Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Alaia

Zamieszcza historie od: 23 lutego 2017 - 0:43
Ostatnio: 6 września 2022 - 12:56
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 470
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 29
 

#89581

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Vinted.

Lata temu sprzedaż działała na zasadzie:
Chcesz kupić, piszesz wiadomość, wymieniacie się danymi, leci przedpłata i czekasz na paczkę.

Platforma się rozwinęła i wprowadziła system sprzedaży z ochroną kupujących przed oszustwami, opcja kup teraz, masz wybór sposobu wysyłki, a kasa leci najpierw do vinted a dopiero po otrzymaniu paczki i nie zgłoszeniu nieprawidłowości sprzedający otrzymuje hajs. Dochodzi opłata dla vinted (ale groszowe sprawy, warte całego sposobu kupna).

No cud i miód według mnie, zarówno dla sprzedających (wygoda) jak i kupujących (bezpieczeństwo). W Polsce przyjęło się super jednak u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie aktualnie mieszkam, już nie do końca. Większość preferuje stary system z przedpłatą na paypal.

Chciałam kupić pewien model butów, niestety w sklepie od dawna ich nie ma, zostało więc szukanie na vinted. Raz nawet mi się udało ale nim zdążyłam kupić szybko ktoś mi je sprzątnął sprzed nosa.

Gdy drugi raz je znalazłam, nie zamierzałam czekać. Widzę, że świeże ogłoszenie, serduszek przybywa ale zapytań 0 (przy ogłoszeniu widać czy ktoś wysłał wiadomość) niestety wchodząc na profil Sprzedającej pojawia się problem ponieważ wszędzie widzę tłustym drukiem że Pani sprzedaje poprzez oba systemy, ale zanim klikniemy kup bardzo prosi o wiadomość czy dany produkt jest dostępny ponieważ może akurat czeka już na przelew bądź odbiór osobisty (co już wydaje mi się piekielnością ponieważ jest opcja zaznaczenia rezerwacji)
Sprzedająca zaznacza że jeśli ktoś nie uszanuje jej prośby wycofa się z transakcji nie wyśle danej rzeczy.

Jako że bardzo mi zależało to napisałam najpierw wiadomość chociaż miałam trochę stresa że zaraz ktoś inny je kupi.
Oczywiście że jestem zdecydowana, biorę i proszę o dane lub informacje.

W międzyczasie widzę w ogłoszeniu że zapytań już jest 2, a serduszek przybywa w związku z tym wysłałam drugą wiadomość że naprawdę bardzo mi zależy i boje się ze ktoś kliknie kup przede mną.

Niestety ta wiadomość była moim błędem ponieważ wtedy podbiłam okienko z rozmową na samą górę i wyszło że napisałam jako druga.

Tym sposobem Sprzedająca napisała mi że przeprasza ale inna Zainteresowana była pierwsza (Z1) ale ona nie chce aż tyle płacić za te buty i negocjuje cenę jednak w tej sytuacji sprzedająca jej powie że jest ktoś inny i czy się decyduje na pełną cenę, jeśli nie to wtedy jestem następna w kolejce do kupna. Że bardzo przeprasza ale ona chce być fair w sprzedaży i Z1 była po prostu pierwsza.

Nie chciałam się już kłócić kto był pierwszy, bo bardzo mi zależało dlatego dogadałam się ze Sprzedającą, że do wieczora najpóźniej da mi znać czy Z1 się zdecydowała.

Odpowiedzi nie dostałam.

Następnego dnia rano Zainteresowana 3 wchodzi na ogłoszenie i ignorując wszystkie prośby sprzedającej po prostu klika kup.
Co robi sprzedająca? ,
Pomyślelibyście że wycofuje się ze sprzedaży, ponieważ jest fair.
Nic z tych rzeczy, ochoczo wysyła buty i kończy transakcje.

Ja natomiast dostaję informację, że Z1 jednak zdecydowała się kupić po pełnej cenie i przeprasza ale bycie fair jest najważniejsze, a ona była po prostu pierwsza. Poirytowana odpisuję miło że nie ma problemu i oczywiście rozumiem.

Na vinted widać że produkt został sprzedany, nie widać natomiast komu w związku z tym nasuwa się pytanie…

Skąd wiem że kupującą nie jest Z1 jak twierdzi sprzedająca, a Z3?

Ponieważ buty kupiłam JA (z konta siostry)

Kurtyna.

Vinted sprzedaż internet

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (146)

#89572

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kończyła mi się umowa o abonament na telefon a że bardzo mi odpowiadała postanowiłem ją przedłużyć w związku z tym dostałem najnowszego smartfona z jabłuszkiem. Wywołało to poruszenie wśród młodocianej części rodziny.

Zaczęły się pytania co zamierzam zrobić z moim starym telefonem, tej samej marki z tym że oczko starszym.
Jako że telefon jest 2 letni, w całkiem dobrym stanie, z delikatnymi śladami użytkowania szkoda aby leżał w szafce tym bardziej że syn kuzynki już wypytywał o cenę sprzedaży.

Wklepuje w wujka google co by się rozeznać w cenach za używany smartfon tego modelu.
Widełki 1500-2000 złociszy w zależności od stanu.
Jako że to dla rodziny, a i młody dopiero zaczął przygodę z pracą postanawiam - 1200 zł. Młody przyjmuje entuzjastycznie ofertę.

Mieszkam za Odrą i tak się akurat złożyło że mój znajomy wybierał się w moje rodzinne strony i mógł zabrać telefon za darmo i przekazać Młodemu. Podaję mu więc numer konta do przelewu i mówię że telefon będzie miał na weekend.

