Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Adamo_s89

Zamieszcza historie od: 3 grudnia 2014 - 11:54
Ostatnio: 12 lutego 2018 - 15:34
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 1636
  • Komentarzy: 16
  • Punktów za komentarze: 93
 

#63187

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od dawna przeglądam piekielnych, ale dopiero sytuacja sprzed kilku dni skłoniła mnie do założenia konta. Otóż jestem konsultantem w jednej z telefonii komórkowych (praca w salonie).

Wchodzi ONA - klientka ok 60, umalowana jak różowa nastolatka, z brudem za paznokciami i lata od jednej ściany z telefonami do drugiej jak perszing. Już wiedziałem że będzie piekło, bo kolega podpisywał przy mnie umowę z tą kobietą jakiś rok temu, przez co zapadła mi w pamięć (temat na inną historię).

JA: Dzień dobry, czy mogę w czymś doradzić?
K: Tak, szukam dobrego telefonu.

I ładuje mi się za biurko. Jak ja tego nie lubię... dla klienta jest miejsce po drugiej stronie biurka. w każdej sieci komórkowej, banku itp. tak samo. Klient z jednej, a pracownik z drugiej strony. Więc stanowczo jak to w takich przypadkach, wskazuję jej miejsce i proszę aby usiadła.

K: Ale ja tu postoję.
JA: Niestety tu nie wolno. Obowiązują mnie procedury zabraniające wpuszczania osób trzecich na tą stronę.
(Generalnie każdy rozumie i staje na miejscu wskazanym)
K: Ale ja jestem druga, a nie trzecia.
JA: Ale nie jest pani pracownikiem i nie może mi pani zaglądać w monitor.
K: Ale pan będzie mi mówił ofertę. To ja chcę to widzieć!
JA: Przedstawię pani ofertę na ulotce i pokażę telefony na biurku.
K: Ale pan wejdzie na mnie w komputerze, to ja chcę widzieć co tam o mnie piszą.
JA: Niestety obowiązuje mnie ochrona danych osobowych i nie może pani zaglądać.
K: Ale to są moje dane!
JA: Podczas sprawdzania pani ofert mogą mi się wyświetlać też dane innych klientów, a pani nie może tego widzieć.

Kobieta ze spuszczoną głową zajęła swoje miejsce. Lekko rozkojarzony poprosiłem o numer telefonu aby się dostać na jej konto w celu sprawdzenia oferty.

K: Nie podam.
JA: Więc nie będę mógł sprawdzić oferty na przedłużenie.
K: Ale ja nie chcę żeby pan znał mój numer.
JA: Muszę go znać, żeby przedstawić pani propozycje.
K: No dobra, 666 xxx xxx.
JA: 666 xxx xxx (zawsze powtarzam żeby mieć pewność, że dobrze wklepałem).
K: Po co pan mi mówi? Ja znam swój numer.
JA: Powtarzam, żeby mieć pewność czy dobrze zapisałem.
K: To niech pan w myślach powtarza. Ja nie mam czasu głupot słuchać!
JA: ...Eee.. Dobrze, pani imię i nazwisko (dalsza procedura weryfikacji).
K: Nie podam. Niech pan mi powie co się panu wyświetliło.

Wszystko mi opadło...

JA: Obowiązuje mnie ochrona danych osobowych. Nie mogę Pani udzielać takich informacji. Pani musi się przedstawić, ja to weryfikuję i przedstawiam ofertę.
K: Ale pan mi się nie przedstawił!
JA: Nie mam takiego obowiązku. Posiadam dwa identyfikatory z imieniem i nazwiskiem. W tym jeden ze stanowiskiem i zdjęciem.
K: Proszę zawołać szefa!
JA: ("KIEROWNIK") Słucham?
K: Z szefem poproszę! On mnie zna.
JA: Ja jestem tutaj kierownikiem (jednocześnie właścicielem salonu). Nie mam przełożonych.
K: Więc złoże skargę na pana na pana.
JA: ...Eee... więc najpierw oferta czy skarga?
K: Nazywam się Piekielna. Telefon chcę.
JA: Czy ma pani na myśli jakiś konkretny model?
K: Taki co pan ma. (Samsung Galaxy S5 leży na biurku) A o imię pan nie pyta?
JA: Nie.
K: Ale ja chcę wiedzieć.
JA: Nie zna pani swojego imienia?
K: Znam, ale chce zobaczyć czy pan zna.
JA: Nie muszę znać. W pani abonamencie 49,99 bez limitu rozmów, sms-ów i mmms-ów do wszystkich sieci krajowych komórkowych i stacjonarnych oraz limitem 250 MB danych, telefon kosztuje 1299 zł przy umowie na 2 lata.
K: Pan jest chory. Ja stała klientka tyle nie zapłacę za zwykły telefon.
JA: To jest jeden z najlepszych smartfonów na rynku.
K: Nie wierzę, skoro zwykłego sprzedawcę stać. Musi być najtańszy, a pan chce mnie oszukać.

