Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Anonimus

Zamieszcza historie od: 22 marca 2017 - 11:36
Ostatnio: 12 stycznia 2024 - 12:55
  • Historii na głównej: 12 z 14
  • Punktów za historie: 1723
  • Komentarzy: 56
  • Punktów za komentarze: 180
 
zarchiwizowany

#79407

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jechaliśmy z grupą znajomych z Helu do Trójmiasta na rowerach, pogoda na Pomorzu ostatnio nie rozpieszcza - zimo, wieje, pada, mało słońca, więc wydawało się że ludzi na półwyspie będzie mniej. Przez większą część trasy tak było, ale im bliżej byliśmy Władka tym sytuacje robiły się kuriozalne. Na całej długości trasy prowadzi ciąg pieszo-rowerowy, więc cykliści i piesi powinni nie utrudniać sobie życia... przynajmniej takie jest założenie. Oto kilka smaczków:
1. Nie wiem kto wpadł na pomysł żeby ścieżkę w lesie wylać betonem, niczym nie utwardzonym, niczym nie zabezpieczonych, czystym cholernym betonem, który po kilku zimach jest pokruszony, dziurawy i z mnóstwem wystających korzeni.
2. W okolicach Jastarni rozstawiła się spora grupa "obrońców życia poczętego" - głośniki, transparenty, okrzyki, wszystko na środku chodnika, gdzie jest spory ruch. Ja rozumiem że to ważny temat, ale serio będą krzyczeć na ulicy ludziom w czasie wakacji, kiedy chcą odpocząć, zjeść w spokoju... wszyscy wiemy jakie mają apetyczne mają zdjęcia.
3. Żyjemy w kraju gdzie obowiązuje ruch prawostronny, tak na ulicy jak i na chodniku, na całej trasie dla yntaligętnych inaczej jest wymalowany środek przerywanymi pasami jak na jezdni, ale to nie wystarcza dla Janusza - klasyczny przypadek sandały, skarpetki, krótkie spodnie, rozpięta koszula i wywalone brzuszusko, sunie ten lodołamacz pod prąd, mając gdzieś rowerzystów czy innych uczestników drogi. Nie zważa też na to, że w tym akurat miejscu kręci się dużo ludzi i ciężko jest z manewrowaniem tym bardziej jak po krzakach i trawnikach stoją auta.
4. AUTA, auta wszędzie, na jezdni, na chodniku, trawniku, po krzakach, chodniku, kilka centymetrów od torów kolejowych, no wszędzie gdzie popadnie zaparkowane.
5. Inni ROERZYŚCI, klasyczny przypadek jedzie parka żółwim tempem trzymając się za ręce cała szerokością chodnika. Albo grupka które jedzie od skraja do skraja. Ale wisienką na torcie była grupa około 15-20 osób, przekrój wiekowy od berbecia po seniora, jadą średnio-wolnym tempem aż tu nagle po hamulcach i zatrzymują się na środku drogi, całej od prawej do lewej krawędzi + trawnik po obu stronach, ludzi pełno, rowerzystów też, a oni się zatrzymują i stoją bez powodu, bez przyczyny, zaczynają ploty, na dzwonek nie reagują dopiero jak ich ostro opierniczyłem żeby zleźli, bo tamują ruch, to łaskawi się rozstąpili.
6. Jazda po jezdni - za Władkiem ścieżka się kończy, trasa rowerowa poprowadzona jest albo po drogach osiedlowych/gruntowych albo po prostu jednią. Nie wiem o co chodziło kierowcom, którzy trąbili na nas jak jechaliśmy skrajem pobocza, zaznaczę że jest ono bardzo szerokie i do samej jezdni mieliśmy spokojnie dobry metr.
Trasę ogólnie polecam ;)

