Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AlexBlack

Zamieszcza historie od: 27 kwietnia 2013 - 17:55
Ostatnio: 31 stycznia 2021 - 10:49
  • Historii na głównej: 4 z 8
  • Punktów za historie: 3035
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 151
 
zarchiwizowany

#78924

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Witajcie drodzy Piekielni, tym razem będzie kròtko.

Mieszkam w bloku z wielkiej płyty. Jak dźwięk niesie się w takich budynkach, chyba nikomu mòwić nie muszę. Mam ròwnież sąsiada, budowlańca zapaleńca, ktòry swòj remont kontynuuje już trzeci rok. Może nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby nie to, że dosłownie napi*rdala wiertarką od 6 rano do mniej więcej 20-21. Ostatnio zdarza mi się pracować w nocy, wracając o 7 do domu najzwyczajniej w świecie chcę się przespać. Sąsiad na grzeczne zwròcenie uwagi reaguje słowami "bo ja od 6 mogę, hehe".

Kiedyś za to "hehe" dostanie w zęby.

Sąsiedzi i wspaniałe bloki z wielkiej płyty

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 60 (108)

#67058

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W pewnym sklepie ekspedientka stwierdziła, że nie przyjmie ode mnie karty, bo na pewno nie jest moja. Karta podpisana, wszystko się zgadza, ale pani wie lepiej. Jak argumentowała swoje twierdzenie? "Bo karty są dla dorosłych, a ty gówniarz jesteś". Teraz taka mała dygresja: w Polsce konto w banku można mieć od 13 roku życia. Osoba mająca lat mniej niż 13 raczej wygląda inaczej niż osoba 20+.

Tak więc gratuluję pani ekspedientce sokolego wzroku i poprawienia mi humoru. Nie na to jak wiecznie być pięknym i młodym ;).

sklepy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 331 (401)

#58311

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio dużo tu tematyki artystycznej, więc dorzucę też coś od siebie.

1) Sytuacja sprzed kilku dni. Na twarzoksiążce pisze do mnie kobieta, składa zamówienie na obraz. Grzecznie pytam więc, jaki obraz dokładnie chciałaby kupić. Tutaj dodam, że zajmuję się grafikami, amatorsko wykonuję też realistyczne portrety ołówkiem, okazyjnie rzeźby gipsowe, ale na tym moja działalność artystyczna się kończy. Wracając do historii - pani chciała zamówić pejzaż. No cóż, ostatni "pejzaż" zdarzyło mi się namalować w podstawówce i wielce imponujący to on nie był, odsyłam więc panią do kolegi, który w takim malowaniu się lubuje. Tutaj zaczyna się piekielność owej pani.
Okazało się, że do kolegi też pisała, ale cyt. "nie bede tyle kasy na glupi obrazek wydawac ty mi to taniej zrobisz". Tłumaczę więc pani jak krowie na rowie, że pejzaże to nie moja działka, a szanowna piekielna dalej swoje. Ręce mi opadły po tej wiadomości: "jak rysujesz to musisz umiec. ile chcesz za to??? 10???". Z mojej strony dalszych odpowiedzi nie było - zostały stłumione przez wybuch śmiechu. Pani po kilku wiadomościach bez odzewu zakończyła rozmowę wymienieniem zawodu kobiet w mojej rodzinie do 10 pokoleń wstecz i więcej nie napisała. Auf Wiedersehen.

2) Pisze do mnie dziewczynka. Chce zamówić portret bodajże Justina Biebera, ale "nie podpisuj się bo to do szkoły i muszę 6 dostać". Dobra, niech będzie. Podaję cenę, aż tu nagle zdziwienie "to ty chcesz kasę za to?". No nie, jestem instytucją charytatywną, żywię się energią słoneczną, a wszystkie materiały artystyczne spadają mi z nieba.

3) Pewne małżeństwo chciałoby portret córki na jej czterdzieste urodziny. Wymiary niestandardowe, więc umawiam się z państwem osobiście, żeby ustalić rozmiar, ramę itd. Od razu zaznaczam, że zdjęcie, na którym mam się wzorować ma być w wersji elektronicznej i najlepiej w jak największej rozdzielczości (tak mi po prostu łatwiej rysować). No nic - państwo przychodzą na spotkanie, ustalają, że portret ma mieć ok. 1m wysokości i 50 cm szerokości, już chcą wpłacać zaliczkę, ale przypominam sobie, że jeszcze nie dali mi zdjęcia. W tym momencie pani wyciąga z portfela zdjęcie córki - takie małe, do dokumentów. Na subtelną uwagę, że z tej miniaturki nie narysuję tak dużego portretu, mąż pani zrobił się czerwony, puścił wiązankę i zamknął drzwi z drugiej strony tak mocno, że aż zamknęło mi się okno. Na szczęście pani piekielna nie była, wpłaciła zaliczkę i obiecała wysłać zdjęcie wieczorem. Doszło, portret narysowany, odebrany, tylko pan piekielny się już u mnie nie pojawił.

