Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

CzarnaMysz

Zamieszcza historie od: 19 sierpnia 2015 - 16:45
Ostatnio: 16 września 2015 - 7:12
O sobie:

Nigdy nie kłóć się z idiotą. Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.

  • Historii na głównej: 3 z 4
  • Punktów za historie: 1773
  • Komentarzy: 4
  • Punktów za komentarze: 13
 

#68312

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Siostra w spadku po Tacie przywłaszczyła auto. Samochód nie byle jaki, cenionej marki, wymarzone cudo o którym zawsze marzył. Dopóki samodzielnie dbał o niego, z autem nie było problemów. Po Jego śmierci auto przejęła bez żadnego uzgadniania siostra (bo przecież ja jakieś tam swoje mam, jej się należy, nie ma konieczności nawet rozmowy ze mną na ten temat). Przemilczałam. Problemy zaczęły się około roku po śmierci Taty. Dlaczego?

Ano być może dlatego, że posiadanie auta to nie wszystko? Może wypada zrobić przegląd, konserwację, jakiś drobny remont zanim część całkowicie padnie? Po co? Stuka, skrzypi, parska? Ale jeździ! Do czasu...
Sytuacja sprzed miesiąca. Siedzę w domu, zajęta domowymi obowiązkami, pukanie do drzwi. Otwieram - piekielna siostra [PS].

[PS] Ty k***a czaisz co się stało? To j****e auto znowu się zepsuło! Co ja teraz mam zrobić, nawet na zakupy nie pojadę, a mieliśmy jechać z chłopakiem na wakacje nim jak stara przyśle pieniądze!!
[JA] No to nie pojedziecie.
[PS] Mówiłam matce, że się zepsuło, a ona kazała mi naprawić samej! Wyobrażasz sobie k***a?! Ja mam naprawiać auto, ja! A co mnie jej auto obchodzi? Ja mam swoje wydatki, ciekawe skąd ja jej wezmę pieniądze!
[PS] Powiedziałam jej to przez telefon, a ta pi***a do mnie, że skoro nas nie stać na naprawę i tego nie zrobimy, to k***a trzeba pomyśleć nad sprzedażą auta albo oddaniem go wujkowi. J***a s***a, p****o ją! Niech tylko spróbuje ruszyć to auto to pierwsze co zrobię to polecę do US i pod****ę ją, że nie było akcji spadkowej, że to auto się jej nie należy k***a, g****o mi zrobi, nie pozwolę samochodu sobie zabrać!!
[JA] Więc może wypadałoby je naprawić? W końcu to wy z chłopakiem je użytkujecie, matka siedzi zagranicą, nie używa wcale. Może zamiast na wakacje to pieniądze przeznaczycie na naprawę? Albo nie wiem, poszukaj dorywczej pracy, teraz sezon letni, dużo ofert w sadach (mamy bardzo blisko).
[PS] Po***o cię?! Ja mam iść do pracy, żeby na jej auto zarabiać? Niech se sama naprawia, pi****ę!!

Tu już nie wytrzymałam.

[JA] Wiesz siostra, może trochę szacunku, co? Dostałaś wszystko, mieszkasz za darmo w mieszkaniu po Tacie, ja musiałam wynająć, matka pojechała zagranicę i wam nie przeszkadza, jeszcze pieniądze wysyła na wszystko. Korzystasz z auta Taty, nie pracujesz bo ci się nie chce, poganiasz tylko chłopaka. Mam wrażenie, że robisz się coraz bardziej zachłanna i trochę się w tym już gubisz...

[PS] Co ty k***a ćpałaś?! Doj****aś teraz. Ja JESTEM dorosła i nikt, szczególnie ty nie będzie mi mówił jak mam żyć! Kim ty jesteś, żeby mnie oceniać?! Dobrze wiedzieć co o mnie naprawdę myślisz, przejechałam się na tobie, fajnie k***a, dzięki! Nie wpi****aj się więcej w moje życie, to moje i Maciusia życie i c***j ci do tego jak i za co żyjemy! Ja wiem lepiej jak mam żyć!

