Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

AyatiSajani

Zamieszcza historie od: 18 października 2012 - 18:22
Ostatnio: 8 marca 2015 - 14:29
O sobie:

Bezczynni nie dokonują podbojów.

  • Historii na głównej: 15 z 21
  • Punktów za historie: 13444
  • Komentarzy: 213
  • Punktów za komentarze: 1759
 
zarchiwizowany

#52927

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O tym jak byłam wyrywana metodą "na światowca".

Leciałam na tydzień samolotem z Norwegii do domu. Obok mnie siadł facet po trzydziestce. Wymieniliśmy uprzejmości, oczywiście po polsku, bo w Ryanairze w tym kierunku lecącym 90% to rodacy.

W pewnym momencie koleś odzywa się w te słowa:

Kan du åpne vindu? Ahhh.. sorki.. Czy możesz otworzyć okno? Bo wiesz.. ja już tyle siedzę tu w Norge, że łatwiej mi på norsk mówić niż po polsku (sic!).

Jak się spytałam ile czasu już tu mieszka okazało się, że aż 4 lata!

Po takim bajerze to chyba każda by wymiękła, nie uważacie? :)

Zagranico pełną gębą

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (274)

#52157

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jest rzeczą dość częstą, że Norwegowie biorą sobie żony spoza Europy - jadą do Tajlandii, na Filipiny lub podobnego, orientalnego kraju i wracają z przyszłą żoną.

Niestety jeden z takich panów "zapomniał" wspomnieć swojej wybrance, że jest nosicielem wirusa HIV.
Dowiedziała się tego podczas jednej z wizyt w gabinecie, w którym pracowałam. Była akurat na wizycie kontrolnej, w ciąży...

PS. Uprzedzając pytania - badanie zostało wykonane na zlecenie lekarza, ponieważ pacjentka pytała wcześniej o leki, które widziała u siebie w domu, a nie wiedziała na co są.

zagranica

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 595 (693)

#49996

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój wujek kupił kiedyś małe mieszkanko dla siebie, swojej młodej żony i ich małego synka.

Jako, że jego hobby to majsterkowanie, projektowanie i rzeźbienie, zaczął przeistaczać mieszkanko w prawdziwe dzieło sztuki. Wszystkie meble były idealnie wkomponowane, z rzeźbionymi elementami (np łóżko piętrowe przypominające pnące się drzewo, łączące się z oknem i lampą), okrągłe drzwi jak w domku hobbitów.. dużo by opowiadać.. Wchodziło się tam jak do innego, baśniowego świata.

Po paru latach - cudowna nowina, żona w ciąży... i to bliźniaczej. Trzeba było kombinować, bo mieszkanko za małe na tak liczną rodzinę. Wujek (z bólem serca) dogadał się z babcią, która miała mieszkanie o dużo mniejszym standardzie, ale sporo większe i nie własnościowe, że dokonają zamiany. Wujek spłaci jej mieszkanie, a w przyszłości to mniejsze dostanie się synowi na dobry start w dorosłe życie i swego rodzaju dziedzictwo.

Babcia się zgodziła chętnie. Wszystko zostało załatwione.

Minęło następnych parę lat.
Babcia ciężko zachorowała, lekarze nie dawali jej więcej niż miesiąc życia. Wujek chciał ją wziąć do siebie, żeby miał się nią kto opiekować, ale jego brat upierał się, że on się nią zajmie. Nalegał i nalegał tak długo, aż wujek ustąpił. Miał nadzieję, że może pod koniec jej życia brat czuje się winny, że nigdy się nią nie interesował i chce nadrobić stracony czas.. O naiwności!

Babcia zmarła. I chyba wszyscy już wiedzą jak to się skończyło..

Brat wykorzystał ostatnie dni życia babci najlepiej jak się dało - mieszkanie zostało przepisane na jego córkę. "Bo oni tak się babcią opiekowali to im się należy!"

Mieszkanie zostało oczywiście od razu sprzedane - brat miał spore długi, ponieważ nie miał w zwyczaju płacić podatków, więc go urzędy i komornicy ścigali.

Wujek jak się o tym dowiedział to mało mu serce nie pękło. Raz - ze względu na tak perfidne wykorzystanie babci, dwa - ze względu na to ile serca włożył w mieszkanie, które przepadło bezpowrotnie.
Z bratem od 15 lat nie zamienił słowa.

rodzina

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 866 (936)

#50101

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu miałam okazję zobaczyć jak funkcjonuje branża rozrywkowa w jednym z najbardziej imprezowych miast Polski. Zostałam zatrudniona jako marketingowiec w jednym z większych klubów.
Oczekiwania szefa:

- Za wynajęcie "ekskluzywnej strefy VIP" chciał 3000 zł, bo nie będą mu jakieś "przypadkowe wieśniaki na białe kanapy z buciorami wchodzić"

Efekt: przez rok mojej pracy strefa była otwarta może z dwa razy, pokrywała ją coraz grubsza warstwa kurzu.