Tak tylko dodam, żebyście nie posądzili mnie o złe zamiary: rysowaniem (grafiką i rzeźbą też, ale akurat nie tego dotyczyły piekielności) zarabiam na życie. A jeśli biorę już za coś pieniądze, musi to być zrobione dobrze - jakości innej niż najwyższa po prostu nie uznaję.

przygody rysownika

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 487 (583)
zarchiwizowany

#54621

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się historia z zamierzchłych czasów podstawówki.
Otóż w szkole mojej była sobie piekielna higienistka. Kobieta miała obsesję na punkcie szczupłości, idealnej sylwetki itd. Tak więc obowiązkowe badania typu ważenie, mierzenie były dla większości osób prawdziwym piekłem, gdyż szanowna pani potrafiła nawet u szkieletu stwierdzić nadwagę.
W mojej klasie była dziewczynka [D] cierpiąca na lekką otyłość, co było wynikiem przyjmowania przez nią jakiś leków (jakich nie wiem - lekarzem nie jestem).
Bodajże w czwartej klasie podstawówki odbyło się jedno z wspomnianych wcześniej badań. [D] wróciła z niego zapłakana, kazała nauczycielce zadzwonić po rodziców, przez długi czas nie mogła się uspokoić i powiedzieć, co się stało.
Komuś udało się podsłuchać rozmowę matki [D] z wychowawczynią, dzięki czemu znam ciąg dalszy historii. W dużym skrócie: higienistka nazwała [D] tłustą świnią (!). Jeszcze przy matce [D] mówiła, że 'takie grubasy nie powinny chodzić do porządnej szkoły i pokazywać się między ludźmi'. Matka [D] podobno urządziła taką awanturę, że słychać ją było na drugim końcu szkoły.
Kilka lat później [D] wpadła w anoreksję. Głodziła się, wylądowała w szpitalu. Nie wiem, czy z tego wyszła. Podobno nie, ale nie chcę powielać plotek.
Piekielna higienistka jeszcze kilka lat temu nadal pracowała w tej szkole. Za ten incydent nie poniosła żadnych poważniejszych konsekwencji.

szkoła

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 258 (320)

#51951

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ochroniarze... Ja wiem, że ich praca nie należy do lekkich, muszą użerać się z różnymi ludźmi, mogą mieć czasami gorszy dzień itd. Ale pan ochraniający hipermarket pod pięcioliterową nazwą, zaczynającą się na T, a kończącą na O, przeszedł dziś samego siebie.

Nagła potrzeba zakupienia jakiegoś napoju zagnała mnie i [K]oleżankę do sklepu. K grzecznie wzięła koszyk i poszliśmy w głąb głównej alejki. Wróć, poszlibyśmy, gdyby nie szanowny pan [O]chroniarz. Wywiązał się mniej więcej taki dialog:
O (wskazuje na mnie): Koszyka nie masz, na bazarze nie jesteś.
Ja: Koleżanka ma koszyk, jesteśmy tu razem.
O: Jak zakupy robisz to masz mieć koszyk.
Powtarzam to samo, co wcześniej, a O dalej swoje. Sytuacja absurdalna, już zaczynam szukać ukrytej kamery. Po kilku minutach takiej rozmowy, dla świętego spokoju biorę w końcu ten koszyk i idziemy.

Gdy wychodziliśmy już ze sklepu, O kłócił się z matką jakiejś dziewczynki (może 4 klasa podstawówki). Z tego, co udało mi się wywnioskować, chodziło o to, że kobieta nie miała paragonu na bluzę, z którą dziewczynka weszła do sklepu.

Nic dodać, nic ująć...

Ochrona w T...O

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 498 (586)

#50301

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiaj. Godzina 23, koleżanka dzwoni na Skype. Potrzebuje plakatu dla siostry, która startuje do samorządu w swoim gimnazjum. Jako, że zajmuję się grafiką, nie widzę żadnych przeszkód, żeby jej w tym pomóc (taka drobna przysługa za piwo). Nie byłoby w tym nic piekielnego, gdyby do rozmowy nie włączyła się matka dziewczyny.
Otóż okazało się, że:
- MUSZĘ zrobić jeszcze ulotki, tekstu oczywiście nie mają, "wymyśl coś, tylko żeby dobrze było"
- wszystko mam oddać do godziny ósmej rano, profesjonalnie wydrukowane
- całe zamówienie mam jej przywieźć do domu, bo przecież nie będzie chodzić "po takie pierdoły"
- pieniądze za wydrukowanie? Przecież to logiczne, że w drukarniach pracują charytatywnie.

Pani nie zapomniała również powiedzieć mi, kim to ja nie jestem, gdy dowiedziała się, że z przykrością muszę odmówić wykonania tego zamówienia.