Drzwi trzasnęły, kurtyna opadła. Od miesiąca mam ujmującą ciszę...

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 468 (554)
zarchiwizowany

#68493

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Ostatnio poruszyliście temat pracy, dorzucę się i ja :)
Pracuję w malutkiej, prywatnej firmie zajmującej się dystrybucją ekologicznych preparatów dla rolnictwa. Temat mało popularny w Polsce z różnych względów, a więc i klientela niechętna do otwarcia się na nasze rozwiązania. Rynek ciężki ale i niezwykle ciekawy.
1. Umowa.
Jak to w większości małych firm bywa jedna osoba jest człowiekiem do wszystkiego. Ja mam 3 posady: sprzedaż na terenie 3 województw, obsługę biura i doradztwo agronomiczne w całej Polsce. Wynagrodzenie mam jedno, niewiele większe niż najniższa krajowa.
2. Premie.
Jasne, że są. Ze sprzedaży. Problem w tym, że minimalna wielkość sprzedaży określona przez szefa jest tak duża, że przewyższa zapotrzebowanie 90% moich klientów. Mniejszych ilości nie realizujemy. Dodatkowo jeśli już uda mi się znaleźć klienta, który jest w stanie kupić wymagane ilości, nie wolno mi udzielić mu rabatu. Rabaty oczywiście widnieją w cenniku dla klienta, jednak za udzielenie rabatu odbierana mi jest premia. Dodam, że cena naszych produktów jest dwukrotnie wyższa niż standardowych nawozów, efekt ich działania jest ten sam...
3. Nadgodziny.
Oczywiście niepłatne. Szef lubi sobie zadzwonić do mnie w sobotę czy niedzielę, na tygodniu około 2 w nocy, bo niezwykle ważne jest i naglące, aby w tej właśnie chwili przedyskutować sytuację w firmie albo przygotować dla niego prezentację, gdyż przypomniał sobie, że obiecał komuś tam. 3 tygodnie temu...
4. Delegacje.
Również raczej w formie rozrywkowej i w celach bardziej rekreacyjnych niż zarobkowych. Jeździć muszę daleko, na drugi koniec Polski. Wyjeżdżam w nocy, cały dzień spędzam w polu, wykonując analizy, przekroje gleby i odbywając konsultację z klientami bądź prowadząc spotkania, szkolenia, pokazy. Wyjazdy takie potrafię mieć 2-3 razy w miesiącu, trwające kilka dni. Mnie się nie pyta o dostępność w tym terminie, ja tam po prostu mam obowiązek być wtedy i wtedy. Za odbyte delegację i pracę wykonaną ponad moje obowiązki widniejące w umowie nie otrzymuję dodatkowego wynagrodzenia. Teoretycznie mogę odbierać to w dniach wolnych. Ale tu wracamy do punktu 3...A! Diety niet.
5. Cenniki.
Ulegają zmianie kilka razy dziennie. Zabawna sytuacja kiedy stoisz u klienta na podwórku czekając na aktualny cennik, dostajesz go, a wychodząc z zamówieniem podpisanych zgodnie z cennikiem okazuje się, że jednak podpisałaś po starej niższej cenie i nie dostaniesz premii. Oczywiście ceny idą tylko w górę, nigdy w dół.
