Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Ephyon

Zamieszcza historie od: 25 maja 2017 - 22:29
Ostatnio: 30 lipca 2017 - 17:42
  • Historii na głównej: 4 z 10
  • Punktów za historie: 857
  • Komentarzy: 59
  • Punktów za komentarze: 115
 

#79221

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zatrudniłem się do biura magazynu w pewnej pruszkowskiej firmie.
Trafiłem do zespołu składającego się z 4 dziewczyn w różnym wieku.
Praca prosta i niewymagająca, wydruk i sortowanie listów przewozowych, oraz wprowadzanie danych z list pikingowych z magazynu.

Pracę wykonywałem jak się okazało z zawrotną szybkością, niespotykaną u koleżanek. Co jak rozumiecie stanowiło pierwszy problem.

Kolejnym moim grzechem był fakt że miałem swoje zdanie i nie przytakiwałem na każdą opinię, jak bardzo by głupia i mylna nie była. Opinie wygłaszane przez nieformalnego lidera grupy, niejaką Patrycje. Jedną z młodszych pracownic, która jednak w nieodgadniony dla mnie sposób podporządkowała sobie cały zespół.

Jako że byłem "naznaczony", nie udało mi się zaprzyjaźnić z żadną z koleżanek(współpraca z innymi "niezainfekowanymi" działami, jak najbardziej ok).
W mojej pracy zaczęły pojawiać się błędy. Małe głupie trywialne.
Myślę sobie ok, po prostu zwolnię i zacznę robić wszystko bardzo dokładnie.
Jednak ilość błędów zwiększała się.
Pewnego razu kiedy byłem na zmianie z tylko jedną koleżanką.
Po wyjściu do toalety zastałem kubek z kawą na moim stanowisku.
Pytam koleżanki Ani, czy to nie jej. Wstała i zabrała bez słowa.

Od tamtej pory wychodząc za potrzebą czy na przerwę, zostawiałem telefon z włączoną kamerą w kwiatku obok mojego stanowiska( tylko debil by nie zauważył). Na każdym z nagrań jak tylko wychodzę koleżanka biegiem siada do mojego stanowiska, loguje się i wprowadza dokumenty, lub przekłada listy z koperty do koperty).

Po zebraniu nagrań z ok dwóch tygodni, "przypadkowo" zostałem wezwany przez dyrektora placówki w celu zwolnienia.
Wyjaśniłem mu sytuacje i pokazałem nagrania.
Poprosiłem o przeniesienie do innego działu.
Okazał się on mądrym człowiekiem i przystał na moją prośbę.
(Dziewczyn nie mógł zwolnić bo były zbyt ważne a przeszkolenie nowej osoby to ok dwa miesiące)
Jednocześnie okazało się że rozwiązałem dziwną sprawę uciekających pracowników z tego działu.

Oczywiście koleżanki zostały wezwane do dyrektora, który wyjawił im że wie o ich występkach.
(umówiłem się z nim że nie będziemy tego rozgłaszać, w firmie o całej sprawie wiedziały tylko 4 osoby)
Kiedy wyszły od dyrektora usłyszałem tylko że jestem skur..synem.

Próbowały mnie podgryzać przez cały czas mojej pracy w tej firmie, co ułatwiał im fakt że nikt nie wiedział o ich "tajemnicy".

p.s. Oczywiście "królowa pszczół" zawsze wykonywała akcję rękami koleżanek, sama miała zawsze czyste ręce.

Oraz dziękuję "koleżance" Ani, za zostawianie na moim biurku długopisów, kubków czy niedojedzonych kanapek zaraz po "akcji".

Królowa pszczół

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (235)

#78408

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia z pracownikami.

W jednej z firm zażyczyli sobie 2 osób do lekkiej pracy fizycznej, na 3 tygodnie.
Ciężko było, ale znalazłem dwóch panów chętnych do pracy tymczasowej.

Oczywiście wiedzieli na jaki okres czasu oraz do jakiego typu pracy się podejmują.
Przez pierwsze dwa tygodnie wszystko ok. Większa stawka sprawiała, że panowie byli szczęśliwi.

