Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

IblisAlucardo

Zamieszcza historie od: 20 maja 2012 - 10:08
Ostatnio: 18 kwietnia 2024 - 5:33
Gadu-gadu: 10822703
  • Historii na głównej: 5 z 6
  • Punktów za historie: 1886
  • Komentarzy: 12
  • Punktów za komentarze: 80
 

#88343

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na szybko, bo absurd z dzisiejszego poranka przytłoczył mnie i dopiero teraz mam chwilę to opisać.

Wracam sobie z udanego weekendu, co ważne komunikacją miejską. Jako że karty brak to jak regulamin przykazał kupuje bilet w automacie, już w tramwaju. Za plecami kilka osób ustawia się coby karty miejskie odbić i w tym momencie gość siedzący przy drzwiach mówi głośno "nieczynny".
Myślę "biletomat czy czytnik?".
Ale nie, biletomat sprawny. Ba! Nawet o drobne nie woła. Aha! Pewnie czytnik. Też nie. Słyszę kolejne sygnały o zatwierdzeniu przejazdu.
Ale gość jak mantrę i coraz głośniej nawija, że nieczynny. I tak dwa przystanki.

I wiecie gdzie absurd? Nie, starszy pan nie był chory psychicznie. Nie miał tiku czy czegoś... Za chwilę wstał i zaczął sprawdzać bilety.
Dobrze, że ludzie widzieli że wszystko działa i odbijali karty i bilety...
Absurd.

Komunikacja miejska

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (213)

#86850

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Druga historia dziś. Tym razem temat od lat mocno oklepany – rowerzyści.

Idę sobie chodnikiem między jedną wioską pod Poznaniem a drugą. Ot, taki spacer, coby świeżego powietrza zaczerpnąć. Idę po chodniku, mającym około 40 cm szerokości – dosłownie dwie płytki szerokości. Po obu stronach mam równie szeroki pas trawy. Po drugiej stronie ulicy zaś prawie trzy metry szeroka ścieżka rowerowa, piękna i nowa, dobrze oznaczona. Dobre pięć kilometrów między jedną miejscowością a drugą, prosta droga.
Gdzie jedzie trójka rowerzystów? (dwie dziewuszki i chłopaczek) Oczywiście chodnikiem!

Idę twardo, bo nawet jak każde z nich we mnie wpadnie, a każde po 40 kg liczone z rowerem, to prędzej im się krzywda stanie... Tu zaznaczę jedną rzecz – wszyscy wyglądali „alternatywnie”. To znaczy: dziewczyny kolorowe pasemka, arafaty (kto to nosi przy 30*C?), gość zaś wyglądał jak hipster sprzed dziesięciu lat. Wymodelowana długa broda, rurki i koszulka z Che Guevarą.

Pierwsza mnie potrąciła, ale jak przewidziałem, jej to bardziej zaszkodziło, bo się zachwiała. W chwilę zostałem „otoczony” i zaczął się wrzask, że mam wy*** i jestem faszystą. Po czym poznali? Po pacyfie na koszulce z Bloodstocku? Zapytałem, czy chcą dostać po mandacie i odjechali, złorzecząc na mnie...
Quo vadis, ludzkości?

Chodnik

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (100)

#86849

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pierwsza historia dziś, o pandemii. I moim wkurzeniu.

Trochę wstępu: przez covid straciłem pracę – restauracja padła. Nic to, myślę sobie, po prostu wrócę do rodzinnych stron i tam znajdę nową. Zatem 600 km (sześćset, tak) dalej po zakwaterowaniu i sprawdzeniu, czy pamiętam jeszcze jak wygląda Poznań, złapałem pierwszą lepszą pracę, bo nie lubię zastoju. A mimo że na koncie coś jest, to czemu miałoby ubywać więcej niż mniej?

Tak złapałem pracę w McDonald’s. Pracowałem tam w czasie studiów, więc tym bardziej czemu nie? Praca w końcu prosta i lekka.
I tu trzeba zaznaczyć jedno – jeśli zasady są, to ich przestrzegam. Surowo, o ile nie są idiotyczne. Dla przykładu – nie kłócę się z każdym klientem, że ma położyć pieniądze na ladę, bo nie mogę wziąć ich z jego ręki (przecież i tak ich przed chwilą dotykał).
Za to menedżerowie i ci jeszcze wyżej biją nam do głowy tego nie rób (nie mogę podawać zamówień jako kasjer albo odwrotnie – jeśli wydaję zamówienia, to nie mogę przyjmować płatności), noś maseczkę i mów o maseczkach gościom. I tak dalej.
I teraz... Klienci dzielą się na:
a) Zapomniałem, zasłonię się koszulką
b) Mam astmę i co mi zrobisz?
c) K***, nie p***, tylko kasuj.