6. Wkład własny.
Z powodu kiepskiej sytuacji finansowej firmy zmuszona byłam korzystać ze swojego prywatnego auta przez 4 lata pracy. Jak podejrzewacie, nie zwracano mi kosztów remontu i użytkowania samochodu, jedynie faktyczne koszty paliwa. Wszelkie naprawy, usterki, rutynowe przeglądy leżały w moim zakresie. Na szczęście/nieszczęście auto wyzionęło ducha. Jazda po zakurzonych, wyboistych polach nie była dedykowana mu od nowości, stąd zapewne określenie auta miejskiego. Dostałam auto służbowe, w leasingu. Jak wiadomo w niezmierzonej łaskawości szefa był to gest ponadprzeciętny, a więc ja uniżony sługa winnam w swej wdzięczności przyjąć na barki dodatkowe obowiązki. Do zakupu nowego auta nie przyznałam się, lepiej dmuchać na zimne...
7. Podejście do klientów.
Klient ma w obowiązku pragnąć całym sercem naszych produktów, wszak są cudowne. My, pracownicy natomiast mamy podchodzić do klienta z wyższością, pozwalać mu prosić się o to, aby mógł kupić, traktować jak ciemną masę, której niesiony jest kaganek oświecenia. To nic, że większość tych klientów to doktorzy lub kilkukrotni magistrowie w tej dziedzinie, ludzie naprawdę inteligentni i światowi, obracający rocznie kwotami jakich my nie widzieliśmy przez 8 lat działalności, nawet po zsumowaniu.
8. Wiedza.
Temat bardzo delikatny, którego nie wolno poruszać w obecności szefa. To nic, że jako prezes firmy rolniczej nie potrafi odróżnić pszenicy od jęczmienia. To nic, że na spotkaniach w których bierze czynny udział głosi herezje i wywołuje salwy śmiechu. Przecież to on jest kimś, rekinem biznesu, dyktującym warunki! A to, że jesteśmy traktowani niepoważnie, to już nasza wina, pracowników. Wszak na niczym się nie znamy, niczego nie zrobimy dobrze.
9. Podejście do pracownika.
Przez 4,5 roku pracy w tej firmie nie usłyszałam nigdy dobrego słowa. Traktowani jesteśmy jak niewolnicy i służący, którzy bez słowa sprzeciwu mają wykonywać bzdurne rozkazy. Bo co to dla nas jest w międzyczasie załatwiać prywatne sprawy szefa? Czysta przyjemność! Jeśli próbujemy protestować, jesteśmy zwalniani i przyjmowani na nowo nawet kilka razy w roku. Nasze argumenty są zbywane, uwagi bagatelizowane w nieuprzejmy sposób, a my sami ciągle poganiani i rugani za nie swoje winy. W sytuacjach krytycznych obiecywane są premie i wynagrodzenia za dodatkową pracę, do których nigdy nie dochodzi, szef nie pamięta, żeby coś takiego obiecywał. Jeśli mu przypomnisz, stawia dodatkowe wymogi nie do zrealizowania tak aby jednak tych pieniędzy nie zobaczyć.

