Profil użytkownika
Gabs
Zamieszcza historie od: | 9 października 2015 - 9:38 |
Ostatnio: | 20 marca 2019 - 22:14 |
- Historii na głównej: 5 z 5
- Punktów za historie: 777
- Komentarzy: 56
- Punktów za komentarze: 302
« poprzednia 1 2 3 następna »
Zamieszcza historie od: | 9 października 2015 - 9:38 |
Ostatnio: | 20 marca 2019 - 22:14 |
« poprzednia 1 2 3 następna »
Zobacz też inne serwisy:
|
|||
Retro Pewex | Pewex | Faktopedia | Stylowi |
Rebelianci | Motokiller | Kotburger | Demotywatory |
Mistrzowie | Komixxy |
Znając życie i budżetówkę to jednak przypuszczam, że zwolnienia nie miały bezpośredniego związku z mieszkaniem. Dyrektor raczej nie wstał któregoś poranka, nie stwierdził, hej, wywalę jeden dział i zrobię sobie salony. I co? W XXI wieku nikt nie potrafi napisać anonimu do centrali i nadzoru budowlanego? Serio? Skądś musiał wziąć meble. Przypuszczam, że swoich własnych nie przyniósł. Nikt nie kontroluje zamówień publicznych? Poza tym zastanawiam się, co to za gałąź budżetówki, która o mieszkaniu w siedzibie pracodawcy mówi "prywatne mieszkanie"?
W sklepie, w którym pracuje moja siostra, wywiesili ostatnio kartkę z zakazem wprowadzania psów. Tak, wiadomo, że to nielegalne. Tak, wpuszczają nadal właścicieli z psami trzymanymi na rękach, bądź na smyczy przy nodze. Jeszcze takiego psa sobie pogłaszczą i zawsze jest temat do rozmowy z klientem. Powodem wywieszenia kartki były dwie panie, które puszczały w sklepie psy luzem. Psy, zaciekawione zapachami, właziły na półki, przewracały towary. Obie paniusie uważały, że wszystko jest w porządku. Nie jest.
Jak mi umierał ojciec, ukojeniem były rozmowy o dupie maryni z kimkolwiek. Zepsuł ci się samochód, kupiłaś nową patelnię, sweterek, kota, psa nosorożca, Zenek chyba rozejdzie się z Zochą? ZA. JE. BIŚ. CIE. Mogłam słuchać, mogłam o tym pogadać, pod warunkiem, że nikt ode mnie nie oczekiwał rozwiązania ŻADNYCH swoich problemów. Nie znam twojej żony, na pewno jest innym człowiekiem niż ja, ale ja na twoim miejscu natychmiast pogoniłam bym tę łajzę od papugi gdzie pieprz rośnie. Również dla twojego świętego spokoju, bo to ty musisz mieć siłę na utrzymanie żony w pionie.
Nic nie zrobisz. Przynajmniej to ja nie wiem, co miałbyś zrobić. To jest skutek tego, w jakich warunkach został wychowany. Ja się dobrze uczyłam, ale czasem jakaś trójka wpadła. Za każdym razem ojciec wołał, że on to się zawsze dobrze uczył, bo podstawa to mieć dobre oceny i dobrymi ocenami wyrażasz szacunek do rodziców. Przestał, gdy przez przypadek znalazłam jego świadectwa szkolne z trójami i grzecznie spytałam, jak te dokumenty mają się do jego nauk. Całe życie słyszałam, że usamodzielnił się wcześnie, tj. po podstawówce poszedł do technikum i zamieszkał w internacie, bo był taki odpowiedzialny od samego początku. Późno zrozumiałam, że zwyczajnie zwiał z domu, bo miał dosyć. Marnowałam czas na czytanie książek, a powinnam się uczyć. Książki, to nie nauka. Trzeba być oszczędnym, nie wydawać pieniędzy, na głupoty. Głupotami były na przykład książki. On jest rzetelny, oszczędny i wszystko wydaje na rozsądne i przemyślane rzeczy. Przykładem rozsądnego planowania był zakup programu antywirusowego za prawie trzy stówy oraz nieubezpieczenie kredytu, który musiałam spłacać po jego śmierci. Jego zdaniem marnowałam czas na spotkania ze znajomymi. Nic nie wnoszą, do mojego życia. Na pewno mnie kiedyś zostawią, mówił. Sąsiad kiedyś mnie spytał, o co chodzi mojemu ojcu. Zapraszali go na wspólne oglądanie meczu i pogaduchy, powiedział im, że nie ma czasu na pierdoły, bo ma na głowie ważniejsze rzeczy, tj. rodzinę. Gdy chciałam z nim pogadać, odpędzał i mówił, że nie ma czasu, bo musi pracować. Gdy z pewnego powodu sytuacja u nas w domu zrobiła się trudna i musiałam się wyprowadzić praktycznie natychmiast, obraził się na mnie, gdy powiedziałam, co myślę o nim i o tej sytuacji, bo uważał, że nie mam racji, nic przecież nie wiem o życiu. Zresztą, co ja mówię, on sobie poradzi. Nie poradził. Gdy wielokrotnie mówiłam, że wstawanie w nocy do wc, narzekanie na bóle brzucha, zmiany wagi, złe samopoczucie sugerują, że coś niedobrego się dzieje i może niech pójdzie do lekarza, powiedział, że mam się nie wymądrzać, nazwał gówniarą. Gdy w końcu trafił do szpitala i lekarze powiedzieli, że zmiany nowotworowe są tak rozlane, że nic się nie da zrobić, domagał się ode mnie znalezienia nowego lekarza, bo te konowały na niczym się nie znają. A nie chcę znaleźć nowego lekarza? No tak, przecież od dawna wiedział, że ja chcę, żeby umarł. Rób swoje. Walcz o siebie.