Jednak w pierwszy dzień trzeciego tygodnia, Panowie stwierdzili że rezygnują.

Powód:

Pan A, bo znalazł inną pracę. Na stałe i jest to dla niego bardziej atrakcyjne.
Ok rozumiem, pomimo że odszedł z dnia na dzień, miał takie prawo (to mój kłopot).

Pan B, bo on tu ma jeszcze tylko tydzień ma pracować to mu się nie opłaca.
Rozmawiam z nim telefonicznie:
- Jak to się nie opłaca? Bardziej opłaca się siedzieć w domu czy przez te parę dni popracować i zarobić?
(dodam, że w tej samej chwili zmieniło się zapotrzebowanie klienta. Mianowicie panowie byli potrzebni przez kolejne 3 miesiące i to na super stawce).

Ostatecznie B przyznał mi rację i postanowił wrócić do pracy, jednak pod pewnym warunkiem. On che zacząć jeszcze dziś (rozmowa toczy się ok 10) żeby nie tracić ani grosza z tak dobrej stawki.
Ok. Skontaktowałem się z managerem i udało nam się poprzestawiać zadania w firmie tak żeby wcisnąć jeszcze dziś pana B do pracy. Dodam, że obaj musieliśmy się przy tym napocić i podłożyć kark.

Pracownik miał się pojawić o 12 i taką informację otrzymał.

O 12 jestem w firmie, pana B brak. Idę do ochrony. Ochroniarz stwierdził, że pan B był, zabrał rzeczy z szafki, oddał klucze i wyszedł.

Przekazałem informację managerowi... sami rozumiecie, wyszliśmy obaj na debili, ale przełkneliśmy to i żyjemy dalej.

Jadę do kolejnej firmy, a tu co, na przystanku stoi pan B.

Zatrzymuję się (wściekły, ale próbuję zachować fason) i pytam co się stało, że tak postąpił. Tłumaczyłem mu, że wymagało to od nas wysiłku, aby spełnić jego prośbę, a on zrobił z nas idiotów.

Pan B patrzy na mnie i śmieje mi się w twarz. "Bo ja nie muszę i mi się nie chce".

Mam trzy czarne pasy i mało nie wykorzystałem wtedy tej wiedzy. Mocno trzymam ręce za sobą. Żegnam się z panem B i odjeżdżam.

Bogowie są jednak sprawiedliwi.
Aby dostać wynagrodzenie w tej firmie należy podpisać rachunek. Takie zabezpieczenie, bo mieliśmy wcześniej cwaniaków, którzy twierdzili, że nie dostali pieniędzy.

Pomimo, że procesy wygraliśmy (helo są wyciągi z kont i ślady po przelewach), to jednak jest to niepotrzebna strata czasu.

Jakiś tydzień przed wypłatą zawsze jeździłem z tymi rachunkami po pracownikach zbierałem podpisy.

Tak więc dzwonię do pana B:

On - to pan przyjedzie do mnie, do miasta i ja podpiszę (ok 30km).
Ja - przykro mi, ale nie. Możemy umówić się w miejscu zatrudnienia, albo prześlę panu dokument drogą pocztową pod adres na umowie.
On - ok niech będzie list.

Potem dzwoni do mnie i wygraża, że nie ma pieniędzy na koncie i nie ma za co jeść. Tak przez parę tygodni. Pijany grozi sądami i plagami egipskimi (swoją drogą na alkohol miał).

W końcu błaga i płacze przez telefon i przeprasza za to jak się zachował. Pomyślicie, że specjalnie go przetrzymałem, otóż nie. Zrobiłem wszystko, żeby mu pomóc.

Okazało się jednak, że pan B w swojej wielkiej mądrości, podał błędny adres. Najpierw zameldowania, a potem zamieszkania (wysyłał je potem sms, ale i tak pierwsze 3 razy zrobił to źle).

Od tamtej pory wierzę w karmę i sprawiedliwość losu.

Karma

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (188)

#78402

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłem koordynatorem w pewnej firmie outsourcingowej.

Do moich zadań należały między innymi:
- ustalenie z klientem jego potrzeb,
- rekrutacja pracowników,
- szkolenie pracowników,
- ciągła odpowiedzialność za przebieg procesu.