Zapytacie zapewne dlaczego nadal tu jestem. Po pierwsze lubię swoją pracę, lubię dziedzinę, którą się zajmuję. Po drugie lubię swoich kolegów z pracy, jedziemy na tym samym wózku. Po trzecie staram się to olać i nie przejmować się tym nadto, dopóki finansowo jakoś sobie radzę. Szukam innej pracy jakoś tak spokojnie i bez nerwów, ale na wschodzie Polski jest to naprawdę trudne. Wysyłam aplikacje na stanowiska, które się pokazują, ale proces poszukiwania pracy to temat na inną historię :)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 0 (178)

#68125

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytając ostatnie opowiadania o bezstresowym wychowaniu, postanowiłam podzielić się obserwacjami z wyników takiego podejścia w swoim otoczeniu.

Mam siostrę, młodszą. Dla całokształtu historii należy wspomnieć, że siostra w dość wczesnym dzieciństwie ciężko zachorowała. Wygraliśmy z chorobą i dziś jest w pełni zdrową, sprawną osobą.

Oczywiste jest, że kiedy dziecko jest chore, człowiek staje na głowie i robi wszystko, żeby to dziecko uratować i ulżyć mu w cierpieniu. Czasami jednak nadmierna troska i nadopiekuńczość odbija nam się czkawką. Nawet po wyzdrowieniu mojej siostry, rodzice traktowali ją jak jajko. Zwolniona ze wszelkich obowiązków domowych, nigdy nie musiała gotować, sprzątać ani wykonywać żadnych czynności, które mogłyby jej zakłócić "spokój i ciszę". Wszystkie te czynności spadały na mnie bądź tatę, który bez zastanowienia się nad efektami, wykonywał wszystko bez mrugnięcia okiem. Dziewczyna nigdy nie pracowała, zawsze była chroniona, bo wiadomo: a to za gorąco, a to za długo, ciężko i wiecznie coś nie tak. Efekt?

Dzisiaj siostra ma 26 lat, nadwagę równą prawidłowej wadze ciała i dostaje zadyszki na 5 schodkach. Całymi dniami siedzi w domu matki, nic nie robi, nie pracuje, bo wszelkie oferty są takie niegodne jej zdolności. Szuka posady prezesa bądź kierownika. Innych nie przegląda. Przecież ze względu na chorobę należy się jej taka.

W domu posprzątać nie potrafi, bo nikt jej tego nie nauczył. W kuchni na krześle przy stole siedzi cały worek śmierdzących śmieci, a muszki radośnie przelatują a to nad nim, a to nad zlewem pełnym zapleśniałych naczyń. Na wejściu do mieszkania uderza w twarz niczym pięściarz odór niesprzątanej od kilku tygodni klatki królika. Biedny królik sam jest u weterynarza kilka razy w roku, bo a to zapalenie spojówek, a to biegunka, o znów jakiś wirus. Wiadomo w jakich warunkach przyszło mu żyć. Na moją sugestię o wypuszczanie zwierzaka siostra zareagowała entuzjastycznie, lecz po kilku próbach zaprzestała, bo przecież zwierzaka trzeba pilnować. Skończyło się na kilku ofiarach w postaci poprzegryzanych kabli, listewek przy meblach, kwiatkach, zaschniętych odchodach w kątach pokoju bądź malowniczo rozdeptanych na dywanie.

W domu pełno brudnych ubrań, śmierdzących skarpetek, namoczone kiedyś koszulki zdążyły zapleśnieć na balkonie. Wszędzie sterty brudnych/czystych obrań, opakowań po fast foodach (przecież nie umie gotować), kubków, pojemników, zeszytów, starego jedzenia. Podłoga porywa skarpetki kiedy na niej stanąć, a na meblach można zostawiać pilne wiadomości w kurzu.
Siostra odciążona obowiązkiem dbania o siebie zaprzestała niezbędnej higieny, włosy tłuste upięte w kitkę, ciuchy podarte do granic nośności, ewidentny brak kąpieli powodujący niechęć do przekraczania osobistej przestrzeni życiowej na bliżej niż 2m. Do dentysty nie pójdzie, bo za daleko.

Ponieważ mieszka z chłopakiem, wymyśliła sobie, że skoro finansowo jest ciężko (pracuje przecież tylko on na pół etatu, a siostra dostaje niską rentę po zmarłym tacie), to najłatwiej byłoby wysłać chłopaka do cięższej pracy! Nie zgodził się? Foch i telefon do mnie jak to pod dach darmozjada i lenia przygarnęła, nieroba jednego! Sugestia, żeby poszła sama? Jak to, ona pani magister do sklepu? Nie po to studiowała! Za to chętnie komentuje sprawy innych, jeśli trafi się okazja do wyśmiania to nie popuści, jeśli ktoś ma lepiej to jest obrzucany błotem, bo jakim prawem ona nie ma tak samo? Uwagi zwrócić nie wolno, bo siostra sobie nie życzy, urażona duma. O mojej nieudanej próbie innym razem.

I tak siedzi sobie cały dzień w ciepłym domku, grając w gry internetowe i czeka aż jej chłopak wróci z pracy i ugotuje, trochę ogarnie po swojemu dom i poda kubek z herbatą. Przecież jej się należy!

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (391)

#68040

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zawsze wydawało mi się, że dowcipy i narzekania na teściową są przesadzone. Do czasu, aż dorobiłam się własnej...