- "załatw mi białe skórzane pufy do klubu za darmo". "Co?! Nikt nie chce nam tego dać za darmo? Przecież to byłaby idealna reklama do ich gównianej firmy jakby u nas, w tym wielkim luksusowym klubie były ich wyroby. Dziękować nam powinni!"

Efekt: przez jakiś czas w klubie większość miejsc była stojąca. A za zamówione pufy (porządne i bardzo tanie) szef był obrażony na mnie przez miesiąc: "marnujesz moje pieniądze i nie potrafisz nic porządnie załatwić".

- Zapraszamy największe sławy muzyki klubowej - głosiło hasło na plakacie.

Efekt: "Znajdź mi kogoś kto zagra to co chcę za 150 zł na wieczór".

- Pijany obiecywał barmanom na każdej większej i udanej imprezie - ja w nagrodę wam wczasy na Kanarach zafunduję!

Efekt: Zalegał 3-4 miesiące z wypłatą zaległych paru stówek pensji. Po czym jak sam wrócił z wakacji, to opowiadał z zadowoleniem jakie to napiwki dawał barmanom w klubach na Ibizie (jeden napiwek przekraczał 2- miesięczną pensję chłopaków).

- Najgorsze jednak było traktowanie pracowników - umawiał niby na dzień próbny, po czym osoby zasuwały przez całą noc, a często także nad ranem sprzątały klub po imprezie. Później mówił, że jednak się nie nadają i brał nowych, oczywiście nie płacąc za wykonaną pracę.

Najlepsze było jego tłumaczenie czemu nie zapłacił selekcjonerowi - "Sam rozumiesz, mało ludzi mieliśmy przez ostatni miesiąc, nie mogę ci zapłacić... no chyba sam rozumiesz, nie chcesz narażać klubu na straty".

Selekcjoner okazał się być "niewdzięcznym, egoistycznym chamem" i jednak chciał pieniądze za stanie po nockach przez parę dni w tygodniu i za wykonaną pracę. Bezczelny!

gastronomia klub muzyczny

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 856 (904)

#49475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przypomniałam sobie ostatnio o moim byłym współlokatorze.. Tolku. Znacie pewnie ten typ człowieka, który za darmo to i ocet by wypił... Otóż Tolek dla tych ludzi powinien być przewodnikiem duchowym, sensei i guru w jednym.

Tolek uczynił z oszczędzania swego rodzaju hobby, sztukę wręcz i wyniósł to wszystko na następny, mistrzowski poziom.
Oto kilka przykładów, które udało mi się zapamiętać:

- w umywalce zawsze stała miska, do której miała spływać woda, w której myliśmy ręce - on ją później wykorzystywał do prania;

- znicze z 1 listopada przynosił do domu tak gdzieś w połowie miesiąca (zakładam, że nie tylko swoje), mył i przechowywał na następny rok, czasami używał ich jako pojemniki na drobne rzeczy, bo po co marnować, tym sposobem nasze mieszkanie wyglądało zawsze jak przystrojone na Halloween;

- pewnego dnia jedliśmy obiad w kuchni, on spożywał właśnie wątpliwej jakości konserwę, której bym nie tknęła kijem od szczotki. Jestem generalnie mało wrażliwa na różne obrzydliwości, ale jak trafił na wielkiego zęba i zaczął się zastanawiać z jakiego to zwierzęcia, to wymiękłam i wyszłam... aż do tej pory mi słabo jak o tym myślę...

Ręce nam opadły również wówczas jak Tolek, do tej pory dbający o siebie i biegający regularnie, nagle zaczął przesiadywać całymi dniami na kanapie, praktycznie bez ruchu. Zaniepokojeni pytamy, czy coś się stało. Tolek beztrosko odpowiedział, że jeśli będzie się więcej ruszał to będzie więcej kalorii spalał, ergo, będzie bardziej głodny i więcej kasy będzie musiał wydawać na jedzenie...

Na ten tok myślowy żadne z nas nie miało odpowiedniej riposty.

gastronomia? :)

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 736 (828)

#49403

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ehh.. emigracyjne życie i stereotypy..

Koleżanka Litwinka, pracująca w firmie sprzątającej opowiedziała mi pewną historię, która mogła skończyć się dla niej bardzo nieprzyjemnie.

Pewna majętna Norweżka chciała być bardzo przedsiębiorcza i sprytna. Oskarżyła Aiste o kradzież złotej biżuterii, oraz o przeszukiwanie jej szaf (podobno rzeczy były poprzestawiane i szuflady niedomknięte). Wydzwaniała do firmy w dniu zdarzenia, krzyczała, wygrażała, wyzywała od najgorszych, żądała zadośćuczynienia i odszkodowania.