W tym konkretnym obiekcie pracowaliśmy na tłoczni. Praca prosta, ale (ze względu na hałas, temperaturę i monotonność) średnio przyjemna (co zostało uwzględnione w stawce).

Podczas rozmów kwalifikacyjnych zgłosił się chłopak w wieku ok. 26 lat. Oprowadziłem go po firmie i pokazałem, jak będzie wyglądać jego praca. Gość wszystko akceptuje i jest zadowolony ze stawki, tak więc umawiamy się na start jutro o godzinie 13:30.

Jak często bywa w takich przypadkach, człowiek się nie pojawił i nie odbiera telefonu. Ok, tłocznia musi pracować, tak więc zdejmuję garnitur, przebieram się w odzież roboczą i staję za niego. Po jakiejś godzinie szef tłoczni puka mnie w ramię, że ktoś do mnie.

No i proszę, zguba się znalazła. Gość przeprasza, miał problem z transportem, mianowicie rower mu się zepsuł. Cieszę się, że się pojawił, tłocznia robi sobie przerwę, a ja szybko wypełniam dokumenty, przekazuję szafkę, ubranie itp. Nadzoruję go jeszcze przez godzinę, upewniam się, że jest ok. Mówi, że lekka praca.

Ok, następnego dnia znów jestem w tej samej firmie. Gość znów się nie pojawia. Dzwonię do niego, odbiera.

Ja pytam, gdzie jest i co się dzieje.
On mówi, że łańcuch mu spada i jest ileś tam kilometrów od miejsca.
Ja na to: Ok, to za ile będziesz?
On odpowiada, że za jakąś godzinę, ale ten rower mu się psuje, no łańcuch mu spada, no i ten łańcuch mu spada (poważnie, zaczął monolog o tym, że jest daleko i łańcuch mu spada) i on w takim razie rezygnuje.
Ja: Aha, ok, tyle że informujesz mnie o tym już po rozpoczęciu pracy (14:10), w takim razie zostajesz obciążony przestojem tłoczni, jaki spowodowała twoja nieobecność (tzn. na jego zmianie chyba 70 tys.).
On: Zaraz będę.

W tym czasie kierownik tłoczni puścił serię, która przez najbliższą godzinę wymagała tylko pięciu, a nie sześciu osób, tak więc przekazałem mu informację, że pracownik dotrze, a ja jadę gasić inny pożar w innej firmie, tu wrócę za ok. 2 godziny.

Zgadnijcie, kogo minąłem w bramie firmy jakieś 2 minuty po rozmowie telefonicznej.

Oczywiście to był ostatni dzień pracy tego jegomościa.

Wzorowy pracownik

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 206 (236)

#78383

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W moim mieszkaniu zalęgły się mrówki.
Małe odporne skurczybyki, które naprawdę trudno eksmitować.
Przyszły one z piwnicy lub młoda królowa wleciała przez okno, któż to wie.

Do rzeczy.
Przez ok 9 lat byłem partnerem niezwykle leniwej i niedbającej o czystość pani W.
Tak więc mrówki miały się znakomicie, resztki jedzenia wszędzie, więc miały zapewnioną przyszłość.
Okazało się jednak, że jest pewien poziom syfu, z którym nawet mrówki nie dadzą rady.

Wyjechałem na delegację ok tygodnia. Tak więc zostawiłem mrówki i panią W samych.
(Mrówki założyły gniazdo pod lodówką).
Co zastałem po powrocie.
Pani W za każdym razem kiedy nalewała sobie colę lub sok z lodówki, zostawiała parę kropel na ziemi lub generalnie gdzieś w okolicy (taki chyba rytuał dla bogów ).
Ta cała cola przez ten tydzień zrobiła wielką plamę przy lodówce.
Mrówki musiały być zadowolone, ale okazało się, że przyklejały się do tej plamy i zdychały.
Dosłownie całe fale mrówek, chodzące potem po ciałach już przyklejonych poprzedniczek aby dostać się do słodkiej pułapki.
Tym sprytnym sposobem pani W zabiła całą kolonię.
Najlepsze jest to, że nawet królowa, chyba z głodu wyszła i zginęła tak samo jak swoje robotnice.

