Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Fiziak

Zamieszcza historie od: 9 września 2017 - 9:11
Ostatnio: 19 września 2017 - 9:40
  • Historii na głównej: 3 z 3
  • Punktów za historie: 504
  • Komentarzy: 25
  • Punktów za komentarze: 204
 

#79997

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o piekielnych mamuśkach ;)

Słowem wstępu, pracuję w pasmanterii, rozrzut wiekowy klientów jest ogromny, często też przychodzą mamy z dziećmi. Dość istotne jest to, że sklep w dużej części jest samoobsługowy. Tzn. można po nim swobodnie chodzić, dotknąć towaru, spokojnie obejrzeć.

Nie jestem przesadna, dzieci też chodzą, oglądają, biorą do rączek. Ale w momencie gdy zaczynają coś niebezpiecznie wyginać, próbują oderwać części albo rzucają, grzecznie zwracam im uwagę. Naprawdę grzecznie, bez podnoszenia głosu, w delikatnych słowach. Często niestety mamusia wychodzi wtedy z pociechą obrażona, bo odważyłam się zwrócić uwagę jej dziecku. No właśnie, JEJ DZIECKU. Jak śmiałam...
Ale była pewna sytuacja, która przebiła wszystko:

Wchodzi pani, z dzieckiem jeszcze w wózku, spacerówce.
Pani kieruje się z wózkiem w stronę regału z włóczkami. No fakt, jesień, czas pomyśleć o ciepłym szaliku, a może i czapce.

Kątem oka obserwuję klientkę. Wkrótce obserwowałam tę sytuację już dwoma oczami, szeroko otwartymi. Pani wybiera włóczkę i od niechcenia losowo podaje którąś dziecku. Dziecko szarpie, szarpie i trach, rozrywa banderolę wokół włóczki. Dziecko zaczyna marudzić i popłakiwać. Matka odbiera mu zmaltretowaną włóczkę i byle jak upycha na półkę. Po czym podaje mu następną, dzięki czemu znów jest cicho. [Dla tych, którzy nie wiedzą: motek włóczki jest owinięty papierową banderolą (jak kabanosy, no wiecie ;) ) dzięki czemu nie rozwija się, zachowuje swój kształt. W dodatku są na owej banderoli ważne informacje o gramaturze, ilości metrów, składzie itd.]

Pomimo wewnętrznego osłupienia mobilizuję się, podchodzę i pytam:
- Przepraszam, co pani robi? - (nadal jestem w szoku)
- Włóczkę wybieram. - odpowiada najnormalniej w świecie, podając dziecku kolejną włóczkę i odbierając drugą zniszczoną. Długo nie czekać i następuje kolejne rozerwanie.
- Tak ale... Pani dziecko niszczy banderole. Tak nie można - mówię spokojnie.
Kobieta spojrzała na mnie jak na wariatkę:
- Przecież on się tu nudzi, muszę go czymś zająć! - no teraz to ja osłupiałam. Ale zbieram się szybko:
- Rozumiem, że pani zaraz te wszystkie zniszczone włóczki kupi - mówię stanowczo.

Nie... Nie zamierzała ich kupić. Wyszła obrażona, krzycząc, że jestem niemiła, sklep jest nieprzyjazny dzieciom, i ona tu więcej nie przyjdzie.
Mam tylko nadzieję, że dotrzyma słowa.

piekielne_mamusie matki sklepy

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (200)

#80011

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj byłam świadkiem takiej sytuacji:

Biuro obsługi klienta w dużym markecie. Stoję w kolejce, przede mną pani z reklamacją.
Pani kupiła między innymi wstążkę, taką papierową w kokonie. Wstążka była wystawiona na półce jako artykuł w promocji - 1 zł/szt.
A na paragonie niespodzianka - prawie 4 zł.

W związku z tym, pani postanowiła udać się do biura obsługi klienta by zwrócono jej różnicę w cenie, względnie była też zdecydowana oddać wstążkę, jeśli pierwsza opcja nie wchodzi w grę. Wszystko to wytłumaczyła na spokojnie, dość zwięźle i konkretnie.

No i nadchodzi odpowiedź pani za ladą, a wszystkich w kolejce zatkało. No tak! Bo pracowników brakuje, nie ma komu ceny zmienić na półkach! Bo w systemie już inna cena jest, bo promocja się skończyła! Pani tego nie rozumie, jak to jest, jak nie ma pracowników. Za mało jest po prostu. Oni nie dadzą rady!
Klientka nieco zdębiała, mówi coś niewyraźnie, że ona przecież nie ma pretensji i nie uważa, że to tej pani wina, no ale przecież też nie jej...
A pani z obsługi klienta znowu to samo. Wzięła co prawda paragon, coś tam skreśla, coś kseruje, ale cały czas ta sama mowa, sarkanie na brak pracowników, i że co ona może.

Ja się pytam... Nie można po prostu powiedzieć "przepraszam"? No zdarza się, jasne. Ale co klienta obchodzą problemy z pracownikami? Dlaczego skoro już klient jest zmuszony by stracić trochę czasu na reklamację, musi jeszcze wysłuchać tyrady pani z obsługi klienta?

sklepy reklamacje obsługa_klienta

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (187)

#79951

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedawno internet obiegło zwierzenie kasjerki, która stwierdziła, że gdy klient jest niemiły, to wydaje resztę jak najdrobniejszymi nominałami. Cóż, chyba trafiłam na jej ucznia... ;) Do rzeczy:

Robiłam zakupy w popularnym sklepie z logo z zielonym płazem.
Podeszłam do kasy, kładąc na ladzie zakupy powiedziałam "Dzień dobry". Normalka. Wyszło jakieś 8 zł z hakiem do zapłacenia. I w tym momencie najwyraźniej wykazałam się niezwykłym chamstwem, bo podałam kasjerowi banknot 50 zł.

- "Wydam dwójkami, jeśli płaci Pani TAKIM banknotem" - usłyszałam opryskliwym tonem.
Gdyby to było... "Przepraszam, nie mam wydać, może będzie drobniej?" albo jakakolwiek forma bardziej grzeczna, to zwyczajnie zaproponowałabym, że zapłacę kartą (drobnych akurat nie miałam). Co jednak odpowiedzieć na takie gburowate stwierdzenie?

Nic więc nie powiedziałam i wkrótce odebrałam 40 złotych w dwuzłotówkach.
Pan może myślał, że mi na złość zrobił... Cóż, nie. Pracuję w sklepie i drobne zawsze się przydadzą. Zawsze może zabraknąć drobnych, by wydać resztę, mi też się to zdarza, ale w przeciwieństwie do tego Pana, zwracam się do klienta GRZECZNIE i wiecie co? W 90 % to się sprawdza.

sklepy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 119 (129)

1