Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Bastet

Zamieszcza historie od: 8 czerwca 2011 - 21:25
Ostatnio: 3 lutego 2021 - 10:09
  • Historii na głównej: 2 z 5
  • Punktów za historie: 2032
  • Komentarzy: 1656
  • Punktów za komentarze: 9767
 
zarchiwizowany

#21921

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia jazz przypomniała mi podobną, opowiedzianą przez znajomą pedagog, która pracuje w szkole.
Umówiła dziecku wizytę w Poradni Pedagogicznej, podała kartkę z informacją dla matki. Po dwóch dniach zjawia się matka i informuje ją, że termin jej nie odpowiada.
(Pedagog)- Nie ma problemu, proszę, numer telefonu do Poradni, może sobie Pani termin zmienić na taki jak Pani odpowiada.
(Matka) Ale ja nie mam czasu na wizytę.
(P)Jeżeli dziecko ma być przebadane, to jakoś trzeba to będzie zorganizować.
(M) Niech pani idzie, od tego pani jest.
(P) Proszę Pani, ja pracuję w szkole, nie mogę w godzinach pracy z pani dzieckiem jechać.
(M) To niech pani jedzie z nim po pracy.
(P) - Głęboki wdech, uspokojenie się. - Mam po pracy co robić, a poza tym, nie jestem opiekunem prawnym dziecka - nie mam do tego prawa. Ale czemu Pani nie ma czasu, przecież Pani nie pracuje?
(M) A co pani myśli, że ja nie mam co robić!!?? Nie zdążę między serialami!! O 9 rano leci "Klan" a o 12 "Więźniarki" - nie wyrobię się pomiędzy!!

szkoła

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 264 (296)
zarchiwizowany

#14958

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja piekielnie roztargniona znajoma :)
Historyjki o jej wyczynach krążą w pracy, tu kolejna, którą opowiedział jej mąż - Kaśka sama nie zawsze chętna do zwierzeń ;)
Czyli opowieść Adama.
Siedzi sobie w domu, bawi 2 letniego syna, wraca obładowana zakupami Kaśka. Prawie w zębach je niesie, rąk jej brakuje. I od drzwi krzyczy: "Adam, ale to nie może tak być - żebym ja z drugiego końca miasta zakupy taszczyła!! Mamy samochód a ja się tak męczę!!"
Adam: "Y... y...y..., Kasia..., ale ty pojechałaś samochodem..."
Kaśka zamarła, ciepnęła torbami, obróciła się na pięcie i z godnością pomaszerowała po auto.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 412 (446)
zarchiwizowany

#14665

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie wiem, czy tu będzie ktoś piekielny, chyba moja siostra ;)
Któregoś dnia przyszła do mnie na kawę z 1,5 rocznym synem. Moich dzieci dwójka, wtedy syn 4 lata i córka 6 lat. Pogoda paskudna, dzieci się w mieszkaniach nudzą, więc do syna przyszedł kolega z innego piętra, a córka sprowadziła sobie koleżankę zza ściany. Za tą koleżanką przytuptała jej 3 letnia siostra. Suma sumarum, po mieszkaniu pętało się sześcioro dzieci w różnym wieku.
Na to wszystko przyszedł pan sprawdzający liczniki. Siostra została w pokoju, ja stoję w przedpokoju, Pan sprawdza i drukuje jakieś papiery. Stado dzieci otoczyło Pana i patrzyło w nabożnym skupieniu na każdy jego ruch.
Pan spróbował przerwać ciszę "ale grzeczne z was dzieci" - łaskawie odpowiedziała moja córka "No".
Na to Pan "tatuś musi mieć tu z wami wesoło" - i odpowiedź mojej małej zołzy "Ale my wszyscy mamy innych tatusiów!!". Mnie zatchnęło, Pan się spłoszył, szybciutko skończył co miał do zrobienia i wyszedł.
A moja siostrunia, która wszystko doskonale słyszała nie ujawniając się, opluła mi pokój ze śmiechu :)

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 256 (270)

#13911

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka sprzed paru lat, gdy pracowałam w szpitalnym laboratorium.
Przyszło pismo z działu zaopatrzenia, aby szefowa uzasadniła zużycie papieru toaletowego w laboratorium. Szefowa z pianą na ustach odpisała, że "po ligninie się zapycha, a wata się nie nadaje".

Na następny dzień odebrała telefon z ww. działu i dowiedziała się że: "laborantki pracują po 8 godzin, więc takie potrzeby mogą załatwiać w domu" - na piśmie tej informacji nie dostała, ale i tak papier do nas przestał docierać, trzeba było wprowadzić składki na ten cenny artykuł.

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 471 (537)

#13905

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historyjka z czasów, jak jeszcze pracowałam w szpitalnym laboratorium.
Na oddział wewnętrzny kardiologiczny została przyjęta nowa pielęgniarka, młoda dziewczyna - dajmy na to Marysia. Po jakimś czasie jej współpracownice zaczęły narzekać, że ciężko się z Marysią pracuje, że trzeba jej wszystko powtarzać po 5 razy itp. Oddziałowa stwierdziła, że dziewczyna się przyucza a one się czepiają. Dobra, przestały zwracać uwagę, tylko starały się Marysi na ręce patrzeć. No niestety nie upilnowały.

Któregoś dnia Marysia rano przygotowywała leki, zamiast dać pacjentowi 1/4 tabletki (co stanowiło 1 dawkę) dała 1 całą tabletkę (czyli 4 dawki leku).

Pacjent rozgarnięty - na obchodzie zapytał lekarza dlaczego nagle zmieniono mu dawkowanie? Lekarz się dosyć zdziwił, zabrał tabletkę, kazał oddziałowej wrócić do poprzedniego dawkowania i jakoś sprawę załagodził.
Oddziałowa oczywiście Marysię wzięła na dywanik.

Marysia opierdziel zebrała, po czym zamiast cicho siedzieć czy pacjenta przeprosić poleciała do niego i zjechała go jak burego misia: bo jak to tak??!! Ona mu daje leki, to on powinien je łykać a nie dyskutować!! We łbie mu się poprzewracało!! Nie on jest tutaj od leczenia!!

Pielęgniarki ze zmiany zwabione wrzaskami poleciały po oddziałową, Marysia w tempie ekspresowym przestała pracować, pacjent ugodowy jakiś afery nie zrobił (może szczęśliwy że w ogóle przeżył ;)) a dziewczyny z oddziału długo całą historię na dyżurach ze zgrozą opowiadały :)

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 526 (582)

1