Oczywiście pani W nie przeszkadzał ten holocaust.
Jej psychika po prostu pomijała takie detale.

Pani W konta mrówki

Skomentuj (36) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 233 (307)
zarchiwizowany

#78484

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Susze się w szatni po wizycie na basenie.
Jakieś 50% panów nie krępuje się i biega tam całkowicie naga.
Jako że jestem wstydliwy, zawsze przewiązuję sobie ręcznik w pasie i tak na przykład zmieniam kąpielówki na bieliznę.
Widać jednak maskuję się nie dość dokładnie.

Obok mnie jakiś facet suszy swojego 4/5 letniego synka.
Chłopczyk przygląda mi się i w końcu mówi:
"tata a ten pan ma większy siusiak jak ty"

Kolesia zamurowało, skamieniał na dobre 10 sekund, po czym bez słowa kontynuował suszenie chłopca.

Okazało się że to moi sąsiedzi z klatki obok.
Gość szczerze mnie teraz nienawidzi.

Piekielny synek

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -5 (35)
zarchiwizowany

#78441

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem tu z wami od około tygodnia.
Jednak w tym krótkim czasie, nie dało się nie zauważyć pewnej piekielnej kwestii.
Mówię tu o femi-hejcie panującym na piekielnych.
Ilekroć coś opisuję z miejsca rzuca się na mnie gromadka kobiet, krytykująca cokolwiek tylko bym zrobił.
Najczęściej są to konta bez jakichkolwiek własnych publikacji, za to z olbrzymią ilością skomentowanych historii.
Z kont, które jednak wnoszą coś do tej strony.
Można wyczytać że autorki to kobiety w wieku 15/30 lat, w większości samotne i sfrustrowane, choć są i takie, które mają swoje dziewczyny.
Ponadto dziwią się jaki to świat jest niedobry a ludzie wokół po prostu głupi.

Tak więc wyjaśnijmy sobie parę kwestii

1. Owszem mogę być niezrozumiały.
W końcu jestem mężczyzną a ty kobieta.
2. Mój "styl literacki" nie musi się każdemu podobać
(to sukces że w ogóle jakiś posiadam)
3. Tak, robię błędy.
4. Jeśli masz 15 lat lub nawet 30 i nie byłaś nigdy w związku.
To masz nikłe podstawy żeby komentować czyjeś życie uczuciowe.
5. Jeśli całe życie pracujesz na kasie w stonce.
To tak wiem pracodawca zawsze będzie zły i niedobry.
Jednak daruj sobie krytykowanie kogoś na wyższym stanowisku.
Jeśli kiedyś będziesz miała możliwość zarządzania czymkolwiek.
To gwarantuje że twoje spojrzenie na pewne sprawy się zmieni.

Jak zawsze czekam na femi-gówno burzę pod swoją publikacją.
Dajcie m tylko zrobić popcorn.

Piekielni na piekielnych

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -17 (35)
zarchiwizowany

#78426

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Umówiłem się z dziewczyną przez portal randkowy.

Ja:

176
91kg , lekkoatletyczna budowa ciał.
Przystojny zielono oki blondyn, parający się kiedyś modelingiem.
Spadochroniarz, fechmistrz, strzelec i nauczyciel dla małej grupki zapaleńców
Mistrz w trzech szkołach walki z 7 tytułami.
Po uniwersytecie warszawskim
Składający właśnie patent generatora magnetycznego

Spotkaliśmy się i jak to zawsze zaczynamy dochodzenie kim tak naprawdę jest ta druga osoba.
Tak więc po paru zdaniach okazało się że mam do czynienia z matką kilkuletniego dziecka.
Noooo nieźle, na stronach jest specjalna zakładka na takie informację. Tak więc uznaję że początek znajomości zaczyna się od gigantycznego kłamstwa.
Jednak skoro już tu jesteśmy to rozmawiamy dalej.