To samo jest z pracownikami Glovo i Ubera. Nie każdy pracownik ma jaja by powiedzieć to co nam każą, czyli „bez maseczki nie wydam zamówienia”.
Zaczynając od klientów – mam prawo odmówić w ogóle obsłużenia takiego i wyproszenia go z restauracji. Jest od tego ustawa. A jakby był agresywny, to jest napadówka, nawet jeden gość zaczął pryskać gazem pieprzowym. Szybko go wynieśli, nikt nie ucierpiał.
Dostawcy zaś to inna bajka. Mamy jednego Polaka i masę Ukraińców, gościa z czarnego lądu i tylko ten jeden Polak i gość o czarnej jak czekolada skórze potrafią założyć maseczkę. Ba! Mimo że gość ni w ząb polskiego nie zna, to wchodzi już w maseczce, a nie zakłada ją idąc przez salę i dezynfekuje ręce. Paweł, bo tak ma na imię, zakłada maskę przy odebraniu zamówienia. Nasi wschodni bracia? „Ja nie znaju”. I się zaczynają drzeć. Inni ulegają i wydają zamówienia, bo to jednak straty. Menadżerowie niezadowoleni. Ja i jeszcze jeden pracownik twardo odmawiamy. Maseczka zawsze się znajduje i jakoś można przetrzeć tym aloesowo-alkoholowym płynem łapy.

Jest to moja frustracja. Bo jak są zasady, to są! Mnie z tego rozliczają i mogę dostać naganę albo wylecieć z pracy, gdyby przyszedł ktoś na kontrolę. Mogą być głupie i upierdliwe, ale k** są! Tak samo się nie kradnie i nie zabija, bo są zasady.

gastronomia

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 125 (145)

#81447

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mam ci ja matkę.
Jest to kobieta bardzo skrzywdzona. Przez życie, mojego ojca, własnych rodziców... Długa historia.
Ale nie o tym dziś.
Lata temu... Osiem chyba, wyszła ponownie za mąż. Po ponad 20 latach bycia rozwódką. Jej sprawa. Do wesela dołożyłem, szczęścia życzyłem. Wszystko było okej. Na pierwszy rzut oka. Na drugi zapytacie? Już nie.

Zacznijmy od tego że jej nowy ślubny to Ukrainiec. Nie mam nic do narodu. Ba! Nawet w moim garażowym zespole jest Ukrainka.
Ale... No właśnie ale! To banderowiec. Nie, nie ten z Wołynia. Tylko pseudo narodowiec.
Jak to, zapytacie... Otóż tak. Gość mnie nienawidzi. Dlaczego? Bo jestem Polakiem. Dlaczego ożenił się z Polką? Bo wiza się kończyła, a w kraju sytuacja niepewna.
Mej matce nie wolno posiadać Facebooka, bo go zdradza. Ona musi za*** coby dom utrzymać. On? Pracuje dwa dni w tygodniu. Resztę spędza do góry brzuchem z piwem.
Żona się skarży? To pach! W twarz.
Tak. Potrafi ją uderzyć. Jej reakcja? Bo tak u nich jest. I koniec.
Raz byłem świadkiem jak próbował. Jak myślicie? Jak długo go zasłaniała?

A co do bycia banderowcem jak wspomniałem? Wszem i wobec wygłasza hasła, że Polska to nie Polska... A Ukraina. Tylko jeszcze o tym nie wiemy. Generalnie pan na włościach. A mi tylko mamy szkoda. Bo to dobra kobieta. Ale syndrom sztokholmski jest silny. Nawet służby nie pomagają.
Mi pozostaje tylko widywać się z nią jak go nie ma (bo u kumpli na wódeczce), albo próbować łapać na mieście.

Nie mam już siły. Następne wpisy będą chyba z ciupy.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (249)

#34180

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem o nietaktownej znajomej...

Nieco ponad dwa lata temu straciłem najbliższą mi osobę (narzeczoną) w wypadku samochodowym. Nie, nie chcę się rozczulać nad sobą...

Wchodzę sobie pewnego dnia na "TwarzoKsięgę" i co widzę na swojej tablicy? Mema na którym młody chłopak klęczy przed grobem i obejmuje go "duch" dziewczyny. Pod tym komentarz "Oh! Jakie to słodkie. Prawie jak ty. Znalazłbyś sobie kogoś..."
Bijmy brawo! Mistrzyni taktu...

znajomi takt

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1074 (1172)

1