Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

Gaja_Z_czekolady

Zamieszcza historie od: 9 lipca 2013 - 20:46
Ostatnio: 8 maja 2021 - 15:20
  • Historii na głównej: 54 z 62
  • Punktów za historie: 24317
  • Komentarzy: 98
  • Punktów za komentarze: 1037
 

#72884

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzieci sąsiadki od dawna mnie irytowały, ale ostatnio przekroczyły granicę. Mieszkam na 6 piętrze, a piętro wyżej zamieszkuje matka z dwójką, czy trójką potomstwa. Dzieci od dawna mnie irytowały, gdyż zdarzyło im się wyrzucać przez balkon patyczki, papierki, czy inne śmieci - nigdy w ilości hurtowej, jednak zdarzyło się, że pestki owocowe wylądowały na moim świeżo umytym parapecie. Jednak parę dni temu, przeszły same siebie...

Jakieś 2 - 3 tygodnie temu miałam zabezpieczony balkon i okno balkonowe w salonie - dzięki czemu mój kot może wreszcie radośnie wybiegać na balkon. Mruczek jest wręcz zachwycony nowymi możliwościami, zwłaszcza, że pogoda sprzyja, więc dużo czasu spędza na balkonie, wspinając się po siatce i obserwując ptaszki.

Parę dni temu, gdy kot siedział na balkonie, a ja byłam w kuchni, usłyszałam nagły huk, któremu towarzyszył sprint mojego kota z balkonu, przez salon, na korytarz do szafki - generalnie miejsca, gdzie chowa się, gdy czuje się zagrożony.

Podeszłam do balkonu, ogłuszona przez kolejny huk, tym razem zidentyfikowanej jako petardy. Z dudniącą głową, wyszłam na balkon, żeby zobaczyć chowające się dzieciaki sąsiadów. Tak, młokosy zrzucały petardy na mój balkon, które Bogu dzięki nie zrobiły krzywdy kotu i nie uszkodziły zabezpieczenia, które kosztowało kilkaset złotych.

Jak nigdy wpadłam w niesamowitą wściekłość, wyskoczyłam z mieszkania i wparowałam do sąsiadki. Walenie w jej drzwi słyszał chyba cały wieżowiec, ale kobiety nie było w domu, a jej dzieci nie otworzyły drzwi. Sąsiadkę dorwałam parę godzin później, gdy byłam już trochę mniej wściekła, dalej jednak mną trzęsło. Kobieta mnie przepraszała, obiecała że dzieci zostaną ukarane. Do dziś nie mam żadnych niespodzianek na balkonie, kot sobie spokojnie grasuje, a dziś od sąsiadki dostałam w ramach przeprosin przysmaczki dla kota. Ciągle jednak boję się wypuszczać zwierzaka na balkon.

Dzieci sąsiadów

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 361 (393)

#70083

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem właścicielką niedużego mieszkania, znajdującego się blisko centrum Gdańska. Znajomi chyba uważają, że prowadzę darmową noclegownię, a na drugie imię mam "frajerka".

Znajoma z czasów studenckich, bezrobotna, mieszkająca w małej wiosce, bez auta, spytała, czy mogłaby u mnie zanocować. Ma rozmowę kwalifikacyjną w Gdańsku, a powrót do jej miejsca zamieszkania jest dość problematyczny. Zgodziłam się, bo to w sumie jedna noc...

Znajoma przyjechała z swoim chłopakiem, którego nigdy na oczy nie widziałam. Nie rozumiała, dlaczego kazałam im wyjść i nazwała s***, gdy zaleciłam znalezienie hostelu na noc.

Czy w dzisiejszych czasach "Przenocujesz mnie?" ma jakieś inne znaczenie niż kilka lat temu?

Noclegownia u Gai...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 373 (459)

#70155

przez (PW) ·
| Do ulubionych
U mnie na osiedlu jest budka dla bezdomnych kotów. Koty są regularnie dokarmiane i dotąd ich domek nikomu nie przeszkadzał. Dziś, idąc po zakupy, widziałam jak jakaś starsza pani sprzątała budkę - ktoś kopnął kocie miski, rozsypując jedzenie, a miejsce, gdzie stoi budka potraktował, jak wysypisko śmieci - było mnóstwo papierów, filtrów po fajkach i potłuczonego szkła.

Dobrze, że nie zniszczyli samej budki.