Na zakończenie dodam, że dziewczynka plakat dostała. Na maila wraz ze zniżką na drukowanie w zaprzyjaźnionej drukarni. Wszystko zgodnie z tym, co było ustalone z koleżanką.

z życia grafika

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 613 (711)
zarchiwizowany

#50169

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mój ojciec ulotnił się dwa lata po moich narodzinach i przez ponad trzynaście lat nawet nie próbował się ze mną skontaktować. Mając więc lat piętnaście przez przypadek udało mi się odnaleźć go w wielkim świecie internetu. Nawiązaliśmy kontakt, nawet kilka razy się spotkaliśmy. Po około trzech miesiącach znów zniknął z mojego życia. Niewiele mnie to obeszło, nigdy nie był dla mnie kimś ważnym.

Gdzie tu piekielność? Wczoraj zadzwonił (tak, od tamtego czasu mam ten sam numer). Chciał ode mnie pieniędzy, bo "jest moim ojcem i coś mu się należy". Już pędzę, żeby mu je dać...

[EDIT] Małe sprostowanie - nie chodziło mu o żadne alimenty. Mój ojciec nie jest również biednym schorowanym staruszkiem, któremu trzeba pomagać. Nie jest też wcale biedny (kilka lat temu miał dwa drogie samochody i dość duży dom). Po prostu pracą sobie rąk nie brudzi, woli ciągnąć od wszystkich dookoła.

rodzina

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 200 (282)
zarchiwizowany

#49721

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od dosyć dawna zastanawiam się, czy dodać tutaj tę historię. Cóż, najwyżej zminusujecie. Ostrzegam, będzie długo.

Działo się to ładnych parę lat temu. Wyobraźcie sobie rodzinkę: rodzice i dwie córki (lat 10 i 1,5), niech im tam będzie Piekielni. Żyją sobie spokojnie aż do pewnego dnia, w którym postanowili zostać moją nową rodziną. W tym momencie pojawiam się ja: lat wtedy trzynaście, charakter iście diabelski.
Na początku - cud, miód i orzeszki. Tak ze dwa dni.

Otóż państwo Piekielni pomyśleli, że przydałaby im się służąca. Ale po co wydawać na to pieniądze, jest przecież Alex. I żeby nie było - do sprzątania nic nie mam. Po sobie zawsze sprzątam, a gdy się mnie poprosi, również nie robię problemu. Przychodzę więc do domu, starsza córeczka Piekielnych robi dosłownie rozpierdziel w salonie. Dobra, co mi do tego. Tyle, że dziewczę sprzątać nie zamierzało. Dosłownie nawrzeszczała na mnie, że mam tu zrobić błysk, bo jak rodzice wrócą to będę mieć przeje.. przechlapane znaczy. Trochę czasu minęło, wraca mamuśka. Od razu w krzyk (swoją drogą po takim pokazie chyba każdy zespół metalowy przyjąłby ją z otwartymi ramionami), oczywiście do mnie z paszczą, że jakim prawem nie wykonuję poleceń jej córki. Dokładnie tak się wyraziła. Rozumiem, gdyby bałaganu narobiła ta młodsza dziewczynka - no problem. Ale żaden rozpieszczony bachor nie będzie mi rozkazywał. Skończyło się na tym, że po dwugodzinnej kłótni, którą słyszało chyba całe miasto, posprzątała.

Po tym incydencie Piekielni zaczęli mieć na mnie oko. Każde słowo, każdy gest - dosłownie wszystko było dla nich podejrzane. Do tej pory nie wiem dlaczego sprawdzali mi rozmowy na gg czy maile. Nie wnikam. Kolejna piekielność z ich strony pojawiła się niecałe dwa tygodnie później.

Ojciec Piekielny postanowił, że cała rodzina wybierze się do centrum handlowego, żeby wspólnie spędzić weekend. Na wstępie zaznaczyli, że mogę sobie wybrać jedną rzecz, którą mi kupią. Ok, nie ma sprawy. Rundka po sklepach, Piekielni obkupili już całą swoją rodzinę. W końcu pytają o tą jedną rzecz dla mnie. Dobra, niech będą zwykłe czarne trampki (nie jakieś firmowe ani superdrogie). Załatwione, idziemy do kasy. Niestety, tak pięknie być nie mogło. Córka Piekielnych nagle stwierdziła, że ona taż chce trampki. Takie same. Z tym, że ja mam swoje odłożyć, bo "ona nie będzie chodzić w takich samych". Na pierwszy rzut oka widać, że robi to z czystej złośliwości. Cóż, rodzice stwierdzili, że jednak mi tych trampek nie kupią. Dlaczego? "Bo ona tu ma znajomych, chodzi tu do szkoły i musi dobrze wyglądać". A ja to niby nie? Jedyną odpowiedzią, jaką mnie uraczyli było "zamknij się". Dodam tylko, że tydzień później już mnie u nich nie było.

Może te wydarzenia nie są super hiper piekielne, ale trzynastoletnie dziecko przeżywa to wszystko trochę inaczej. Piekielna rodzinka zasługuje na jeszcze kilka historii, ale te jakoś najbardziej wryły mi się w pamięć. Teraz, z perspektywy czasu, stwierdzam jedynie, że niektórym ludziom pod żadnym pozorem nie powinno się dawać dzieci...

piekielna rodzinka

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (404)

1