rower wakacje ludzie auta kultura

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 10 (80)
zarchiwizowany

#77628

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym, że nasza służba zdrowia kuleje wie każdy, dlatego kiedy jestem zmuszony do skorzystania z jej usług dostaję palpitacji serca. Przez kilka ostatnich dni miałem problem z uchem, coś się w nim zatkało, żadne krople dostępne w aptekach nie pomagały, domowe sposoby też nie, więc chcąc nie chcąc musiałem pójść do laryngologa. Sprawdziłem w internecie czy muszę mieć skierowanie aby skorzystać z pomocy laryngologa, okazuje się że teoretycznie jest lista lekarzy specjalistów do których mogę się zgłosić bez papierka od lekarza rodzinnego (w tym np do onkologa), ale laryngolog już nie. Zakładałem że mój problem jest dość banalny - w uchu zrobił się czop z woskowiny i wystarczy przepłukać (lekarz rodzinny tego nie może zrobić) więc uzbrojony w podwójną dawkę anielskiej cierpliwości zarejestrowałem się w przychodni. Miałem szczęście, bo tego samego dnia przyjmował i mój lekarz rodzinny i był także laryngolog. Urwałem się trochę wcześniej z pracy, przyjechałem na miejsce i zająłem kolejkę, przede mną około 5-6 osób więc założyłem, że na dobry początek będę czekał jakieś 1,5h - tak też się stało. Kiedy lekarz dowiedział się z czym przyszedłem i jak długo mam już problem z uchem na skierowaniu napisał - PILNE i po sprawie. Zszedłem do rejestracji, potwierdziłem laryngologa, zająłem kolejkę i czekam aż znajdzie się następny pacjent, który byłby po mnie, żeby spokojnie móc udać się do apteki. Okazało się że przyszedł jakiś starszy Pan, dowiedział się że jest po mnie, więc stwierdziłem że mogę wyskoczyć na chwilę do apteki. Lekarz miał przyjmować za jakieś 30min więc sądziłem, że to żaden problem. Lekarz spóźnił się ponad 40min (a miał tendencję do tego, że potrafił wyjść z gabinetu punktualnie nie zwracając uwagi na to że się spóźnił - więc atmosfera gęstniała z minuty na minutę). Kiedy wreszcie lekarz się objawił i kolejka ruszyła, to zaczęła się Piekielność o to kto był po kim i kto kogo widział, kogo nie było przez 5min i powinien iść na koniec kolejki, etc. Mając już doświadczenie, że z babciami 60+/70+ ciężko się walczy (bez różnicy kiedy dana "Wiekowa Dama" przyszła) to atmosfera gęstniała, do tego stopnia że jedna Piekielna Dama zaczęła wyzywać wszystkich, którzy twierdzili że są przed nią, od chamów, świń w chlewni i innych jeszcze epitetów. Ja rozumiem, że co tygodniowa pielgrzymka do lekarza tego czy owego to jej największa atrakcja, ale ludzie przy niej był kilkuletni wnuk, który wysłuchiwał jak jego babcia używa języka, którego ciężko nazwać kulturalnym. W czasie czekania cały czas wysłuchiwałem burczenia Piekielnej Damy, szczególnie że przy okazji na przychodni spotkała jakąś swoją sąsiadkę i tyrada się zaczęła od nowa. Kiedy mogłem już wejść do gabinetu z przerażenie dowiedziałem się, że lekarz nie ma mojej karty i musiałem po nią iść do rejestracji, która znajduje się zaraz obok gabinetu. Naprawdę wyszedłem z duszą na ramieniu, mając nadzieję że Piekielna jak się dowie, że nie ma mojej karty to znowu mnie nie zaatakuje. Prędko załatwiłem sprawę i wróciłem do gabinetu. Cała wizyta zajęła ok. 10min i po wszystkim mam nadzieję, że przez dłuższy czas nie będę musiał korzystać z publicznej służby zdrowia.
Od małego wiedziałem, że jak starsza osoba czeka do lekarza to nawet gorączka nie wzruszy jej serca i nie pozwoli nikomu wejść przed nią, bo młody to na pewno symuluje a on/ona jest przecież umierający/ca. Sytuacja się nie zmieniła.

służba_zdrowia lekarz pacjenci

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 19 (81)

1