Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Fantaghiro

Zamieszcza historie od: 18 czerwca 2015 - 23:34
Ostatnio: 14 grudnia 2021 - 6:59
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 906
  • Komentarzy: 33
  • Punktów za komentarze: 87
 

#78758

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tytułem wstępu:

Miejsce akcji to jeden z sopockich klubów. Byłam tam drugi raz (pierwsza wizyta była w porządku). Przyszliśmy dużą grupą po imprezie firmowej na after party.

Akcja właściwa:

Po wejściu do klubu chciałam zostawić swoje rzeczy w szatni. Część osób powiesiło/zostawiło swoje rzeczy, jednak dla kilku (w tym mnie) zabrakło miejsc/wieszaków. W tej sytuacji rzeczy odłożyłam na pufie niedaleko stolika i, bawiąc się, zerkałam, czy aby nic się z nimi nie dzieje.

Po jakimś czasie zauważyłam, że moja torba zniknęła, więc zaczęłam jej szukać. W ramach poszukiwań zapytałam panią z szatni o to, czy nie widziała, jak ktoś bierze torbę lub z nią wychodzi (szatnia była zaraz przy wyjściu). Odpowiedź wprawiła mnie w osłupienie. To właśnie pani szatniarka zabrała moją torbę i schowała ją w szatni (tej, w której nie ma miejsca?), żeby "mi udowodnić, że nieodkładanie rzeczy do szatni jest niebezpieczne i ktoś może je ukraść" (WTF??!!).

Pomimo absurdu całej sytuacji starałam się być spokojna, więc zapytałam, czy w takim razie mogę swoje rzeczy odłożyć do szatni. Oczywiście: "Nie, nie ma miejsca."

Chcąc uniknąć dalszych nieprzyjemnych sytuacji, postanowiłam ewakuować się z klubu. Poinformowałam, że moje rzeczy zaraz znikną stamtąd, tylko wyjdę na zewnątrz zamówić sobie taksówkę (bo wewnątrz było po prostu zbyt głośno).

Jak powiedziałam, tak zrobiłam.

Kiedy wróciłam - oniemiałam. Mój płaszcz został położony na ziemi, a na nim leżały moje rzeczy. Nawet nie wiem, jaki interes miała w tym pani z szatni. Chyba chciała po prostu "być górą".

Nie chcąc wszczynać awantury, po prostu zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.

klub Sopot muzyka szatnia szatniarka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 236 (264)

#77694

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przez pewien czas pracowałam jako recepcjonistka hotelowa.

Goście hotelowi są różni, więc zdarzają się i piekielni. Jednak dzisiaj nie o gościach tylko o byłym szefie.

W pierwszym hotelu, w którym pracowałam właścicielem był starszy pan, który zachowywał się nieraz jak Pan i Władca Wszystkiego.

Piekielność 1. Ochrona obiektu

Czasami goście bywają agresywni. Szczególne obawy wśród personelu recepcji wywołują goście płci męskiej trzeźwi lub w stanie wskazującym, którzy chcą "porozmawiać" sobie z recepcjonistką. (Kiedyś np. gość na nocnej zmianie powiedział mi, że mnie wy***cha tu teraz na stole. Mało nie umarłam ze strachu.)

Czy w obiekcie jest ochrona? Tak.
Czy ochrona ma dostęp do monitoringu na recepcję? Nie.
Czy jest możliwość poinformowania ochrony, że jest się w niebezpieczeństwie? Nie. Można teoretycznie wykonać do nich telefon, ale gość stoi przy ladzie 0,5 metra ode mnie i nie mam dokąd uciec.

A teraz najważniejsze:

Załóżmy, że udało mi się poinformować ochronę o tym, że jestem w niebezpieczeństwie.
Czy mają klucz do części budynku, w której się znajduję? Nie.

Co na to właściciel? Dał nam kij baseball'owy na recepcję.

Piekielność 2. Zakupy

Z racji, że właściciel oszczędzał na wszystkim to oczywiście oszczędzał też na pracownikach (temat rzeka). W związku z tym to recepcjonistki robią zakupy na serwowane śniadania.

I tutaj jest opcja:

A) Na swojej zmianie wychodzisz i zostawiasz gościom kartkę "zaraz wracam". Przekierowujesz telefon hotelowy na swój prywatny i w trakcie zakupów przyjmujesz rezerwacje. Robisz zakupy i z kilkoma ciężkimi siatami biegniesz z powrotem na stanowisko pracy.

B) Jeżeli nie chcesz tego robić w trakcie obowiązków recepcjonistki to możesz to zrobić charytatywnie po pracy (ot!, łaskawość).

Piekielność 3. Stanowisko

Właściciel hotelu ma też inne działalności i kiedy w jednej z innych firm był zastój to stwierdził, że pracownica musi robić to co on jej każe, więc ma u nas (w hotelu) sprzątać.

W tamtej firmie zajmowała się specjalistyczną pracą i po prostu z dnia na dzień została poinformowana, że póki w drugiej firmie nie będzie więcej pracy to zostaje pokojówką, bo "on jej płaci".
Aha.

Mogłabym tak dalej, ale nie chcę zanudzać. Dajcie znać czy chcecie więcej. ;)

Recepcja hotelowa

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (246)

#66967

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję jako recepcjonistka hotelowa (R).

Gość - kobieta (K), która jest super szychą z jakiegoś ministerstwa. Zostaliśmy poproszeni telefonicznie, żeby niczego jej nie brakowało.
Pani miała rezerwację na trzy dni, ale przychodzi do recepcji już po pierwszej nocy.
(K) Proszę mnie wymeldować. Proszę o zwrot pieniędzy za resztę pobytu.
(R) Oczywiście, wymelduję panią jeśli sobie pani życzy. Czy mogę spytać czy coś się stało?
(K) W Gdańsku nie da się spać, wszyscy są tacy głośni. Otworzyłam w nocy okno i krzyczałam do ludzi na ulicy, żeby byli cicho, ale nie chcieli, więc powiedziałam im, żeby spie***lali.
(R) Bardzo mi przykro, w takim razie proponuję zmianę pokoju.
(K) Nie! Ja dzisiaj wylatuję z tego miasta. Absolutnie nie będę tu spać. Gdańsk trzepie taką kasę od turystów, a nie potrafi dopilnować ludzi, aby byli cicho. To Wasza wina. Mieszkańcy Gdańska powinni tego pilnować. Pani powinna tego dopilnować! JA WRACAM DO WARSZAWY!!

Przyznam, że tak mnie zatkało jak się dowiedziałam, że powinnam pilnować wszystkich osób znajdujących się obecnie w Gdańsku, że słów mi zabrakło.
Pani się wymeldowała i żądała zwrotu pieniędzy, pomimo rezerwacji "bez możliwości zwrotu" poprzez serwis, w którym dokonała rezerwacji. Zwrotu nie otrzymała.

Gdańsk

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 491 (575)

1