Kocia budka

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 290 (372)

#69475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj późnym popołudniem wracam sobie do domu z pracy. Spokojnie jadę po ścieżce, gdy nagle widzę pieszą, gadającą przez telefon, idącą oczywiście samym środkiem ścieżki. Obok ma 2 metry chodnika. Dzwonek nie pomógł, na chodnik nie wjadę, więc zatrzymałam się dość gwałtownie i wkurzona zwracam się do kobiety:

- Czy nie widzi pani ścieżki?!

A ona na to:

- Nie widzisz, że rozmawiam?! - i idzie dalej ścieżką, jakby nigdy nic. Dopiero prowadzenie roweru, niecały metr za nią i gwałtowne dzwonienie sprawiło, że obrażona zeszła ze ścieżki, mrucząc coś o burakach do telefonu.

ścieżka rowerowa

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 355 (403)

#69476

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Inna historia, tym razem o rowerzystach. Jedna z ścieżek rowerowych, którą jadę, przecina skrzyżowanie. Szybciej, zamiast czekać aż światła się zmienią, jest po prostu jechać chodnikiem do kolejnego skrzyżowania i tam dopiero przejechać na pasach.

Na tym chodniku jest jednak sporo pieszych, zwłaszcza matek z dziećmi (niedaleko jest park), więc skracający sobie drogę rowerzysta, jest w tym miejscu dużym utrapieniem dla pieszych. Nie jest to jednak przeszkoda dla "bogów jezdni" - regularnie widzę jak dwukołowcy skracają sobie drogę, jadąc chodnikiem zamiast ścieżką.

Ostatnio jednak pojawił się tam wyjątkowy piekielny przypadek. Po budowie, rowerze i stroju widać, że wprawny kolarz, przepisy drogowe ma jednak w głębokim poważaniu. Jakiś tydzień temu, gdy czekałam na zmianę świateł, gościu wjechał naprawdę szybko ze ścieżki na chodnik, nie zauważając matki z dzieckiem, kobieta chwyciła malucha, a piekielny zamiast zwolnić... zjechał z chodnika na jezdnię, nie patrząc nawet, czy przypadkiem jakieś auto nie jedzie, i zniknął zaraz za rogiem.

Nic dziwnego, że niektórzy kierowcy patrzą na mnie wilkiem na skrzyżowaniach...

ścieżka rowerowa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 182 (228)

#68933

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem właścicielką małego mieszkania. Pierwotnie było jednopokojowe, jednak postanowiłam przerobić - je na dwupokojowe - malutką sypialnię oraz salonik. Mam możliwość przenocowania jednej osoby na kanapie. Po roku mieszkania samej, postanowiłam przygarnąć kociątko, które zdążyło już wyrosło na wesołego, przylepnego i bardzo aktywnego mruczka.

2 tygodnie temu zadzwonił do mnie kuzyn, z pytaniem, czy może zanocować w weekend - ma coś do załatwienia na mieście, a powrót do siebie dopiero następnego dnia. Zgodziłam się. Kuzyn rzeczywiście przyjechał... z dziewczyną, o czym nie wspomniał wcześniej i tu nastąpił pierwszy foch z ich strony, że tylko jedna osoba zmieści się na kanapie, kuzyn nawet sugerował, żebym oddała jego dziewczynie własne łóżko, a sama spała w śpiworze.

Jednak największa piekielność z ich strony obudziła mnie o 2 w nocy, w postaci rozpaczliwie miauczącego kota. Mój mruczek, zazwyczaj śpi ze mną w nocy, czasami jednak wstaje, żeby skorzystać z kuwety, czy zjeść trochę karmy. Najwyraźniej, musiał ich obudzić, bo znalazłam mojego kota, w łazience, zamkniętego w transporterze (transporter trzymam w salonie, żeby kot był do niego przyzwyczajony). Kuzyn był niesamowicie zdziwiony poranną awanturą - "W końcu to tylko kot, nic się nie stało". W rodzinie mam teraz opinię psychicznej kociary - ale przynajmniej kuzyn więcej nie będzie nocować.

Kuzyn

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 663 (753)

#61767

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podsłuchane w ciucholandzie, rozmowa dwóch sprzedawczyń.

Jeden z klientów, wziął spodnie z wyceny i poszedł je przymierzyć. Chwilę później klient wyszedł, twierdząc, że spodnie nie mają metki z ceną. Próbował jej wmówić, że wziął spodnie z ciuchów "na wagę" i powinien za nie 1 zł zapłacić. Ponoć się dość ostro wykłócał. Sprzedawczyni zawołała kierowniczkę, która stwierdziła, że towar jest z wyceny (nie miał papierowej metki, ale w spodniach tkwiła plastikowa część, świadcząca o tym, że towar wisiał na wycenie. Towar "na wagę" nie ma żadnych metek). Kierowniczka stwierdziła, że spodnie sprzedadzą za 28 zł. Klient niechętnie zapłacił.