@Busiarz: Kiedyś koleżanka miała mnie podwozić z pracy do domu, ale wyszło tak, że zrezygnowałam. Po pracy rozmawiałyśmy przez telefon, czułam, że jakoś dziwnie mówi, spytałam, o co chodzi. Otóż zastanawiała się, czy mi powiedzieć, ale gdy tylko zaparkowała pod domem i na szczęście dopiero w tym momencie, zrobiła coś, czego nigdy nie robi, mianowicie spojrzała w górę. Nad jej głową siedział kątnik. W ułamku sekundy z wrzaskiem uciekła z samochodu, kątnik zresztą też (no bez wrzasku, chyba że miał taką fobię, że bał się ludzi). Przyznała, że gdyby go zobaczyła w trakcie jazdy, najprawdopodobniej spowodowałaby wypadek. Ja bym zemdlała. Współczuję.
Gdyby mnie w ten sposób próbowano uleczyć ze strachu przed pająkami to bym chyba w więzieniu skończyła za zabójstwo.
Jako opiekun prawny osoby ubezwłasnowolnionej, z pełną świadomością tego, co się może "nawyprawiać" z majątkiem osoby ubezwłasnowolnionej i co taka osoba nieświadomie może narobić, sugeruję przeprowadzenie procedury ubezwłasnowolnienia dla dobra samej babci.
@Armagedon: Ciekawe, za co ten komentarz ma minusy.
Co to znaczy, że policja nie może naruszać miru domowego sąsiadki? Czyli co? przyjeżdżają na wezwanie, wchodzą do ciebie, mówią nienienie, do sąsiadki to my nie zapukamy zwrócić jej uwagę, bo tak nie wolno i sobie jadą? Spytaj, czy wobec tego zapukają do ciebie, gdy sąsiadka wezwie, bo puszczasz Behemota o 23. Do spółdzielni nie chodź, tylko ich zawiadamiaj na piśmie. Ostatecznie poszłabym na komisariat i złożyła zawiadomienie.
Czytam komentarze niezadowolonych ze zwrócenia im uwagi za przychodzenie 5 minut przed zamknięciem i się zastanawiam, jak bardzo ci niezadowoleni są szczęśliwi, gdy do nich wpada klient tuż przed zamknięciem i jeszcze nie wie, czego chce?
@rodzynek2: Można godziny pracy placówki sprawdzić w internecie i nie trzeba się dziwić.
@barbm: Matko boska, a jak często w ciągu ostatnich pięciu lat musiałaś z bankiem załatwić coś takiego, że musiałaś iść do placówki? Dziś to nawet konto można założyć przez internet.
Świetnie, mieszkanie wyremontowane, dzieci nadchodzą. Szkoda tylko, że jeśli coś ci się nie daj boże stanie, przy ubezpieczonym kredycie po twojej śmierci spłaciłby go ubezpieczyciel. Skoro nie ubezpieczyłaś, po twojej śmierci spłacać go będą spadkobiercy, czyli m.in. te twoje dzieci. Pracownik banku odradzający ci rezygnację był po prostu rozsądny. Ty przeciwnie.
A trudno było zadzwonić na 112, że jezdnią jedzie kretynka i stwarza zagrożenie dla siebie i innych?
To by wyjaśniało, dlaczego ostatnio musiałam tłumaczyć, że nie, nie DZIECKO mnie potrąciło tylko obcy facet.