Dziewczyna okazała się tak fajna, że po raz pierwszy w życiu zapragnąłem związać się z kobietą z dzieckiem. Naprawdę wywaliła tym całe moje ułożone życie do góry nogami.
Jednak jedziemy dalej.
Nie pracuje . W jaki sposób się utrzymuje ? Nie wypada pytać. Grunt że zamierza wrócić do pracy w najbliższym czasie.
Tak czy siak zostałem rozbrojony niezwykle uroczym i troszkę zadziornym sposobem bycia tej Pani.
Ponadto dzieciaczek, również okazał się mega słodziakiem ( dalsze spotkania )

Teraz wisienka na torcie.
Moja nowa urocza znajoma, która :
1.Ma kilkuletnie dziecko
2. Nie ma pracy
3. Ojciec dziecka jest mundurowy ( co wróży przyszłe problemy )
4. Ma problemy z tarczycą, przez to jest potwornie chuda.

Otóż ta piękna niewiasta beż żadnego bagażu na swoich barkach BRZYDZI SIĘ MIŁOŚCI FRANCUSKIEJ.
W czasach gdzie dla gimnazjalistek "pierwsza baza to anal"

Nosz kurrr...

Prawie miłość

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -29 (35)
zarchiwizowany

#78425

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Z jakiegoś powodu musiałem zawieść panią W do jednej z warszawskich garerii.
Jako że nienawidzę zakupów, usiadłem sobie na wygodnej pufie przed sklepem.

Jako że byłem defacto w pracy i za jakieś dwie godziny miałem prowadzić rekrutację, byłem ubrany, powiedzmy w strój biznesowy.
Nagle przysiadła się do mnie młoda dziewczyna z wózkiem.
Nachalnie się do mnie uśmiecha i pyta po chwili o godzinę.
Po wyjawieniu jej obecnego czasu, wciąż się gapi i szuka kontaktu.
Nie wytrzymałem:
Ja - przepraszam czy jest Pani wolna? czy czeka na Panią jakiś przystojniak?
Ona: nie ( z jeszcze większym szczęściem wypisanym na twarzy )
Ja - czy pracuje Pani jako opiekunka dziecięca ?
ona: nie
Ja - czyli to pani dziecko
ona - tak to moja dżesica ( poprawiając dekolt )
ja - aha , a proszę mi powiedzieć , najpierw się szuka ojca, czy najpierw się robi dzieci ?
ona - zszokowana i całkowicie zbita , opuściła głowę - najpierw się szuka ojca.
Tak zgarbiona wstała i uciekła.

Tak wiem jestem potworem ale.
Pamiętajcie drogie Panie że to że jesteście teraz samotnymi matkami to w 99% przypadków wasza wina bo źle wybrałyście partnerów.
Potem poniżacie siebie i nas facetów szukając na siłę ojców, a raczej ich portfeli.

ps koparka, jedziesz

Podryw

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -19 (43)
zarchiwizowany

#78398

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak już wcześniej wspomniałem rozstałem się z panią W.

Jako że jest to osoba niezwykle ambitna i samodzielna, mało tego wspierana przez szkolenia z samorozwoju przez sephoriada oraz samodzielnie wyszukiwane zaśmiecanie mózgu, zamieszkała oczywiście na powrót z rodzicami.

Problemem są dwa koty, które posiadaliśmy.
1. uratowany przeze mnie ze śnieżycy.
2. celowo odebrany od pewnej sympatycznej pary z internetów.

Jako że w obecnej sytuacji majątkowej, nie mogę pozwolić sobie na takie obciążenia.
Układ był następujący:
1. Ja zaopiekuję się oboma kotami do czasu kiedy pani W, nie znajdzie sobie kolejnego frajera z mieszkaniem.
2. Do tego czasu pani W łoży na utrzymanie obu zwierzaków (karma,żwirek, weterynarz)
3. Jako że podczas rozstania oddałem jej samochód, pani W przywozi żywność do mojego mieszkania w umówionym wspólnie terminie. (sklep jest w mieście obok, kwestia cen)
4. Ja jestem bezpłatnym hotelem, tzn nie pobieram żadnych korzyści z racji opieki nad oboma pupilami.
4. Jeżeli pani W pogwałci warunki umowy. Bezzwłocznie pupil zostanie jej przywieziony do domu rodziców.