Ciekawy jest finał tej historii. Sprzedawczyni sprzątając przymierzalnię, znalazła oderwaną metkę - gdyby klient nie kombinował, zapłaciłby za spodnie 20 zł.

Ciucholand

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 541 (617)

#61287

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z czasów, gdy moja mama była nastolatką. Jej ojciec, a mój dziadek władał językiem niemieckim i, co ważniejsze, zawsze potrafił walnąć ciętą ripostę w odpowiednim momencie. Pewnego dnia, obydwie te umiejętności bardzo mu się przydały.

Gdańsk, plac w pobliżu Dworu Artusa. Niedaleko stało dwóch Niemców, komentujących głośno zabytek.

N: - Zobacz, widać że to wytwór niemieckiej kultury, a nie tych wieśniaków z Polski (czy jakoś tak)

Słysząc to, mój dziadek błyskawicznie się obrócił i zripostował po niemiecku

- Tu niedaleko, jest również inny wytwór niemieckiej kultury - obóz koncentracyjny Stutthof.

Gdańsk

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1083 (1193)

#61339

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na studiach i przez jakiś czas po ich zakończeniu dorabiałam sobie dość intensywnie jako lektor. Nie lubię dojeżdzać do uczniów, więc szkoła językowa była dla mnie idealną opcją. Stawki za godzinę pracy są różne, zależy od zapotrzebowania szkoły i zdolności negocjacyjnych lektora, zazwyczaj w szkołach wahają się od 30 do 60 na rękę.

Kilka lat temu dość intensywnie szukałam pracy w szkole. Miałam szczęście, jedna szkoła się odezwała i następnego dnia byłam umówiona na rozmowę.

Pominę milczeniem fakt, że szefowa spóźniła się 30 minut. Na początku było przyjemnie, pytania o doświadczenia i kwalifikacje - a potem przeszłyśmy do problematycznej kwestii - stawki.

J: - Zazwyczaj biorę ok 40 złotych za godzinę.

Kobieta spojrzała na mnie jak na kosmitę, a że zależało mi na pracy dodałam

J: - Ale oczywiście możemy negocjować.

K: - Ale to... strasznie dużo.

J: - To jest dość przeciętna stawka za język szwedzki

K: - Angielski i niemiecki są dużo tańsze!

J: - No tak, ale szwedzki to język egzotyczny i lektorów nie ma tak wielu...

K: - Tyle, że my planujemy współpracę z gruperem, żeby się zareklamować i prowadzić kursy, a to bardzo dużo kosztuje. Byłoby dla Pani naprawdę dużo godzin, intensywne 40 może nawet 60 godzinne kursy.. - zaczyna snuć przede mną wizję wysokich zarobków.

Zamyśliłam się.

J: - Więc ile mogłaby mi Pani zapłacić?

Kobieta zaczęła coś intensywnie liczyć i po chwili.

- 15 złotych za godzinę, a nie...12, bo przy 15 byłabym stratna.

- To może ja dopłacę Pani te brakujące 3 zł, żeby Pani zarobek był większy? - w końcu nie wytrzymałam.

Kobieta się oburzyła i pracy nie otrzymałam. Dzwonili do mnie jeszcze kilka razy z tej szkoły, ale więcej na rozmowę nie poszłam.

Rozmowa o prace

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 644 (700)

#60567

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Niedzielne popołudnie, okolice kościoła. Zostałam zaczepiona przez jakąś starszą babcię - nie wyglądała na bardzo ubogą, ale sprawiała wrażenie emerytki u której się nie przelewa.

- Niech pani mnie poratuje!

Mam takie zasady, że pieniędzy nie dam, ale kupna jedzenia nie odmówię. Proponuję więc podejście do najbliższego spożywczego sklepu, na co babcia ochoczo się zgadza.

Po wejściu do środka, pytam jej, co chciałaby. Chleb, ser, szynka? Otóż nie, wskazała czekoladki za 15 zł. Gdy odmówiłam, nastąpiła ciężka obraza. Jednak zabiło mnie, co innego. Gdy zaproponowałam, że zamiast czekoladek kupię jej chleb i coś do tego odparła, wskazując na swoją torbę.

- A po co? Mam to już w torbie.

Potrzebujący pod kościołem

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 511 (575)