwszy makaron, porcja była bardzo maleńka, więc już na wstępie wiedziałem, że zjem tego dużo. Na dodatek obsługa nie spieszyła się zbytnio z przynoszeniem kolejnych porcji, zatem zanim przynieśli mi kolejny czułem potężny głód.
Nasz stolik był bardzo blisko baru, więc w pewnym momencie (po zamówieniu 16-tego makaronu) usłyszałem rozmowę (K)elnerki z innym (P)racownikiem
K - K*rwa!
P - Co jest?
K - Te chuje z czwórki doprowadzą nas do bankructwa!
P - Jak to?
K - Ten w białym jest k*rwa niezniszczalny. Takie świństwo mu dajemy, a on 16 porcji w****dolił!
Dodam, że od tamtego czasu nie jadam w tymże lokalu.

Pizza Hut

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2105 (2301)

#34082

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piszę do was jako kryminalista. Niczego nie żałuję, jeśli będę miał "bród" w papierach, będę go nosił jak order na klatce piersiowej. Ale najpierw...

DWA DNI WCZEŚNIEJ.

Zmierzchało, a ja wracałem z długiego spaceru po lesie. Był to na szczęście dla mnie dzień pochmurny, także opadnięty z sił i wycieńczony słońcem nie byłem. Od mojej działki dzielił mnie jeszcze jakiś kilometr drogi gdy zobaczyłem jak koło studni, niedaleko opuszczonych ogródków działkowych dzieje się coś nieciekawego. Dwie dziewczyny (jeśli można tak nazwać zwęglone przez solarium samice o krótkich włosach w kolorze wiedźmińskim) awanturowały się z młodą kobietą, na oko 25-30 lat. Co ważne dla historii, kobieta ta miała długie, sięgające do ud gęste włosy.

Przystanąłem, jednak widząc, że sytuacja nie chyli się ku rozwiązaniu pokojowemu, ruszyłem w stronę agresorek. Za późno. Jedna ze zwęglonych szybkim ciosem uderzyła kobietę w twarz, a druga (wtedy jeszcze nie byłem tego pewien) wyjęła nóż. Przyspieszyłem na ile chore kolano mi pozwalało, krzyczałem, jednak na nic się zdały moje bojowe okrzyki.

Potem było już tylko gorzej, pierwsza z nich również dobyła narzędzia i wspólnie z koleżanką zaczęły obcinać kobiecie jej włosy, przy samej szyi. W tym momencie już zacząłem obawiać się o życie tej kobiety i o moje, gdy byłem już blisko nich, chwyciłem po drodze jakiś konar i wpadłem pomiędzy kobiety. W wirze wyzwisk zaczęła się następna szarpanina, kiedy zobaczyłem, że jedna z nich ma zamiar mnie dźgnąć przestałem się powstrzymywać, zdzieliłem babsko badylem w twarz, ta opadła na ziemię nieprzytomna, a drugą prosto w rękę trzymającą scyzoryk. Dziewczyna uklękła na ziemi z krzykiem, a z otwartego złamania zaczęła sączyć się krew.

W tym samym momencie z pobliskiego pola wypadło dwóch mężczyzn i po ocenieniu sytuacji zadzwonili na policję i udzielili pierwszej pomocy nieprzytomnej dziewczynie. Ja w tym czasie sprawdziłem co u zaatakowanej kobiety (wybaczcie, nie wiem co robiła podczas tej krótkiej "bijatyki", człowiek myśli w tym czasie o kompletnie innych rzeczach). Bilans - rozcięty łub brwiowy, jej piękne włosy leżące na ziemi i płytka rana na ramieniu.
Ja dostałem w udo, poczułem to dopiero po jakimś czasie, adrenalina wciąż we mnie buzowała.

WCZORAJ.

Wezwanie na komisariat, prawdopodobnie zostanę oskarżony o przekroczenie granic obrony koniecznej i ciężkie uszkodzenie ciała. Jedna jak już wspomniałem ma złamaną rękę, druga wstrząśnienie mózgu.
I mam to gdzieś. Dwie gówniary oszpeciły młodą kobietę i mogły posunąć się do czegoś więcej, sam z siniakiem z tego nie wyszedłem. Jeśli skończy się to wyrokiem, mam to gdzieś. Zrobiłbym to jeszcze raz i dotkliwiej jeśli zaszłaby taka potrzeba. Kto był ostatecznie piekielny? Również mam to gdzieś.