I wyszła.

usługi

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 779 (865)

#63189

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed roku, więc nie dam rady przytoczyć dokładnie dialogu klienta. Zaznaczam, że moja odpowiedź jest przytoczona dokładnie, gdyż nie wymyśliłem jej na miejscu i nie mówiłem spontanicznie. Była opracowana znacznie wcześniej na takie okazje z powodu takich klientów.

Siedzę sobie w moim salonie, mieszczącym się w centrum handlowym, zajęty czytaniem piekielnych historii. Gdy nagle wpada ON. Klient ok 50 lat. Czerwony na twarzy, w gumofilcach i z dekoderem pod pachą. Warczy mocno podniesionym głosem od wejścia mniej, więcej tak:
"Ty oszuście, złodzieju, gówniarzu... itp. Ja cie granatem rozwalę!!! Całą tą waszą firmę w pi*du wysadzić. Ruskie złodzieje żydowskie!!! Maiło działać, a nie działa!!! A ja płace!!! 19 zł ci dałem, a ty mi bubel wysłałeś!!!"

I rzuca dekoder na biurko. Ja spoglądam i po krótkim złapaniu oddechu, mówię wyuczoną formułkę:

- Dzień dobry, pańskie groźby są karalne. Za publiczne zniesławienie też będę domagać się odszkodowania z pańskiej strony (ludzie przed salonem to słyszeli). Co do pańskich zarzutów to niestety są one nierealne, ponieważ nasza sieć nie sprzedaje telewizji, a ja osobiście mam z panem pierwszy raz kontakt. Zapewne pomylił pan punkty. Takie dekodery sprzedają obok.

Facet splunął na podłogę i wyszedł ze słowami:

- Wszyscy jesteście te same złodzieje, a sąd może mnie w d*** pocałować. I tak nie zapłacę.

Współczułem koledze z pomarańczowych, gdy po chwili słyszałem przez ścianę podobną litanię.

usługi

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 370 (470)
zarchiwizowany

#63236

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Gdy uczyłem się czytać, mama do ćwiczeń dawała mi Pismo Święte (nie jest fanatyczką, tak jakoś wyszło). Teraz jako dorosły człowiek trochę z tego pamiętam, a że mam specyficzne poczucie humoru... czasami to wykorzystuje i jestem "piekielny". Czasami w pracy mam mało klientów i z nudów jak trafi mi się jakiś gadatliwy to nie przeganiam go tylko wysłuchuje lub po prostu rozmawiam.

Wchodzi ONA, kobieta ok 60, w charakterystycznym berecie i typowym płaszczu z klasycznym telefonem w dłoni (klawiszowym)

K: Dzień dobry, proszę pana. Niech mi pan pomoże się tego paskudztwa pozbyć.
Ja: ... Dzień dobry... ale jakiego paskudztwa?
K: Tych gier z mojego telefonu, w nich jest zło! To jest szatan. Wgrywają takie gry człowiekowi do telefonu aby go otumaniły i ściągnęły na złą drogę. Potem moja dusza do piekła pójdzie. Ja nie chcę mieć piekielnych wynalazków przy sobie.

(gier fabrycznie wgranych w stare modele telefonów nie da się usunąć, przynajmniej ja nie wiem jak)

Ja: Niestety tych gier nie można usunąć.
K: Ale jak to tak? Niech pan coś poradzi...
Ja: Wie pani, jesteśmy sami więc mogę pani to wytłumaczyć jak to jest naprawdę.
(Kobieta słucha z wyraźnym zaciekawieniem.)
Ja: ( mniej więcej takimi słowami) Wszystko ma swój cel, a Bóg ma w tym swój plan. Widzi pani, czytając Pismo Święte możemy dojść do wniosku, że życie ludzkie na ziemi jest jakby egzaminem, czy zasługujemy na piekło czy też zbawienie i życie wieczne w raju.
K: Zgadza się.
Ja: Więc jak Bóg ma nas sprawdzić? W założeniu Bóg pozwala szatanowi nas kusić, tak jak Jezus był kuszony na pustyni i my tak jak Jezus musimy się temu kuszeniu przeciwstawić. Jednak nie możemy od niego uciekać i udawać, że go nie ma. Musimy żyć obok takich rzeczy i się im nie poddawać. Tym właśnie zasługujemy na raj. Powinna być pani z siebie dumna, że jest pani wzorową katoliczką z silną wolą.
K: czy jest pan biblistą?
Ja: Czytam biblie...
K: Ano ma pan racje. Bardzo panu dziękuję. W takim razie zostawię to tak jak jest i nie będę używać. Czy pan jutro też pracuje?
Ja: eee... tak, pracuje...
K: to ja przyjdę z koleżankami. Jak im o panu opowiem to pewnie będą chciały z panem porozmawiać.

Na szczęście wszedł następny klient, rozmowa się urwała i klienta wyszła. Ze strachu nie przyszedłem na drugi dzień do pracy (co innego jedna dyskusja a co innego przyjmowanie pielgrzymek) i zacząłem uważać na swoją piekielność, aby nie obróciła się przeciwko mnie.

usługi

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 287 (499)

1