Jako że pierwszą transzę karmy załatwiłem ja, tzn przywiozłem ją jeszcze kiedy wywoziłem rzeczy pani W do jej rodziców ( korzystając oczywiście z jej samochodu ), pierwszy miesiąc koty miały co jeść.

Jednak zgodnie z przewidywaniami, stała się rzecz następująca.
Umówieni byliśmy w sobotę o godzinie 18 na dostawę dla zwierzaków.
Godzinę i tak udało mi się ustalić po małym boksowaniu się, no przecież powinienem siedzieć na dupie i czekać jak łaskawa waćpanna się zjawi.
Otóż nie, miałem w tym terminie umówioną randkę. O dziwo ja też ciesze się życiem.
Zaplanowałem cały dzień uwzględniając również ten obowiązek.

O około 17:00 patrzę na telefon a tam z 8 nieodebranych połączeń (brak smsów).
Ok oddzwaniam i dowiaduję się że była tyle że przed 16 ale nie odbierałem i wróciła do domu. i że załatwi to w poniedziałek. ( jedzenia wystarczy do niedzieli ).
Odpowiadam że nie odbierałem bo byłem zajęty a umówieni byliśmy na 18.
Tak więc niech wraca teraz albo przyjedzie jutro rano.
Oczywiście obie opcje zostały odrzucone.
Ok tak wiec z wcześniej ustalonymi zasadami pakuję kota , wsiadam w samochód ( tak już mam) i oddaję pupila do jej obecnego miejsca zamieszkania.
Jakież wielkie zdziwienie że pojawiłem się tak jak wcześniej ustalaliśmy.
Oczywiście wielka awantura że przecież nic się nie stało i jedzenie przywiozła by w innym terminie.
Niedoszła teściowa natomiast zaczęła wygrażać że weźmie siekierę i odrąbie kotu łeb.
Jednak najistotniejszym pytaniem było:
Jak przyjechałeś ?
Masz samochód?
Jaki ?
Kot najprawdopodobniej zostanie zabity lub w najlepszym razie oddany do schroniska, bo przecież nie może stać na drodze samo rozwoju pani W. ( to oczywiście moje domysły )
p.s pani W nie mogła pojawić się dzisiejszego wieczoru lub jutrzejszego ranka, bo stuka się teraz na potęgę chyba z arabami i murzynami. Tak więc tak małe sprawy jak głodne zwierzę są nieistotne w perspektywie stosunków międzynarodowych.

Stracone kocie życie

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -21 (33)
zarchiwizowany

#78384

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakieś 8/9 lat temu związałem się z pewną partnerką (roboczo nazwijmy ją W )
Byłem jej pierwszym partnerem z którym zamieszkała i stworzyła poważny związek. Wyobraźcie sobie jakie było moje zdziwienie gdy okazało się że moje kochanie ma pewne braki.
Mianowicie nie potrafi spuścić po sobie wody w toalecie.
Wyuczenie jej tej super skomplikowanej czynności, zajęło mi ok 2 lat.
Tzn. doszliśmy do stanu, gdzie zdarza jej się "zapomnieć".
Mało tego jest straszliwym brudasem ( poszczególne historie opisze w osobnych wyznaniach ).
Sprzątałem i znosiłem to przez jakieś 2/3 lata, potem odpuściłem i mieszkanie mocno się zapuściło.
Utrzymywałem niezbędne minimum czystość, co jest dość trudne kiedy ktoś non stop brudzi.

W końcu po ok 8/9 latach się rozstaliśmy.
Negocjowaliśmy warunki rozstania ja i jej mama w domu jej rodziców.
Kiedy wszystko było jasne i podzielone, mieliśmy udać się do mojego mieszkania zabrać resztę rzeczy.
Przed wyjściem postanowiłem skorzystać z toalety.
Zgadnijcie co znalazłem kiedy podniosłem deskę.
Otóż w porcelanie kręcił się radośnie wielki brązowy balas.

To było wspaniałe podsumowanie i kwintesencja pani W

Śmierdząca sprawa

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (37)

1