Mała wioska w województwie mazowieckim

Skomentuj (138) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2227 (2297)

#7935

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Skoro tyle o kanarach, to i ja dorzucę jedną.

Jakiś czas temu w Łodzi zrobiła się afera, ludzie tonami dostawali wezwania za rzekomą jazdę bez biletu. Zgadzał się tylko adres, nazwisko. Ew jedno z powyższych. Oczywiście nigdy nie było np nr pesel lub dokumentu. Czyli ewidentne twórcze pisanie mandatów. Skala była tak duża, że i lokalna gazeta o tym pisała. Jak się okazało na mój adres przyszło też wezwanie. Oczywiście jest imię nazwisko i adres zamieszkania brak jakichkolwiek danych potwierdzających np pesel. Czyli wiem, że ktoś spisał np z klatki schodowej. W każdym razie jadę z awanturą ( wiem że sprawa jest wygrana) Wchodzę do biura firmy tam ze 30 osób z podobnym problemem. Oczywiście non stop jakieś awantury kłótnie. Ale przebił w pewnym momencie wszystkich gość, który wszedł.
W pełnym służbowym mundurze łącznie z czapką, motorniczy i dość głośno powiedział:
- Co za kut*s wysłał mi mandat za jazdę moim tramwajem bez biletu?!

kontrola biletów łódź

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2189 (2293)

#8295

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Do sklepu wchodzi dwumetrowy, łysy [F]acet, który przez kilka lat chyba nie wychodził z siłowni. Z dość groźną miną idzie prosto do [K]asjerki, która chwilę wcześniej go obsługiwała.
[F] Byłem tu przed chwilą i źle mi resztę wydałaś.
Na twarzy kasjerki pojawiło się przerażenie.
[K] Jest pan pewny, że to nie pan się pomylił?
[F] Tak, zresztą nie mam czasu na bzdury, śpieszę się, a przez ciebie musiałem wrócić. Miałem zapłacić 45, tak?
[K] Tak.
[F] Dałem ci 50, tak?
[K] Nie jestem pewna.
[F] Ale ja tak. Dałem ci 50, a ty wydałaś mi 55.
Po czym, cały czas z groźną miną, podał jej banknot pięćdziesięciozłotowy i wyszedł.

Skomentuj (57) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2153 (2287)

#31879

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Moje dziecko niedawno miało urodziny. Tym razem, "poważniejsze". Pierwszy raz w pełni świadom zaprosił kilku swoich przyjaciół z przedszkola. Zapowiedziała się także rodzina (jak nigdy).
Dwie ciocie nagle zadzwoniły, że one chętnie przyjadą. Ok. Nie ma sprawy. Młody się ucieszy.

Tydzień przed wydarzeniem, zaczęłam synowi wpajać, że jakiś prezent może mu się nie spodobać, ale ma się zachować ładnie, podziękować za wszystkie, jeżeli ktoś go zapyta - powiedzieć, że wszystkie podobają mu się jednakowo. Tłumaczyłam, że komuś może zrobić się przykro, a na pewno każdy natrudził się przy wyborze zabawki.

Nadszedł wielki dzień. Młody wniebowzięty. Pod koniec pada jednak pytanie od serdecznej cioci, który prezent jest najpiękniejszy i "najcudowniejszy, taki oh, oh". Syn spogląda na mnie, ja na niego.
"Wszystkie są moimi ulubionymi" - pada w końcu. Duma mnie rozpiera.
Do czasu...
Ciocia oburzona wstała, zapowietrzyła się, powiedziała coś o braku godnego wychowaniu i poszanowaniu pieniądza. Snuła krótką refleksje o gówniarzu i podłej rodzinie, WYRWAŁA małemu samochód i... wyszła.

Nie umiałam nic powiedzieć. Nic.
Młody jednak niewzruszony odparł tylko: i tak był brzydki.

urodziny

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2229 (2277)