@rodzynek2: Pojęcia nie maialam o trzech. Po prostu dwa dni później pasowało i mi, i zakładowi, i księdzu :)
U mnie po śmierci ojca podstawowym pytaniem było: dlaczego pogrzeb tak wcześnie. Wcześnie, czyli dwa dni później. Jest jakiś wymagany przedział czasowy?
Z przypadkiem numer trzy chodziłam do podstawówki. Któregoś razu moja matka wróciła z wywiadówki i zaczęła podpytywać, czy aby nie chcę jej czegoś powiedzieć i czy wszystko w porządku. Nie chciałam, nie wiedziałam o co chodzi. Okazało się, że wywiadówka się przedłużyła, bo mama koleżanki awanturowała się, że wychowawca jest terrorystą i gnębi jej córeczkę kochaną. Córeczka na lekcjach występowała w pierścionkach, złotych kolczykach i welurowym dresie. Dzieciak wracał do domu słaniając się na nogach ze zmęczenia, ale nie, ona ma ćwiczyć w tym dresie, bo on JĄ TYLE KOSZTOWAŁ, pierścionków nie zdejmie, bo są ZŁOTE, czy wy nie wiecie, ile kosztowały. Ona nie po to kupowała dziecku złotą biżuterię, żeby jej dziecko nie nosiło. Takie egzemplarze były na świecie 20 lat temu, trzydzieści, sto i będą zawsze.
@maat_: Wywożenie psa na spacer poza ogród raz w tygodniu oznacza, że twoje psy siedziały w domu, bo ogród to dom, przez cały tydzień i wyprowadzałaś je raz w tygodniu. Bieganie po ogrodzie, nawet największym, to nie spacer.
@kosimazaki: Ja to wiem, ale właściciele większości yorków nie wiedzą. A co do wyjmowania fajek to po prostu twój błąd, że wyjmujesz fajki a nie ciastka. OGARNIJ SIĘ ;)
@Lostsoul: Jeszcze jeden z drugim uważa, że jest ekspertem, bo jak był mały to miał psa.
@Rak77: Widać, że nie wiesz, o czym mówisz, a chcesz udać mądrego. Pójdzie na szkolenie, zresztą, jak pisze w komentarzu, już poszła. Na takim szkoleniu usłyszy, że musi z psem ćwiczyć grzeczne zachowanie w różnych sytuacjach. Potem na spacerze usiłuje się ćwiczyć i nie można, bo jedna pindzia z drugą pindzią przylecą ze swoimi ogłupiałymi yorkami i innymi kłębkami futra i będą krzyczeć, że ich Pusia się teraz będzie z twoim usiłującym uczyć się psem bawić. I twój pies ma się PODZIELIĆ jedzeniem, którym go akurat nagradzasz. NIE! Przeraża mnie też to, że grzecznie prosisz z daleka, żeby taka baba z drugą nie podchodziła, to nie. Nie dociera. Zaraz leci pytanie, czy to piesek, czy suczka, diagnoza, że mój szczeka, bo piesek na pieska. Nie! Szczeka dlatego, żeś podprowadziła z zaskoczenia swojego psa i uważasz, że jesteście pępkiem świata. A moim ABSOLUTNIE "ulubionym" typem właściciela psa jest osobnik, który mimo tego, że sygnalizuję, że ma nie podchodzić, lezie za swoim psem do mojego witać się, podczas gdy mój akurat robi kupę. SERIO? Lubicie, gdy wam goście włażą do kibla w trakcie srania?
Przypuszczam, że mąż dostał wezwanie na wywiad alimentacyjny. Będzie mu potrzebne zaświadczenie o zarobkach z pracy na druczku z mops. Dodatkowo niech rozpisze sobie wszystkie miesięczne stałe wydatki, typu gaz, prąd, czynsz, dojazdy do pracy, telefony, wszystko i złoży wniosek o zwolnienie z płacenia za ojca załączając potwierdzenia płatności. Dodatkowym argumentem za będzie twoja chora mama. Nastaw się niestety na to, że pracownicy mopsu będą próbować na was wymóc deklarację ponoszenia opłat w nawet niewielkiej części. Niech się mąż nie zgadza. Przerabiam to w praktyce, bo płacę za babcię.
@Balbina: Tak, tylko zdaje się, że alimenty na rodzica to coś innego niż odpłatność za pobyt w DPS (zobowiązanie alimentacyjne). O tym drugim akurat mam pewne pojęcie, bo muszę co miesiąc robić nieszczęsny przelew.
@xpert17: Na przykład dlatego, że treść była zgodna z ustaleniami.