Następnego dnia z rana, przerażona dziewczyna poszła oczywiście na dywanik do szefa. Po usłyszeniu oskarżeń, już spokojniejsza wyjaśniła, że ona u tej pani nie była od paru tygodni, bo alarm był włączony, więc nie sprzątała u niej. Dowiedziała się od sąsiadów, że kobieta wyjechała na jakiś czas do siostry, więc zostawiła jej na drzwiach karteczkę, z informacją, że była tego i tego dnia, ale z powodu wyżej wspomnianego alarmu nie mogła dostać się do środka. Także siłą rzeczy nie mogła niczego ukraść. Ale widocznie wredne babsko nie wróciło jeszcze do domu i nie przeczytało wiadomości.

Szef tylko się uśmiechnął i powiedział, że czegoś takiego się spodziewał, po tym jak kobieta nie chciała wzywać policji. No bo kto przy zdrowych zmysłach żąda od firmy, której pracownica dokonała rzekomej kradzieży, bezpłatnego sprzątania przez następne 2 miesiące..

Po konfrontacji, jakby nigdy nic stwierdziła, że z tymi dziewczynami ze wschodu to nigdy nie wiadomo i jak następnym razem Aiste do niej przyjdzie, to będzie ją bardziej pilnowała. Szef firmy roześmiał się jej w słuchawkę i powiedział, że żadna z jego pracownic już nigdy nie postawi nogi w jej domu, a on osobiście dopilnuje, żeby żadna z firm sprzątających w okolicy już nigdy nie przyjęła od niej zlecenia. Na koniec rzucił jeszcze - miłego sprzątania tych 300 metrów, mam nadzieję, że nie dostanie pani odcisków od mopa!

zagranica walka ze stereotypami

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1047 (1081)
zarchiwizowany

#48418

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Usłyszane od mojego kuzyna (T).

Dostawał ostrzeżenia, że na domówki się lepiej chodzi niż je urządza. A jak już tak koniecznie chce coś zorganizować to niech przypadkiem nie odpada na samym początku. Cóż.. ostrzeżenia zignorowane, T zrobił imprezę i poległ jako pierwszy.

Pobudka była ciężka.. już nawet nie mówiąc o trupie gęsto ścielącym się po podłodze, porozlewanych drinkach, papierosach, ogólnym demontażu chawiry *

Gwoździem programu był rower, a raczej jego części, walające się po całym salonie i kuchni (koła w zlewie, kierownica na suszarce etc). T zaczął skrupulatnie zbierać to co z roweru zostało, ale ewidentnie czegoś brakowało.

Budzi jednego z kumpli i pyta gdzie reszta i co się stało.

T, my się chcieliśmy Tobie odwdzięczyć. Taką imprezę nam chłopie zrobiłeś, że my też coś miłego dla Ciebie zrobiliśmy. Umyliśmy Twój rower! Reszta jest w zmywarce! Super, no nie?

Kuzyn stwierdził, że chyba jednak nie tak super jakby im sie wydawało i chłopcy musieli wszystko na kacu posprzątać, pozbierać i oddać do serwisu, żeby ktoś to złożył fachowo.

Ale przyznać im trzeba, że tak czystego roweru to nigdy nie widziałam, nawet plamki smaru nie było :)

*taki regionalizm kaszubski :)

imprezy zagranica

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 251 (377)

#48116

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Grete znowu w akcji.

Zauważyłam ostatnio jej wzmożoną aktywność na fb związaną z tematem nie wsiadania za kółko po alkoholu. Zalewa wszystkich historiami typu: list nieżyjącej dziewczyny do matki, apel ojca, który stracił syna, inne opowieści wzruszającej treści, kliknij to a uratujesz kogoś na drodze, łańcuszki wszelkiej maści, a ostatnio nawet jakiś wiersz od anioła stróża i inne tego typu.

Generalnie akcja jak najbardziej szczytna, ale niestety nie w jej wydaniu jak się okazało.

Mówię Mojemu, że Grete znowu ratuje świat, tym razem przed pijanymi kierowcami, na co on przeciera oczy ze zdumienia:

Tydzień temu przecież z nią rozmawiałem. Opowiadała, że jej facet wyjechał na weekend, to ona położyła dzieci spać (oni oboje mają po 26 lat, on ma syna z poprzedniego związku, a ona córkę - "tradycyjna norweska rodzina") i poszła na imprezę. Chwaliła się, że tak się nawaliła, że nie wie jak do domu nad ranem wróciła. Wyjrzała później za okno i samochód stał, więc przypuszcza, że samochodem. Ale mówiła też, że to normalne i nie pierwszy raz jej się zdarza, bo przecież policja w nocy nie sprawdza..

No tak... bo przecież o to tylko chodzi, żeby policja nie złapała na gorącym uczynku.