Jak zostać Teściową Roku? Oto kilka podstawowych porad:

- Zacznij znajomość z synową od kłamstwa. Nie byle jakiego! Na dylemat młodych co do swojej przyszłości, zmuś synową do porzucenia dobrzej płatnej pracy na rzecz przygarnięcia ich pod swój dach. Oportunistyczne uwagi, że nie lubi gospodarstwa i nie jest to jej wymarzony raj.

- Kłam, że sprzedasz krowy, roztaczaj wizję spokojnego domku na wsi z ogrodem, byle tylko przyszła. Buntuj syna, niech ją naciska. Potem przez 2 lata podpisuj po kryjomu dotacje na krowy, a na wytknięcie ci tego urządzaj dziką awanturę pełną wyzwisk i upokorzeń, nie zapomnij o wulgaryzmach!

- Kiedy wreszcie się złamie, możesz przystąpić do dzieła. Wchodź do przydzielonego im pokoju kiedy ci się podoba, nieważne czy w dzień czy w środku nocy. Po szafkach grzeb tylko kiedy nie ma synowej w pobliżu, więcej pooglądasz! Na zwrócenie uwagi zareaguj dziką awanturą, że to twój dom i masz prawo grzebać gdzie chcesz, przecież to twoje szafki. Na propozycję wstawienia dodatkowych szafek i przeniesienia rzeczy stanowczo odmów - ty decydujesz co stoi w twoim domu i nikt nie będzie niczego przed tobą chował.

- Gotuj obiadki codziennie, w końcu młodzi pracują. Pamiętaj tylko, aby skrupulatnie i systematycznie pomijać porcję dla synowej. Zostawiaj jej resztki albo puste garnki. Jak będzie próbowała oponować i zdecyduje się na samodzielne gotowanie, karm synka przed jej przyjściem swoim obiadem, niech swoje wyrzuca.

- Wszystkie rzeczy pozostawione przez nią w lodówce wyrzucaj po jednym dniu. Nigdy nie wiadomo kiedy coś się zepsuje. Nawet zamknięty jogurt. Tłumacz się obawą przed zakażeniem zepsuciem swojej kiełbasy, nie zapomnij o wrzasku.

- Wtrącaj się w gotowanie swojej synowej, pouczaj co jak ma zrobić, jak ty to robisz, wszak jesteś mistrzynią spalonych schabowych. To nic, że nie masz pojęcia o daniach takich jak spaghetti, risotto czy lasagne, i tak to umiesz! Jeśli cię nie słucha - poczekaj aż wyjdzie, wyłącz jej gaz pod naczyniami, zgaś piekarnik i dalej rób po swojemu. Na koniec absolutnie tego nie jedz, przecież masz swój honor i nie tkniesz jedzenia zrobionego przez NIĄ... Jak cię wygodni z kuchni, siądź w pokoju obok, otwórz drzwi i wyśmiewaj ją nie przebierając w słowach. Niech wie, że jest pogruchotana, żałosna, głupia i niedostukana.

- Każdy dzień rozpoczynaj od godzinnego wyśmiewania swojej synowej przy porannej kawie. Nazywaj ją darmozjadem, pasożytem, psią samicą, ścierką, damą lekkich obyczajów. Im więcej wyzwisk, tym lepszy efekt. Pamiętaj wytknąć jej lenistwo i nieudolność, bo nie dość, że nie potrafi wydoić krowy to jeszcze nie pójdzie w pole. Co z tego, że nie chciała od początku i pracuje zawodowo? Przecież priorytety są tylko jedne!

- Wtrącaj się we wszystko, dyktuj jak należy coś zrobić, jak sobie życzysz, żeby było zrobione, kiedy młodzi mogą iść spać, wyjść na spacer, dowiaduj się wszystkiego. Nic nie może cię zaskoczyć. Przy każdej możliwej okazji spotkania rodzinnego podkreślaj swój dystans i wolną wolę młodych, niech nikt nie wie, że działasz z ukrycia.

