Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

FioletowyKolnierzyk

Zamieszcza historie od: 20 września 2012 - 20:56
Ostatnio: 1 czerwca 2018 - 18:25
O sobie:

Urzędników z zasady się nie lubi. Do sądu chodzi się z konieczności - z definicji jestem siedliskiem piekielności :)

  • Historii na głównej: 9 z 10
  • Punktów za historie: 7415
  • Komentarzy: 32
  • Punktów za komentarze: 350
 
zarchiwizowany

#41514

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jakieś dwa miesiące temu przypadał koniec terminu umowy o usługi telekomunikacyjne z Pomarańczowym operatorem sieci komórkowych.
Jako że po 12 latach stałej współpracy zaproponowali mi oszałamiające 70 gr za minutę do „prawie ” wszystkich sieci, 20 minut darmowych minut w miesiącu oraz MOŻLIWOŚĆ wykupienia opcji tańszych połączeń do trzech wybranych osób, z ulgą powiedziałam - Kiss my a**, Cytrusie.
Ponieważ mój mąż chwalił sobie operatora Fioletowego i przejął na siebie obowiązki comiesięcznej opłaty moich rachunków telefonicznych wybraliśmy się wspólnie do salonu rzeczonej firmy, znajdującego się na jednym ze stanowisk w pobliskim supermarkecie. Obsługę naszą prowadziło dwoje bardzo, z pozoru sympatycznych i obrotnych przedstawicieli. Mężczyzna, nazwijmy go Jarek przedstawił nam ofertę ociekającego promocjami abonamentu rocznego, zawierającego miedzy innymi 200 darmowych minut, darmowe połączenia do wybranej osoby, wszystko za jedynie 29 zł itp. Cud miód i orzeszki w karmelu. Musicie wiedzieć, że jestem w tych kwestiach dość skrupulatna więc bardzo uważnie wypytywałam o wszystkie warunki umowy, dodatkowe opłaty i tym podobne.
Po uważnej kontroli wpisywanych na komputerze danych do umowy zdecydowałam się na jej podpisanie jeszcze w dniu dzisiejszym. Niestety gdy przyszło co do czego wywiązał się następujący dialog pomiędzy rzeczonym Jarkiem, a jego współpracownicą Kasią:
J: O motyla noga, nie działa drukarka! O nie, i co teraz będzie? Kasiu, czy u ciebie działa drukarka ?
K: Niestety Jarku u mnie też nie działa, Państwo będą musieli przyjść jutro i podpisać umowę, dziś nie da rady.

Stwierdziłam, że zdarza się, mogę rano zajść i podpisać umowę. Następnego dnia umowa czekała, przejrzałam ją pobieżnie, bo śpieszyłam się do pracy, o ironio, w sądzie rejonowym i wszystko się zgadzało. Podpisałam wziąłem mój egzemplarz i poszłam.

Tego samego dnia, w domu jednak coś mnie tknęło i jeszcze raz zajrzałam do umowy. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało dokładnie tak jak na ekranie monitora z tym że niektóre punkty jak choćby - warunek o udostępnieniu danych osobowych, czy ten punkt zawierający obowiązek poinformowania o zmianie adresu zachowały tylko kilka pierwszych słów z pierwotnego brzmienia, poczym w każdym punkcie zawarty był warunek uiszczenia odpowiedniej opłaty za udostępnienie określonej taryfy. Pominę już fakt, że taryfa, którą wybrałam została zastąpiona zupełnie inną o bardzo podobnie brzmiącej nazwie, której różnice w porównaniu z wybraną przeze mnie widoczne były jedynie po szczegółowej analizie ogólnych warunków umów sieci, dostępnych tylko na necie.
W rezultacie miałam skończyć z kompletnie nieopłacalną umową na 18, a nie 12 miesięcy (od taka literówka) z abonamentem droższym o prawie 30 złotych ze wszystkimi płatnymi opcjami.
Ale, ale operatorzy fioletowej sieci nie zaznali jeszcze gniewu Fioletowego Kołnierzyka, ooooo nie zamierzałam puścić tego płazem, zwłaszcza że wyglądało to tak jakby ktoś celowo po moim wyjściu przerobił warunki umowy i wcisnął mi wydruk umowy na której postanowienia się nie godziłam.
Cała czerwona (a może fioletowa) udałam się więc do salonu. Już stałam przy boksie, już w zasięgu mojego wzroku był sympatyczny pan Jarek i uśmiechnięta pani Kasia, obsługujący jakiegoś innego łosia, kiedy to dobiegły do mnie o to te słowa:
J: O motyla noga, nie działa drukarka! I co teraz ? Kasiu, czy u ciebie działa drukarka ?
K: Niestety Jarku u mnie też nie działa, Pan będzie musiał przyjść jutro i podpisać umowę, dziś nie da rady.

Po jeździe jaką zrobiłam w centrali Fioletowej sieci wyszły na jaw inne przekręty przedsiębiorczych przedstawicieli, zostali zwolnieniu w trybie dyscyplinarnym, bo ponoć osiągali osobiste korzyści we wciskaniu klientom droższych umów. Klienci dopiero po kilku miesiącach orientowali się, że podpisali inne umowy od tych na które wskazywał pan Jarek, kiedy już nie można było nic zrobić – papier jest papier, a podpis to świętość. Wiem, że kilkoro klientów złożyło zawiadomienie do prokuratury, czekam na dalszy bieg wydarzeń.

A teraz posłuchajcie morału od prawnika dającego się nabić w butelkę jak pierwszy lepszy łoś – zawsze ale to zawsze czytajcie umowy. Dziękuję.

pracownicy fioletowej sieci

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 194 (224)

1