Hipokryzja poziom hard.

jazda na oparach hipokryzji

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 515 (593)

#47982

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wieczorki seniorów... brzmi, zdawałoby się, niegroźnie. Nic bardziej mylnego. To co czasami potrafią odstawiać starsi ludzie, prowokuje do zadawania sobie pytań o relatywność pojęcia wieku.

Ale od początku. Klub, którego marketingiem się zajmowałam, organizował imprezy z DJ/em dla osób starszych. Zysk generalnie żaden, ale wiele lat tradycji zobowiązuje do ciągnięcia tego przedsięwzięcia. A zawsze to ciekawa rozrywka dla tych, którzy jeszcze są młodzi duchem.

Starsi ludzie wydawałoby się poważni, stateczni, rozsądni... tymczasem momentami klub zamieniał się w istny ośrodek specjalny, ochroniarze w przedszkolanki, a manager w sędziego z gwizdkiem. Nawet piaskownica była, bo klub nad samym morzem :)

Starsi panowie i panie przemycali na imprezy swój alkohol, który przelewali sobie do szklanek w toaletach. Miejsca ukrycia niczym u najlepszych szmuglerów - pod spódnicami, w spodniach, przywiązane piersiówki do łydek itd. Bilans wieczoru w barze wyglądał tak, że mieliśmy masę nawalonych dziadków, gdzie w teorii na każdego przypadał jeden drink. Cuda jakieś.

Nagminne unikanie płacenia symbolicznego wjazdu, pod pretekstem rozejrzenia się. Później bywało, że tacy seniorzy chowali się za kolumnami lub wielkimi donicami przed ochroniarzem, który próbował ich namierzyć. Co bardziej kreatywni przebierali się w toaletach nawet! Mistrzowie kamuflażu chciałoby się rzec.
Ta zabawa w kotka i myszkę utrzymywała nasz personel w nadzwyczajnie dobrej kondycji fizycznej.

'Obmacywanki' pod stołami- temat rzeka. Często kończyły się starciami dwóch pełnych wigoru panów, którzy upatrzyli sobie tę samą damę. Interwencja managera niezbędna, bo by sobie panowie w ferworze walki jeszcze coś połamali. Pani w tym czasie znikała w toalecie z panem nr 3. Co tam robili? Nie wiem i naprawdę, naprawdę wiedzieć nie chcę.

Jednego wieczoru usłyszałam tekst z ust pewnej matrony, w okolicach 70-ki:
- A po co ja mam do sanatoriów jeździć kochaniutka i pieniądze wydawać? Nie lubię jak mnie obcy faceci po biuście obmacują... a tutaj? A tutaj to przynajmniej wszystkich znam!

Ochroniarze za mną nawet nie próbowali tłumić śmiechu, przestali jak pani zaczęła do nich zalotnie się uśmiechać :)

Moje spojrzenie na naszą starszyznę plemienną już nigdy nie było takie samo...

Jak to mówią: głowa siwieje,...

ciekawy przypadek Benjamina Buttona

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 708 (792)
zarchiwizowany

#47778

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odbywałam swego czasu paromiesięczny staż w jednym z państw afrykańskich. Przebywałam akurat na małej wysepce, w 'hotelu', a raczej w jednej ze zbitych z drewna chatek do wynajęcia, których właścicielem był pewien Niemiec- Hans.

W nocy, około 2 ktoś dobija się do moich drzwi. Otwieram zaspana, a tam widok, którego nie zapomnę do końca życia- cały zakrwawiony, czarnoskóry chłopak, z miazgą zamiast twarzy.

I tu zaczyna się akcja zakrojona na szeroką skalę: wszystkie ręczniki zakrwawione, Hans zaalarmowany, pielęgniarka przybiegła z prędkością światła, helikopter wezwany (na wyspie nie było lekarza, w nagłych sytuacjach z lądu wysyłano właśnie 'wirującego ptaka'), próbujemy ratować twarz Maso, która wyglądała tak strasznie, że ciężko go było poznać.

Odprowadzając go do ratowników, którzy przylecieli ze szpitala, słyszę dyskusję między nim a Niemcem. Ten ostatni pokrzykiwał na chłopaka i był ewidentnie wściekły. Nie mogłam zrozumieć dlaczego, więc spytałam następnego dnia o co chodziło. Hans z rozbrajającą szczerością stwierdził, że 'Maso to leniwy niewdzięcznik, nie chciał przyjść dzisiaj do pracy, mimo, że ja mu i tak zaproponowałem wieczorną zmianę. Co on sobie myśli, tak wolne brać"!


Ewidentnie piekielni pracodawcy to międzynarodowa zaraza.



Dla ciekawych co się stało w nocy- ciąg dalszy w komentarzu :)

pracodawcy w tropikach

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 183 (311)