- Bądź prawdziwą panią domu. Tylko ty potrafisz sprzątać i robisz to najlepiej. Bierz co tydzień brudną szmatę z podłogi, w którą wycierane są kalosze ze stajni, nadziej na miotłę, opłucz tak w wannie i przeleć tym białe płytki w łazience. Każdy lubi nowoczesny design. Sedes również obleć w ten sposób. Po skończonej pracy rzuć szmatę w to samo miejsce i za tydzień powtórz cykl. Śmiej się z synowej, że kąpie się w japonkach i siada na papierze do załatwienia potrzeby, paniusia jedna z miasta. Jak zacznie sprzątać, wpadnij w histerię, wrzeszcz głośno do tego stopnia, że nie idzie cię zrozumieć. Nikt cię tyle lat nie poprawiał, trafiła się flądra!

- Rób awanturę za każdym razem, gdy jej pies wejdzie do domu. Przecież to bydle tak śmierdzi, brudzi dopiero co sprzątniętą przez ciebie podłogę i paskudzi ściany. Stanowczo nie życz sobie psa w twoim domu, jak wejdzie, wal go miotłą aż potrzebna będzie wizyta u weterynarza i gips. Za to twój kotek jest taki uroczy i kochany, że nawet załatwianie większej potrzeby na środku kuchni jest idealną okazją do celebrowania tego przez cały dzień. Sika jej do butów i łazi nawet po talerzach z jedzeniem? Słodziak, nie daj go ruszyć!

- Na widok jej umierającego Ojca na wózku inwalidzkim w ostatnim stadium nowotworu, który przyjechał się pożegnać, unieś wysoko głowę, omiń go w progu bez słowa i wyjdź z domu. Przecież dziad nie przywiózł wódki! Nie będziesz rozmawiać z kimś takim? Że się rozpłakał? Pewnie zrozumiał swój nietakt...Po jego pogrzebie, wróć do domu, zaproś swoją rodzinę i zrób imprezę przy wódce, pełną śmiechów, radości i wesołej skocznej muzyki. Ściągnij synka do siebie, niech ta pinda sama siedzi na górze, wszak ponurak nie umie się bawić, a tu taka okazja do napicia się...

- Na każdej rodzinnej imprezie podkreślaj jak to dużo potrafisz wypić. Nieważne czyja strona rodziny. Każdy będzie ci zazdrościł talentu. Opowiadaj jak to piłaś w pracy, ile potrafisz wypić i wsiąść na rower. Hit o upadku po pijaku z roweru w 7 miesiącu ciąży do rowu zostaw na koniec. Dopiero się zdziwią!

- Dramatyzuj przy każdej próbie zwrócenia ci uwagi. Przecież jesteś chora, nie wolno cię denerwować, w dodatku masz rację! Nie szkodzi, że choroba bliżej nie zdiagnozowana, a ty nie masz pojęcia o czym mówisz. Wrzeszcz, wyzywaj, poniżaj, jak nie zadziała, rozpłacz się i wrzeszcz jeszcze głośniej. Kiedyś się poddadzą. Po zwycięstwie chodź 2 tygodnie obrażona i ostentacyjnie trzaskaj drzwiami na jej widok. Niech zna swoje miejsce.

- Na wiadomość że twoja synowa nie wytrzymała i właśnie
się wyprowadza rozpocznij tyradę do synka jak to ta baba nic nie warta, głupia i bezczelna. Przedstaw się jako ofiara całego zamieszania, wypomnij swoje dobre chęci i uchylone jej niebo, wyrzuć całe dobro jakim ją oblałaś przez te dwa lata. Niewdzięczna gęś!

Pewnie zapytacie co mój mąż na to? Ano dałam mu wybór. Albo wyprowadza się ze mną albo zostaje z mamusią. Coż...za miesiąc rozprawa rozwodowa :)

Skomentuj (90) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 724 (904)

1