Młodemu entuzjazm opada i słyszę że w sumie to on teraz nie ma tyle i czy mógłbym zgodzić się na raty. Jako że to używany telefon, chciałbym uniknąć późniejszych waśni w rodzinie (gdyby ewentualnie coś się zepsuło podczas spłaty) odmawiam rat. Dogadujemy się że przywiozę Młodemu osobiście komórę za 3 miesiące bo będę wtedy w odwiedzinach u rodziców a on do tego czasu odłoży hajs.
W międzyczasie siostra Żonki wypytuje o telefon ale jako że już dogadałem się z Młodym- odmawiam sprzedaży.
Po miesiącu Młody pisze do mnie że w sumie to już ma kasę i czy mogę wysłać mu telefon. Mówię że tak, ale musi sam opłacić kuriera (około 100zł, paczka ubezpieczona itp.) mówi że pewnie, czyli że już wysyła 1000 zł na moje konto.
Zaraz, zaraz….
Mówię że umawialiśmy się na 1200 plus teraz 100 za wysyłkę.
Ah, tak tak racja.
Następnego dnia dostaję wiadomość że w sumie to on jednak nie chce tego telefonu, bo potrzebuje na JUŻ, nie może tyle czekać a trafiła mu się super okazja i już kupił od kogoś innego.

Myśle ok, słabe zachowanie z jego strony ale przeprosił, no cóż głowy mu nie urwę.
Pytam szwagierki czy dalej chce kupić telefon bo Młody zrezygnował.
Szwagierka że nie, ale po jednym dniu odpisuje, że w sumie to weźmie ale… za 500 zł XD

Podziękowałem i wystawiłem ogłoszenie na jednej z grup z mojego miasta. Zaznaczam że tylko odbiór osobisty coby ktoś mógł sobie przyjechać, pooglądać, sprawdzić itp
Po godzinie odzywa się Dziewczę że jest zdecydowana, cena jej pasuje ale nie ma jej w mieście i czy moglibyśmy się umówić na weekend.
Odpowiadam że jeśli jest zdecydowana to pewnie, dogadani kończymy temat.

Po godzinie dostaje wiadomość że w sumie to jej Mama może do mnie jutro podjechać bo jej bardzo zależy na tym telefonie i czy mogę podać adres.
Podaje adres i zaznaczam że będę w domu od 18 ponieważ pracuję i nie dam rady szybciej.

No i się zaczyna kręcenie nosem, że Mama o tej porze to już jest zmęczona po całym dniu i czy mogę gdzieś się z nią umówić w centrum rano lub wczesnym popołudniem bo jej średnio pasuje jechać do mnie taaaaaaaki kawał wieczorem (mieszkam 20 minut samochodem od centrum).

Mówię że niestety nie bo jestem w pracy i jeśli mama nie może to zapraszam Dziewczę osobiście w weekend tak jak się umawialiśmy. Odpowiedzi brak.
Nie wiem kto jest najbardziej Piekielny w tej sytuacji ale chyba sobie zostawię telefon w szafce jako zapasowy albo oddam komuś potrzebującemu.

Sprzedaż telefonu

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (116)

#77223

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałabym podzielić się z Wami historią o Piekielnej Koleżance (PK).

Uczę się w technikum z rozszerzeniem z konkretnego przedmiotu. Co ważne dla opowieści, nauczycielka z tego przedmiotu jest bardzo wymagająca i notatki z zajęć są ważne.

Pewnego pięknego dnia w którym mieliśmy mieć ową lekcje (na ostatniej) podeszła do mnie PK i poprosiła o zeszyt ponieważ nie uzupełniła notatek z poprzedniej lekcji i chciałaby się pouczyć.

OK, nie miałam z tym problemu. Pożyczyłam.
I tak w spokoju mijały kolejne lekcje... Do czasu. Przed TĄ ważną lekcją podeszłam do PK i poprosiłam o zwrot zeszytu. W odpowiedzi usłyszałam: "No przecież Ci oddałam już. Nie mam go." Ja lekki zonk bo nic mi nie oddawała no ale ok lekcja się zaczyna więc wyjaśnię to później. Skutek: 1 za brak zeszytu i 1 za brak zadania. Eh..no cóż.

Po lekcji:
Ja (J) : PK, nie oddałaś mi zeszytu.
PK: No jak nie, na francuskim Ci oddałam.
Yyy... tzn no komuś oddałam żeby Ci dał.
J: No ale konkretnie komu?
PK: Yyy nie pamiętam komuś dałam. Może ktoś Ci ukradł? Albo zobacz w francuskim, może tam został.
aha.

Jako że zależało mi na tym zeszycie poszłam do tej klasy gdzie akurat obok sprzątała Pani woźna i poprosiłam o otwarcie klasy. Zeszytu brak.

No to sms do PK że zeszytu nie ma bo byłam w klasie nr 300. A ona na to że jej chodziło i klasę nr 200. Ja już wkurzona mówię że jutro rano chce mieć zeszyt z powrotom. Dobrze, ona pójdzie.

Następnego dnia podchodzi do mnie koleżanka z innej klasy i mówi że widziała mój zeszyt w klasie nr 200. No to ja idę do PK i pytam czy była po zeszyt. W odpowiedzi usłyszałam :
PK: "No właśnie byłam ale nie było... ktoś Ci chyba po złości zabrał.."
J: a to dziwne, bo przed chwilą koleżanka mi mówiła że tam jest.
PK: No to jak jest to idź po niego???(z pretensją w głosie)

Tak mnie zatkało że nic nie powiedziałam. Jako że zależało mi na tym żeby nie uzupełniać notatek z 4 lat poszłam i szczęśliwie odzyskałam zeszyt.

I weź tu człowieku bądź miły i pożycz komuś...

Szkoła

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (248)

1